Błękitna Łapa uniosła głowę. Nie było to pytanie tylko stwierdzenie i kotce nie pozostawało nic innego jak tylko skinąć głową. Cienisty Pazur oddalił się, a ona dokończyła mysz. Wstała, przeciągnęła się i ruszyła w kierunku wyjścia z obozu. Usiadła zastanawiając się kto jeszcze idzie. Naprzeciwko zobaczyła Migoczące Niebo – szylkretową kotkę, mentorkę Leśnej Łapy. Obok niej siedział nieco zaspany Deszczowy Poranek. Ktoś otarł się o bok Błękitnej Łapy i ta odwróciła głowę.
- O! To ty – powitała Czaplą Łapę stykając się z nim nosem. – Też idziesz na patrol?
Kocurek skinął głową, a Błękit uśmiechnęła się delikatnie. Prowadzili rozmowę dopóki nie pojawił się Cienisty Pazur dając znak do wymarszu.
Na drzewach pozostało już niewiele liści, a zimny wiatr smagał boki patrolu. Grupka kotów miała skontrolować granicę z Klanem Nocy i wrócić do obozu. Niby łatwe zadanie, ale wszystko miało się skomplikować…
Śmiech Błękit powstrzymało groźne spojrzenie zastępcy. Kotka zamilkła i również nadstawiła uszu. Z krzewów przed nimi doleciał wyraźny zapach kocura z Klanu Nocy oznaczającego terytorium. Błękitna Łapa przełknęła ślinę.
- Musimy tam iść? – zapytała odruchowo kuląc uszy.
Cienisty Pazur spojrzał na nią surowo.
- Musimy walczyć o swoje – odwarknął i ruszył we wcześniej wskazanym kierunku.
Patrol niepewnie poszedł za nim.
Wyszli na otwartą przestrzeń. Byli blisko granicy z Klanem Nocy, ale to nie tłumaczyło obecności jednego z jej członków na terenie Klanu Burzy. Kotka odetchnęła z ulgą. To był tylko uczeń. Pręgowany klasycznie kocur, ale nadal tylko jeden. Po chwili Błękit wstrzymała jednak oddech. Z krzaków zaczęli wynurzać się kolejni nocowicze. Tworząc szereg wyszli i stanęli tuż za terminatorem. Wglądało to imponująco, a trwało zaledwie kilka uderzeń serca. Nikt nie musiał nikomu niczego tłumaczyć. Koty po prostu ruszyły i spotkały się mniej więcej pośrodku. Zaczęła się prawdziwa bitwa, a niebieska terminatorka znalazła się w „oku cyklonu”.
- Uciekaj, biegnij po pomoc! – doleciał ją krzyk Deszczowego Poranku, który zwarł się w walce z wojownikiem wrogiego klanu. Na razie siły były wyrównane, ale co potem?
„A czemu nie Czapla” zdążyła jeszcze pomyśleć kotka, gdy zdała sobie sprawę, że biegnie w kierunku obozu. Liczyło się każde uderzenie serca. Błękitna Łapa usłyszała bitewny okrzyk i uniosła wzrok. Jeszcze chyba nigdy tak nie ucieszyła się na widok Żmijowej Łuski. Bengalka pędziła w kierunku bitwy, a za nią podążał Spleciona Łapa. Błękit przyspieszyła, jeszcze nigdy nie biegła tak szybko. Ziemia umykała jej spod łap, a ona przeskakiwała nad zdradliwymi króliczymi jamami. Teraz na pewno pokonałaby Burzowe Serce, ale nie miała czasu o tym myśleć. W miarę jak zbliżała się do obozu jej łapy coraz bardziej się plątały i odmawiały posłuszeństwa. Raz się potknęła, ale siłą rozpędu wyprostowała głowę i udało jej się nie upaść.
Wbiegła do obozu krzycząc. Nie pamiętała nawet co, ale chyba coś w stylu „na pomoc!”. Kiedy indziej wyglądałoby to komicznie, ale w obecnej sytuacji nie było.
- Błękit?
Z wnętrza kociarni wyjrzała Ciernista Łodyga. Niebieska z ulgą podbiegła do siostry. Z legowisk zaczęły wychodzić koty, zainteresowane tym nagłym poruszeniem. Błękitna Łapa z trudem łapała oddech, co by nie było to jednak przebiegła kawał drogi, do tego w stresie. Westchnęła głośno i powiedziała na tyle głośno, na ile mogła.
- Przy-przyłapaliśmy patrol Kla-kla-kla... – wdech. - Klanu Nocy na oznaczaniu naszych terenów. T-trwa walka! - wydech.
Ulga zalała jej małe ciałko. Powiedziała to co powinna. Kilku wojowników od razu ruszyło w kierunku wyjścia.
— Stójcie! — zawołał Nocna Gwiazda w kierunku Kaczeńcowego Pazura i Świetlistego Potoku. Ci od razu się zatrzymali. — Jak liczny jest ich patrol? — zapytał kocur.
Błękit wysiliła umysł przypominając sobie koty z Klanu Nocy wyłaniające się z zarośli.
— Podobny do naszego... ale na pewno któryś z uczniów uczynił to, co ja — powiedziała w końcu. Kocur skinął głową, po czym rozejrzał się po obozie. Musiał zachować zimną krew i szybko wydawać polecenia, co nie należało do najłatwiejszych.
— Świetlisty Potoku, Kaczeńcowy Pazurze, biegnijcie dalej, zaraz do was dołączymy. Błękitna Łapo, odpocznij chwilę, jeśli poczujesz się na siłach, możesz wrócić do walki, teraz jednak proszę cię o zaprowadzenie ich na miejsce...
Kotka skinęła głową. Jej oddech powoli się normował, a ona sama poczuła nowy przypływ sił. Odczekała kilka uderzeń serca i ruszyła w kierunku kotów stojących przy wyjściu.
- Będziesz w stanie biec? – zapytał Kaczeńcowy Pazur nagląco.
Kotka odkiwnęła głową.
Ruszyli. Błękitna Łapa przez chwilę dyszała ciężko, ale już po chwili przystosowała się do rytmu biegu i wysunęła na prowadzenie. Koty mknęły wśród traw i wydając z siebie bitewny wrzask dołączyły się do bitwy. Niebieska nie czuła teraz zmęczenia lecz ekscytację. Niemal tańczyła na polu bitwy, unikając kolejnych ciosów. Po chwili z krzaków za nimi wynurzyli się kolejni wojownicy z Klanu Burzy. To dodało wszystkim sił. Błękitna Łapa doskoczyła do łaciatej kotki silnie pachnącej Klanem Nocy. Obie zwarły się w „uścisku”. Któraś musiała ustąpić. Tamta przejechała burzowiczce pazurami po boku. Błękit parsknęła ze złością i odskoczyła. Zaraz jednak z powrotem znalazła się przy przeciwniczce i przejechała jej pazurami po klatce piersiowej. Nie chciała zrobić jej krzywdy tylko odpędzić. Chwilę trwało zanim nocowiczka złapała niebieską i przygwoździła ja do ziemi. Błękitna Łapa znieruchomiała w udawanym poddaniu. Kotka z Klanu Nocy ją puściła, a wtedy Błękit wyskoczyła i odbiła się od tamtej. Siła rozpędu była dość duża. Niebieska odskoczyła daleko i wyjrzała, by sprawdzić gdzie tamta. Przez polanę przetoczyła się dość duża ilość kotów, a kiedy zniknęły kotki z Klanu Nocy już nie było. Widocznie została porwana przez wir walki. Błękit polizała się po dość silnie piekącym boku i poczuła w pyszczku metaliczny posmak krwi. Postanowiła, więc zaniechać tej czynności. Rozejrzała się. Wojowników z Klanu Nocy nie ubyło, ale Jagodowa Gwiazda gdzieś wsiąkł.
***
Kotka skinęła głową. Jej oddech powoli się normował, a ona sama poczuła nowy przypływ sił. Odczekała kilka uderzeń serca i ruszyła w kierunku kotów stojących przy wyjściu.
- Będziesz w stanie biec? – zapytał Kaczeńcowy Pazur nagląco.
Kotka odkiwnęła głową.
Ruszyli. Błękitna Łapa przez chwilę dyszała ciężko, ale już po chwili przystosowała się do rytmu biegu i wysunęła na prowadzenie. Koty mknęły wśród traw i wydając z siebie bitewny wrzask dołączyły się do bitwy. Niebieska nie czuła teraz zmęczenia lecz ekscytację. Niemal tańczyła na polu bitwy, unikając kolejnych ciosów. Po chwili z krzaków za nimi wynurzyli się kolejni wojownicy z Klanu Burzy. To dodało wszystkim sił. Błękitna Łapa doskoczyła do łaciatej kotki silnie pachnącej Klanem Nocy. Obie zwarły się w „uścisku”. Któraś musiała ustąpić. Tamta przejechała burzowiczce pazurami po boku. Błękit parsknęła ze złością i odskoczyła. Zaraz jednak z powrotem znalazła się przy przeciwniczce i przejechała jej pazurami po klatce piersiowej. Nie chciała zrobić jej krzywdy tylko odpędzić. Chwilę trwało zanim nocowiczka złapała niebieską i przygwoździła ja do ziemi. Błękitna Łapa znieruchomiała w udawanym poddaniu. Kotka z Klanu Nocy ją puściła, a wtedy Błękit wyskoczyła i odbiła się od tamtej. Siła rozpędu była dość duża. Niebieska odskoczyła daleko i wyjrzała, by sprawdzić gdzie tamta. Przez polanę przetoczyła się dość duża ilość kotów, a kiedy zniknęły kotki z Klanu Nocy już nie było. Widocznie została porwana przez wir walki. Błękit polizała się po dość silnie piekącym boku i poczuła w pyszczku metaliczny posmak krwi. Postanowiła, więc zaniechać tej czynności. Rozejrzała się. Wojowników z Klanu Nocy nie ubyło, ale Jagodowa Gwiazda gdzieś wsiąkł.
***
Błękit spięła tylne łapy. Była już dość zmęczona. Wszystko ją bolało ale była gotowa bronić swojego klanu. Tym razem wydało jej się, ze Nocowiczów jest coraz mniej. Kolejne koty powoli się wykruszały. Wciągnęła powoli powietrze i odwróciła się. Musi na chwilę odsapnąć, ten bok, tak piecze… Przechyliła minimalnie głowę i za sobą dostrzegła rudego vana, powoli skradającego się w jej kierunku. Nie miała czasu ani miejsca, by wykonać jakiś unik. Wtedy coś dużego i pręgowanego skoczyło przygważdżając rudego do ziemi. Błękitna Łapa w duchu podziękowała Gwiezdnym, że istnieje ktoś taki jak Ciernista Łodyga. Nie zdążyła jednak podziękować siostrze, bo ta po pojedynku z vanem zwarła się w walce z jakąś szylkretką. Koty z Klanu Nocy powoli zaczęły się oddalać w kierunku granicy. Ostatni wojownicy pozostali na terenach Klanu Burzy, ale zadając szybkie ciosy, się wycofywali.
-Tato!
Błękit odwróciła się i dojrzała Ziołową Łapę, Migoczące Niebo oraz Świetlisty Potok. Trójka kotów stała z ponurymi minami nad ciałem Cienistego Pazura…
***
— Opuścił nas dzisiaj silny, honorowy wojownik. Kocur, który stawiał dobro klanu, ponad własne. Nasz drogi przyjaciel i zastępca, Cienisty Pazur. — Nocna Gwiazda westchnął głęboko, spoglądając na ciało. — Niechętnie to robię, jednak jako lider mam obowiązek wybrać jego następcę. Dlatego też, ogłaszam, że z dniem dzisiejszym jego miejsce zajmie Ciernista Łodyga.
Błękitna Łapa siedziała na uboczu, obok Laska. Prawie nie znała tego kota, ale świadomość że ktoś kto zaledwie dzisiaj rano wybrał ją jako jedną z członkiń patrolu nie była zbyt optymistyczna.
Ciernista Łodyga. Jej siostra została zastępcą. Niebieska kotka powinna się cieszyć, ale miała w środku jakąś blokadę. Nie mogła kiedy inni smucili się, że ktoś umarł. Wtuliła głowę w miękki kark Leśnej Łapy. Dlaczego życie nie może być proste?
Z zamyślenia wyrwała ją Fiołek. Kotka wyskoczyła z kociarni skandując.
— Mama jest zastępcą! Mama jest zastępcą! —Szybko jednak przerwała, widząc karcące spojrzenia dorosłych. Niebieska obróciła się, słysząc gniewne prychnięcie. To Żmijowa Łuska głośno wyraziła swoje niezadowolenie.
— Wszyscy powariowaliście — warknęła, patrząc srogo na lidera. — Ona?! Zastępcą? Widziałeś ją w ogóle? Jedyne, co umie, to kłapać pyskówki swoim za długim jęzorem! Myślisz, że niby co...
— Nie dzisiaj, Żmijowa Łusko — poprosiła głośno Korowa Skóra — n-nie dzis-siaj — jej głos załamał się, a słowa zastąpił płacz.
Błękit westchnęła żałośnie. Tak, to były dobre słowa. Nie dzisiaj.
***
- Co?
Czapla Łapa wzruszył ramionami.
- Tak właśnie powiedział Nocna Gwiazda, gdy byłaś w legowisku medyka. Dziś idziemy na następną bitwę, ale tym razem to my zaatakujemy pierwsi.
Błękit przewróciła oczami i zabrała się do ponownego wylizywania boku. Pazury łaciatej wojowniczki z Klanu Nocy wbiły się dość głęboko i w nocy kotka musiała co rusz biegać do legowiska medyka, by Gradowa Mordka lub Burzowe Serce pokrywali jej bok kolejnymi warstwami pajęczyny. O wschodzie słońca rana na szczęście się zasklepiła, ale wciąż wyglądała okropnie. Kotka jednak mogła bez większych problemów się poruszać, biegać a nawet skakać. Oprócz tego miała jeszcze kilka zadrapań, ale nie miały one większego znaczenia.
***
Trzynaścioro przedstawicieli Klanu Burzy o zmierzchu, wyruszyło w kierunku terenów Klanu Nocy. Cudem uniknęli zderzenia z ich patrolem, ale dalej nie poszło tak gładko. Instynkt podpowiadał niebieskiej kotce, że są już niedaleko obozu wroga. W oddali rozległ się bitewny wrzask i burzowiczów otoczyła fala kotów. Mieli znaczną przewagę liczebną i przez moment Błękitna Łapa nie wiedziała, gdzie góra a gdzie dół. Po chwili poczuła strumyk pod łapami. Z trudem uniknęła pierwszego ciosu zadanego przez kocura. W tej samej chwili dosłyszała miauknięcie. Odwróciła łepek i przykuliła się przy ziemi, by uniknąć kolejnego ciosu. Na kocura wpadł jeden z burzowiczów i zwarł się z nim w walce, więc Błękit mogła sprawdzić do kogo należał głos. W oddali dostrzegła Czaplę siłującego się z jakimś kotem. Jej brat wyraźnie przegrywał. Kotka położyła uszy po sobie i gorączkowo zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu najkrótszej do nich drogi. Na lądzie musiałaby lawirować między kotami, a w wodzie…
Wystarczyłoby parę porządnych susów i znalazłaby się przy czekoladowym, z odsieczą. Tak też zrobiła. Pierwszy skok był niepewny, ale dwa kolejne już nie. Lecąc spojrzała w dół i aż zachłysnęła się powietrzem. Nie, to niemożliwe!
Tuż pod nią leżało jakieś ciało… Ciało jej siostry. Czas stanął w miejscu. Była tylko Błękit i Ona – Ćmi Trzepot – leżąca bez życia w wodzie.
Kotka wylądowała ciężko po drugiej stronie. Natychmiast wykonała pół obrót, aby pomóc liliowej pointce. Coś jednak uderzyło ją w klatkę piersiową. Odwróciła się. Przed nią stała kotka z Klanu Nocy sycząc gniewnie. Wyskoczyła w górę, a wtedy Błękit przemknęła się pod nią. Natychmiast jednak odwróciła wzrok, by spojrzeć co z Ćmom. Odetchnęła z ulgą, widząc, że Ciernista Łodyga już stoi na siostrą pomagając jej wstać. Woda wokół ich łap zabarwiła się na czerwono. Błękitna Łapa, aż wstrzymała oddech na ten widok. Ćmi Trzepot, była ciężko ranna nie dało się ukryć. Odprowadziła kotki wzrokiem i dojrzała burą vankę pędzącą za nimi. Już miała ruszyć w pogoń, ale stwierdziła, że kotki sobie poradzą. Nie dopuściła do siebie myśli, by miało być inaczej. Pobiegła do Czapli, ale kocur z którym jej brat walczył gdzieś zniknął. Czekoladowy widząc siostrę napuszył ogonek z dumy.
- Pokonałem go – powiedział.
Błękit ledwo odkiwnęła mu głową, cały czas myśląc intensywnie.
***
Przegrywali – nie dało się ukryć.
- Wycofujemy się! – krzyknął Nocna Gwiazda.
Resztka burzowiczów posłusznie potruchtała za nim, odprowadzana wściekłymi syknięciami Klanu Nocy. Błękitna Łapa była bardzo zmęczona, ale wręcz drżała z niepokoju o obie siostry.
Weszli do obozu i od razu dostrzegli to, czego Błękit nie chciała do siebie dopuścić.
Ćmi Trzepot leżała na środku obozu. Miała błogi i spokojny wyraz pyszczka i wydawać by się mogło, że śpi. Że śpi i, że śni jej się coś miłego. Ale wcale tak nie było. Zawodząca Biała Sadzawka i reszta smutnych, osowiałych kotów. A najbardziej w oczy rzucała się Ciernista Łodyga. Kiedy tylko weszli od razu podbiegła do przywódcy.
— Ty! — spojrzała na niego hardo — To twoja wina!
Nocna Gwiazda spojrzał na ciało Ćmiego Trzepotu, a później znów na pręgowaną.
— Ciernista Łodygo, przykro mi z powodu twojej stary, ale nie miałem wpły... — zaczął, jednak kocicę nic to nie obchodziło. Ona wiedziała swoje.
— Chrzanisz! Miałeś wpływ. Och, na osty i ciernie, miałeś cholernie wielki wpływ. Mówiłam ci. Mówiłam, że to poroniony pomysł. Ale nie, po co mnie słuchać. Matko, co za debil posyła swoich wykończonych fizycznie i psychicznie wojowników w serce terenu wroga? Co chciałeś osiągnąć? Odzyskać swój zafajdany, splamiony honor? Pogrążyłeś go tylko bardziej! Jesteś liderem, niech to szlag! Powinieneś dbać o nasze bezpieczeństwo. A tymczasem co robisz? Gówno! Zaatakujmy sobie Klan Nocy, będzie fajnie, ale z nas koksiarze!
Błękitna Łapa przez moment stała – zszokowana - w bezruchu. Po chwili jednak usłyszała głos Żmijowej Łuski.
— I o co tyle krzyku? Gdyby była wystarczająco silna, żyłaby. To po prostu pokraka, która zaśmiecała nasz klan!
Błękit miała ochotę rzucić się Bengalce do gardła, jednak ubiegła ją Ciernista Łodyga. Doskoczyła do kocicy warcząc głośno.
— Nie masz prawa obrażać mojej siostry.
Buraska zeskoczyła ze węglowej i oddaliła, by z godnością zasiąść obok zmarłej pointki. Klan trwał w bezruchu nie wiedząc co zrobić lub powiedzieć. Błękit westchnęła i ruszyła w kierunku sióstr. Ułożyła się obok Ciernistej Łodygi, próbując odizolować się od problemów. Przycisnęła swój bok, do boku pręgowanej i wychyliła lekko głowę, by po raz ostatni podzielić się z Ćmim Trzepotem językami.
W środku miała jakąś blokadę.
Nie mogła płakać.
Była w szoku.
Wypłacze się później, a teraz mogła tylko być.
I wspierać.
* Jak coś pokręciłam to sorry:)*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz