Wycieczka? Za obóz? Konopii nie trzeba było dwa razy powtarzać. Cała drżała podekscytowana chcąc się już znaleźć za znanym dobrze obozowiskiem.
— No ba, że chce — mruknęła do siostry i podążyła za kocurem.
Ostróżka po uderzeniu serca skierowała swe łapki za nią. Obydwie koteczki ruszyły za rudą kitą, która wskazywała im drogę do wyjścia z obozu. Wojownik czasem zaglądał za siebie, sprawdziwszy, czy te nadążają za nim. Konopia czuła palącą w łapkach chęć przygody, a siostra zdawała się równie podekscytowana. Gdy Łasica stanął, one także się zatrzymały. Para zielonych ślip spojrzała z zaciekawieniem na wojownika. Ten jakby wyczuł ich pytające spojrzenia i odwrócił się w stronę kotek.
— Teraz musimy się zacząć wspinać — poinformował je, wbijając swe umięśnione łapska w pień drzewa. — Chyba umiecie to zrobić? — zapytał z zawadiackim uśmiechem.
Widząc jego wyraz pyska Konopii aż głupio było się przyznać, że nie. Podeszła pewnie do drzewa i wbiła w nie swoje maluśkie łapki. Ostróżka zrobiła i nieumiejętnie zaczęła podciągać się do góry. Pomimo że nie było to strome drzewo, nie było to łatwe zadanie dla takich małych kociaczków. Łasica widząc, że maluchy jako tako sobie radzą pewnym susem wskoczył na pień.
— No ferajna idziemy, idziemy — pogonił koteczki z uśmiechem, wchodząc coraz wyżej.
Dzielnie się wspinając, powoli znajdowali się coraz wyżej. W końcu zdyszane koteczki dostały się na górę, gdzie rudy wojownik już na nie czekał.
— Wow — miauknęła Konopia, podziwiając rozciągające się widoki. Pomimo że cała polana pokryta była białym puchem na maluchach i tak robiła wrażenie.
— Ale tu ślicznie — stwierdziła wesoło Ostróżka.
Podbiegła do stromego zbocza i zachwytem zaczęła się przyglądać w połowie zamarzniętej rzece. Konopia podążyła za nią. Siostry usiadły na krawędzi, wlepiając ślipia w płynący z oporem strumień.
— A co to? — zapytała szylkretka, na chwilę odrywając oczy od wody.
Łasica podszedł do nich i przysiadł się do kociaków.
— To rzeka — poinformował maluchy. — Żyją w niej rybki i inne wodne stworzonka.
Konopia zmarszczyła brwi i spojrzała ponownie na strumień. Nie miała pojęcia czym są te całe "rybki", ale wiedziała, że chce je bliżej poznać. Dlatego przymierzyła się do skoku, by zaprzyjaźnić się z nieznanymi stworzonkami.
— Konopio nie! — krzyknął Łasica, w ostatniej chwili łapiąc ją.
Szybkim ruchem złapał kotkę, która już prawie skakała do zimnej rzeki i odstawił ją obok. Jednakże zdradziecki śnieg sprawił mu psikusa i jedna z łap rudzielca poślizgnęła się na mokrym śniegu. Wojownik zleciał na dół. Głośny plusk przerwał, panującą dookoła ciszę. Maluchy podeszły bliżej krawędzi, spoglądając z niepokojem w dół.
— Myślisz, że przeżył? — zapytała trochę zmartwiona Konopia, rozglądając się za rudym futrem.
<Ostróżko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz