Młoda kotka z zadowoleniem wygrzewała się w promieniach słońca, które skąpało skalny obóz Klanu Klifu w swoim złocistym blasku. Dzień zapowiadał się tak pięknie! Na niebie nie było widać żadnej oznaki nadciągającej burzy, powietrze aż pachniało świeżością, a nawet w kamiennych legowiskach dało się usłyszeć trel ptaków, tak harmonijnie zgrywający się z hukiem wodospadu.
Zielonooka przewróciła się na drugi bok, jednocześnie rzucając spojrzenie w stronę swojego rodzeństwa. Mniszek i Jeżówka powoli wstawali, przeciągając się i szeroko otwierając pyszczki, by ziewaniem przegonić resztki snu. Niewiele myśląc, szylkretowa energicznie podreptała w ich stronę, a następnie wgramoliła się na cynamonowy bok Miedzi, by spojrzeć na brata i siostrę z góry.
– W końcu się obudziliście! Ile można spać, leniuchy? – pisnęła z radością, a jej puchata kita znacznie wzniosła się do góry. Nim ktokolwiek zdążył jej odpowiedzieć, przez swoją nieuwagę źle postawiła łapkę i przeturlała się do przodu, prawie zarabiając przy tym siniaka.
– Powinnaś zająć się własnymi łapami, bo nawet nie potrafisz na nich ustać – mruknął nadal niewyspany liliowy kocurek, krzywiąc się jeszcze mocniej, gdy szorstki język matki przejechał po zmierzwionym czubku głowy.
Jastrząb puściła tę uwagę mimo uszu, jedynie lekko przewracając oliwkowymi ślepiami na komentarz brata. Całe szczęście, że miała siostrę, której pokłady energii również nie posiadały końca. Razem z pewnością stanowiły nieco wybuchową mieszankę, lecz nikt nie był w stanie sprzeciwić się ich uroczym oraz rozbrajającym spojrzeniom, więc zwykle wybryki uchodziły im na sucho.
– Jastrząb, co dzisiaj robimy? – Wesoły głos Jeżówki zabrzmiał tuż obok niej, więc szylkretka posłała jej szeroki uśmiech.
– Najciekawsze rzeczy pod słońcem! – oznajmiła radośnie, a nutka tajemniczości zabłysnęła w jej oczach. Nieco zniżyła swój pstrokaty łebek, zbliżając do siebie rodzeństwo. – Słyszałam, że będziemy mieć gościa…
– Gościa? A kogo takiego? – Siostra dopytywała, nie mogąc wytrzymać w miejscu z ekscytacji. Nawet Mniszek, który przez większość czasu traktował ich zabawy z dystansem, obecnie przysłuchiwał się rozmowie.
Nim jednak szylkretowa zdołała im odpowiedzieć, w wejściu do żłobka ukazała się wysoka sylwetka czekoladowego zastępcy Klifiaków. Przyczajona Kania grzecznie przywitał się z Miedzią, która widocznie oczekiwała jego przybycia - w zaledwie kilka uderzeń serca pożegnała się z dziećmi i wybiegła z legowiska, pragnąc rozprostować kończyny po tylu księżycach niańczenia kociąt.
– Dziadek! – krzyknęła entuzjastycznie Jastrząb, dobiegając do smukłych łap starego kocura. W jej ślady poszła także Jeżówka, a Mniszek z dozą niepewności przywitał się z cętkowanym, podchodząc nieco bliżej.
– Cześć, maluchy – miauknął na powitanie zastępca, obejmując ogonem chichoczące wnuczki.
Zielonooki, mimo swojej poważnej funkcji, zawsze potrafił znaleźć dla nich choć trochę czasu i nieraz zaglądał do kociarni, by ulżyć Miedzi w opiece nad potomstwem. Jej pierworodna uwielbiała słuchać jego wspaniałych opowieści o czterech klanach, o tylu bitwach i wojnach… Była zafascynowana postacią Kani podobnie, jak i Jerzyk, więc cieszyła się za każdym razem, gdy dziadek przychodził w odwiedziny. Mogła dowiedzieć i nauczyć się tylu ciekawych rzeczy!
– Słyszałem, że ostatnio bardzo rozrabiacie. Czy to prawda? – zapytał czekoladowy, przybierając z lekka poważniejszy ton, co speszyło kocięta.
– Ależ skąd, dziadku! Nic z tych rzeczy, my jesteśmy najgrzeczniejsi w całym klanie! – Jastrząb zaprotestowała, stając w obronie brata i siostry (chociaż to właśnie ona była inicjatorką większości problemów).
– No właśnie. Co złego, to nie my – uśmiechnęła się niewinnie Jeżówka, uroczo przechylając łebek w lewo.
– Powiedzmy, że wam wierzę… A ty co na to powiesz, Mniszku?
– Ja? – mruknął liliowy, nieco zdziwiony, że to na nim skupiła się cała uwaga. Dokładnie przyglądał się otaczającym go kotom, lecz po znaczącym spojrzeniu rzuconym mu przez siostry, szybko odparł. – Ja też uważam, że nie sprawiamy żadnych problemów.
– W takim razie chyba zasłużyliście na jakieś fantastyczne opowieści, hm? – Przyczajona Kania ułożył się wygodnie obok kociąt, a uradowane rodzeństwo otoczyło go roześmianym kółeczkiem.
– Tak, tak, prosimy!
– Opowiedz nam coś interesującego!
– Chcę usłyszeć historię!
– Dobrze, dobrze, pomyślmy… – Cętkowany kocur nieco zmrużył oczy, próbując przypomnieć sobie jakiś ciekawe anegdoty. Po kilku chwilach na jego pysk powrócił uśmiech i miauknął. – A zastanawialiście się kiedyś nad swoimi imionami? To jedna z najistotniejszych części waszych osobowości, w końcu każde z nich ma jakieś znaczenie i nosi ze sobą pewne cechy.
Zaskoczone kocięta wymieniły między sobą spojrzenia, emocjonując się słowami dziadka. Jastrząb ponownie wystąpiła przed rodzeństwo, przecząco kiwając główką w odpowiedzi i poprosiła starszego kocura, by kontynuował.
– W takim razie posłuchajcie – zaczął czekoladowy, a jego wzrok wylądował na liliowym futrze kocurka. – Mniszku, twoje imię pochodzi od żółtego kwiatu, często wykorzystywanego przez medyków w celu uśmierzenia bólu.
Syn Jerzyka uniósł łebek w wyrazie zaintrygowania, gdyż kwiaty zajmowały w jego sercu niezwykle ważne miejsce. Przysunął się bliżej do kocura, wypytując go o więcej informacji.
– Cóż, każdy mlecz z wiekiem staje się dmuchawcem. Choć ta forma jest piękna, niestety nie jest trwała i wystarczy nawet najlżejszy podmuch, by odleciała wraz z wiatrem… Ale nie martw się – uspokoił zmartwionego wnuczka, puszczając mu oko. – Nawet drobne nasiona dmuchawca wiodą pełne przygód życia. Podobnie jak ptaki mogą przemierzać przestworza, beztrosko czerpiąc z czystej postaci wolności ponad chmurami.
– A ja, dziadku? Co oznacza moje imię? – Ciszę pełną zadumy, która wypełniła żłobek po słowach zastępcy, przerwało gorliwe pytanie kotki o charakterystycznych, dwukolorowych ślepiach.
– Twoje, Jeżówko?
– Pewnie pochodzi od jeża! – wtrąciła się pstrokata szylkretka, figlarnie trącając siostrę ogonem. – Wiecie, tego śmiesznego stworka z kolcami, który tupta dokądś nocą?
Przyczajona Kania zaśmiał się cicho pod nosem, jednocześnie odciągając zaczepiającą rodzeństwo kotkę na bezpieczną odległość.
– Nie do końca, Jastrząb. Jeżówki to delikatne kwiaty, które swoim pięknem przyciągają wiele szlachetnych owadów, między innymi barwne motyle czy też pracowite pszczoły. To dzięki nim następnie produkowany jest miód, przynoszący ukojenie i błogość. Są to rośliny wieloletnie, dlatego stanowią ważny element naszego otoczenia i są dla wielu żyjątek ostoją, lecz one też potrzebują czasu na zmianę… Dlatego musimy wykazywać się cierpliwością. Tak, jak i Jeżówki opiekujące się słabszymi w pełni swoich sił, musimy im poświęcić własne zaangażowanie, gdy to one tego potrzebują.
Mała szylkretka zamilkła, widocznie analizując słowa czekoladowego. Na jej pyszczku malował się pewien wyraz zamyślenia, którego jej siostra nie była w stanie rozpracować.
– A ja? O co chodzi z moim imieniem, dziadku? – Półdługowłosa wgramoliła się między jego długie, smukłe łapy i spojrzała na niego pełnym oczekiwania wzrokiem. – Mniszek może latać i przeżywać niesamowite przygody, Jeżówka daje z siebie wszystko i czasami potrzebuje chwili wytchnienia, a co ze mną?
– Twoje imię, Jastrząb – zaczął cętkowany, zniżając pysk do jej poziomu. – Pochodzi od wielkiego łowcy nieba, ptaka o wzroku bystrym i dokładnym. Jastrzębie są niezwykle silne oraz stanowią postrach nawet wśród nas, wojowników, gdyż bez trudu potrafią porwać młode kocię… – Zdumione okrzyki rozległy się wśród rodzeństwa, lecz starszy kocur szybko ich uspokoił. – Tak, czasami są przerażające, lecz póki trzymamy się razem, nawet one nie są nam straszne.
Kotka nie mogła uwierzyć własnym uszom. Naprawdę jej imię pochodziło od tak odważnego stworzenia? Z niedowierzaniem spojrzała na własne, drobne łapki, starając się poczuć w nich tę nieziemską siłę.
Jeśli to wszystko było prawdą… Ich imiona faktycznie nosiły wielką moc, o której mówił dziadek. Gdyby tylko potrafiła wznosić się w przestworza i tak świetnie polować, mogłaby pomóc tylu kotom i zostać najwspanialszą wojowniczkę wśród czterech klanów!
Z podekscytowaniem odwróciła się w stronę rodzeństwa, chcąc porozmawiać z nimi o dopiero co odkrytych informacjach, lecz widok układających się do snu kociąt sprawił, że zapomniała o własnych planach w oka mgnieniu.
– No nie wierzę, że znowu będziecie spać! – Jęknęła przeciągle, machając długą kitą na boki. – Czasami nie da się z wami wytrzymać!
I choć Jastrząb miała ochotę na siłę wyciągnąć ich z legowiska, po kilku uderzeniach serca sama szeroko ziewnęła, zwijając się w pstrokatą kulkę przy cieple Mniszka i Jeżówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz