Księżyce mijały, a miejsce bitwy klanów zasypał śnieg, ukrywając ślady krwi na podeschniętej trawie. Nic nie zdołało jednak wymazać jej z pamięci kotów, które w niej uczestniczyły. Dwóm członkom Klanu Burzy nie dane było nawet poznać jej wyniku; polegli w walce, jak mówili niektórzy, niesłusznej. Obserwując zachowanie kotów przed nią i po niej oraz wsłuchując się w słowa, jakie nowa zastępczyni wypowiedziała do Nocnej Gwiazdy, Świetlisty Potok stwierdziła, że to przekonanie było być może jednym z czynników, które zadecydowały o porażce. Walczyć w obronie klanu to coś zupełnie innego, niż iść do ataku, zwłaszcza, jeśli wątpi się w jego słuszność.
Co do tych, którzy zginęli - łaciata prawie ich nie znała. Trwała w żałobie jak inni, w głowie wciąż jednak widziała obraz martwego ciała ojca. Nastawienie do walki, które poprawiło się w trakcie treningów z Deszczowym Porankiem, stało się bardziej niechętne niż za kociaka. Po wielokroć rozmyślała nad tym, jaki piękny byłby świat, gdyby życie w klanie polegało tylko na dostarczaniu mu pożywienia i czczeniu Klanu Gwiazdy, bez tych wszystkich wojen i konfliktów.
* * *
Świetlisty Potok wstała wcześnie, z zamiarem wyjścia na polowanie. Teraz, kiedy nie musiała już uzyskiwać pozwolenia od mentora, realizowanie takich postanowień było o wiele prostsze. Po opuszczeniu obozu skierowała się w górę zbocza, tworząc w śniegu głębokie doły tam, gdzie jej łapy odbiły się akurat od podłoża. Miała nadzieję na schwytanie królika - nawet, jeśli byłby żylasty i wychudzony, zawsze stanowi porządne źródło energii. Była już niedaleko celu swojej wędrówki, kiedy usłyszała niepokojący dźwięk, którego na pewno nie mogła wydać zwierzyna. Pełna obaw, zmieniła kierunek, dużymi susami pędząc w stronę źródła odgłosów. Po chwili na tle błyszczącego śniegu zobaczyła kocią sylwetkę. To była Błękitna Łapa, której cętkowana sierść mocno kontrastowała z bielą wokół. Trzęsła się lekko, a z jej pyska wydobywał się ten dziwny dźwięk, w którym przestraszona Świetlisty Potok dopiero po chwili rozpoznała śmiech.
Podeszła bliżej; uczennica zdążyła już podnieść się, a teraz wylizywała łapę. Szylkretka zauważyła na śniegu ślady krwi, ale szybko stwierdziła, że niebieska jest tylko powierzchownie ranna.
- Wyglądałaś, jakbyś zjadła jagody śmierci - powiedziała, unosząc brwi. Co prawda nigdy nie widziała kota, którego spotkało coś takiego, jednak słyszała o objawach zatrucia. Błękitna Łapa spojrzała na nią ze zdziwieniem; z jej oczu nie zniknęło jeszcze także rozbawienie. - Normalny śmiech tak nie brzmi - wyjaśniła ostrożnie Świetlista. - Dlaczego ci właściwie tak wesoło?
Niebieska przeniosła wzrok na swoją zadraśniętą łapę.
- Obtarłam się o kamień...
Szylkretka postanowiła nie dopytywać; odnotowała sobie jedynie, że koty śmieją się ze znacznie większej liczby rzeczy, niż przedtem myślała. Spoglądając na koleżankę, uświadomiła sobie, że w obozie widziała Złotą Melodię, czyli nie były razem na treningu. Możliwości były dwie - albo młodsza kotka uzyskała zgodę na samodzielne polowanie, albo samowolnie wyszła z obozu. Biorąc pod uwagę to, co Świetlisty Potok o niej wiedziała, druga opcja wydawała się bardziej prawdopodobna. Cóż, jeśli już wyszła na polowanie, to niech przynajmniej coś złapie.
- Chodźmy na Północne Zbocze - zasugerowała. W śniegu ciężko byłoby złapać mysz, a króliki są większe i biały puch przeszkadza im w poruszaniu się tak samo, jak kotom.
- Dobry pomysł! - miauknęła radośnie Błękit, otrzepując się z płatków śniegu. Obie kotki ruszyły w stronę siedliska zajęczaków. Świetlisty Potok wykorzystała czas potrzebny do dostania się do celu na obmyślenie taktyki. Nawet, jeśli nie spłoszą przedwcześnie zdobyczy, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że będzie ukryta w norach. Jeżeli tak się stanie, to jedna z nich powinna spróbować dostać się do środka, a druga stać na czatach, by złapać spłoszonego królika... Wlotów do nor jest wiele, jednak będą widoczne, skoro zwierzęta korzystają z nich, by coś zjeść. Zanim zdołała poukładać sobie coś jeszcze, były już na miejscu.
<Błękit?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz