Kotka wciąż dyszała ciężko, ale skinęła głową. Przez chwilę oboje milczeli wsłuchani w śpiew ptaków, dopóki oddech Błękit się nie unormował, a ona sama nie zaczęła rozciągać łap. Ruszyli przez łąki, śmiejąc się i rozmawiając wesoło. Co jakiś czas Burzowe Serce przystawał i w skupieniu przyglądał się ziemi, poszukując jakiegoś zioła lub kwiatu. Błękitna Łapa czekała na polecenia kocura, niecierpliwie ruszając ogonem.
- Mogłabyś zerwać liście tamtego drzewa? Przydadzą nam się do przenoszenia ziół – zapytał medyk, nie przerywając pracy.
Kotka z uwagą przypatrzyła się bukowi, który stał w odległości lisa od niej.
- Jasne, nie ma sprawy! – zapewniła, po czym zaczęła się wdrapywać na jedną z niższych gałęzi. Większość liści już zwiędła i opadła, ale zachowało się jeszcze kilka. Błękit chwyciła je w zęby, po czym zaczęła schodzić po pniu z powrotem na ziemię.
- Dobrze – Burza obdarzył kotkę uśmiechem. – Chodźmy dalej.
Zatrzymywali się jeszcze kilka razy. Błękitna Łapa pozbierała parę ziół i kwiatów.
- To ci się na pewno przyda! – wykrzyknęła kotka i szczęśliwa podbiegła do kwiatów naparstnicy. – O popatrz, to na pewno tych nasion szukałeś!
Burzowe Serce uniósł spokojny wzrok. Po chwili łagodność w jego oczach zastąpiła miejsca przerażeniu.
- Błękit stój! – krzyknął i pognał w kierunku uczennicy.
- To nic takiego! – odkrzyknęła kotka, po czym wyciągnęła szyję, próbując dosięgnąć nasion. W tym samym momencie asystent medyka zbił ją z nóg. Oboje potoczyli się po trawie, ale niebieska niemal natychmiast stanęła na równe nogi.
- Zwariowałeś? – zapytała nieprzyjemnie. Jej oczy ciskały gromy.
Kocur podnosił się z ziemi z zaniepokojoną miną. Widząc jednak, że uczennicy nie jest, odetchnął z ulgą.
- Nasiona naparstnicy to trucizna – powiedział medyk, patrząc na najmłodszą córkę Białej Sadzawki.
Oczy Błękit zwiększyły się ze strachu. Sama dopowiedziała sobie końcówkę. Mogłyby ją zabić…
- Przepraszam Burzowe Serce – powiedziała kotka. Zbliżyła się do medyka i wcisnęła łepek w jego kark. – Ja tylko chciałam ci pomóc. Nie wiedziałam, że to trucizna. Naprawdę, przepraszam…
<Burza? Sorry, że tak długo nie odpisywałam>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz