Trójka wepchnął Świt w śnieg. Kara za śledzenie i zwykłą ciekawość. Czy on jej nigdy nie doświadczył? Widocznie nie, skoro w przypływie chwili zdołał w taki sposób potraktować kocurka.
Wstał i otrząsnął się z białego puchu. Nie chciał wrócić do mamy i brata, bo znowu skończyłby na liczeniu wszystkiego, a to nie było kojące. Wręcz przeciwnie.
- Nie słyszałeś, co powiedziałem? - Liliowy machnął ogonem, a koślawa nibynóżka drgnęła niespokojnie. Może by tak... Wykorzystać jego słabość? Rzec coś o kalectwie, skoro zielonooki tak stawiał sprawę? Nie... To byłby cios poniżej ogona. Świt nazwał raz brata grubasem i skończył poturbowany, więc otwarta riposta nie wchodziła w grę. - Kolejne spotkanie ze śniegiem powinno nauczyć cię, że miejsce takich malców, jak ty, znajduje się przy mamusi, a nie przy obcych. - Trójka ponownie natarł nosem na płowego, acz Świt odskoczył.
- Dobrze, dobrze, niech będzie... Pójdę sobie - powiedział, idąc ku żłobku. Starszy kot wraz ze Świetlikowym Skrzydłem patrzyli przez chwilę za maluchem, a nastepnie przystąpili do rozmowy. Świt nie odpuścił, skrył się w śniegu, w bezpiecznego odległości. Drżał z zimna, ale nadmierna ciekawość nie pozwoliła mu na powrót na łono karmicielki. Musiał wiedzieć, z kim ma do czynienia. To nie brat, z którym codziennie się bił. To nie strachliwa matka czy nadmiernie grzeczny ojciec, którym łatwo można coś wmówić. To inny osobnik. Może i z defektem, ale z innymi atutami. Chcący pokazać, gdzie miejsce pozostałych kotów.
Batalia między nimi dopiero się zaczęła. Widocznie ucierpią oboje, na chwilę obecną bardziej Świt, bo mały i dodatkowo nie zna całego, otaczającego go świata. Może i był głupi z powodu zadarcia z kimś innym, lecz nie chciał skończyć jak klanowe ciapy. Lepiej zaryzykować.
<Trójko?>
Wstał i otrząsnął się z białego puchu. Nie chciał wrócić do mamy i brata, bo znowu skończyłby na liczeniu wszystkiego, a to nie było kojące. Wręcz przeciwnie.
- Nie słyszałeś, co powiedziałem? - Liliowy machnął ogonem, a koślawa nibynóżka drgnęła niespokojnie. Może by tak... Wykorzystać jego słabość? Rzec coś o kalectwie, skoro zielonooki tak stawiał sprawę? Nie... To byłby cios poniżej ogona. Świt nazwał raz brata grubasem i skończył poturbowany, więc otwarta riposta nie wchodziła w grę. - Kolejne spotkanie ze śniegiem powinno nauczyć cię, że miejsce takich malców, jak ty, znajduje się przy mamusi, a nie przy obcych. - Trójka ponownie natarł nosem na płowego, acz Świt odskoczył.
- Dobrze, dobrze, niech będzie... Pójdę sobie - powiedział, idąc ku żłobku. Starszy kot wraz ze Świetlikowym Skrzydłem patrzyli przez chwilę za maluchem, a nastepnie przystąpili do rozmowy. Świt nie odpuścił, skrył się w śniegu, w bezpiecznego odległości. Drżał z zimna, ale nadmierna ciekawość nie pozwoliła mu na powrót na łono karmicielki. Musiał wiedzieć, z kim ma do czynienia. To nie brat, z którym codziennie się bił. To nie strachliwa matka czy nadmiernie grzeczny ojciec, którym łatwo można coś wmówić. To inny osobnik. Może i z defektem, ale z innymi atutami. Chcący pokazać, gdzie miejsce pozostałych kotów.
Batalia między nimi dopiero się zaczęła. Widocznie ucierpią oboje, na chwilę obecną bardziej Świt, bo mały i dodatkowo nie zna całego, otaczającego go świata. Może i był głupi z powodu zadarcia z kimś innym, lecz nie chciał skończyć jak klanowe ciapy. Lepiej zaryzykować.
<Trójko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz