— Możemy spróbować poszukać głównego wyjścia. Tylko trzeba będzie uważać, by nie zostać zasypanym przez zapadające się korytarze. — ostrzegła łaciata.
Kurka nieufnie je powąchał. Zapach zwierzęcia zdawał się być zwietrzały. Osadzony strachem. Fuknął. Czuł się coraz bardziej nieswojo w ziemnej pułapce.
— Idziesz, czy wymiękasz? — rzuciła Sroczka, kierując się do tunelu.
Zmarszczył pysk i podążył za nią. Nie miał zamiaru wypaść na słabego. Nie przed kotką. Stawiając ostrożnie łapy szedł za nią w ciasnym tunelu.
— Mógłbyś nie chuchać mi na ogon? — syknęła zirytowana.
Czarny wywrócił oczami, zwalniając kroku. Tunel zdawał się coraz bardziej zwężać.
— Widzisz coś? — mruknął cicho.
Nie miał zamiaru guzdrać się tyle czasu, by nie osiągnąć nic. Srocza Łapa zatrzymała się.
— Więcej tuneli. Jeden mniejszy od drugiego. Z niektórych czuć zapach świeżego powietrza. — oznajmiła. — Wolisz krótszą, ale trudniejszą trasę? Ja się przecisnę, ale ty i twoje kudły...
Prychnął niezadowolony. Nie był kocięciem by sobie nie poradzić.
— Krótsza.
— Dobrze, ale nie mam zamiaru potem przepychać twojego zadu, jeśli gdzieś utkniesz. — wytknęła mu, zerkając na niego roześmianym spojrzeniem.
Kiwnął łbem, uciekając od niej wzrokiem. Kotka ruszyła do przodu. A on parę kroków za nią. Czuł jak futro nieprzyjemnie wciera się w ziemię. Jak grunt uciska go z każdej strony. Lęk przed utknięciem obudził się gdzieś głęboko w kocurze. Przyspieszył mimowolnie. Chciał mieć to już z głowy. I już nigdy więcej nie być w takiej.
— Ej! Nie pchaj mnie swoim łbem. — kotka pacnęła go tylną łapą. — Jak ja się zaklinuje to i ty nie wyjdziesz. — uświadomiła mu.
Syknął cicho.
— Szybciej. — zażądał.
— A co? Klaustrofobie masz? — prychnęła.
Nie odpowiedział. Z każdym krokiem woń świeżego powietrza była mocniejsza. Całkowita ciemność powoli traciła na mocy. Mimo to cały widok zasłaniał mu zad Sroczej Łapy.
— Już zaraz będziemy na zewnątrz. — oznajmiła.
Z łatwością przecisnęła się przez otwór, ukazując przed nim malujący się dotychczas nieznany zagajnik lasu. Porozrzucane głazy zdobiły ściółkę leśną. Drzewa spokojnie falowały na wietrze.
— Tak ci się spieszyło, a teraz mam sterczysz? Spodobało ci się jednak? — zaśmiała się lekko.
Kurka zmarszczył nos i ruszył ku wyjściu. Przednie łapy dotknęły miękkiej łapy. Łeb wyszedł z ziemnej groty. Już chciał ruszyć ku kotce, ale poczuł opór. Jego zad nie wyszedł wraz z nim.
— Utknąłeś? — zapytała, spoglądając na kocura z niedowierzeniem.
Niechętnie kiwnął łbem.
<Sroczko?>
— Idziesz, czy wymiękasz? — rzuciła Sroczka, kierując się do tunelu.
Zmarszczył pysk i podążył za nią. Nie miał zamiaru wypaść na słabego. Nie przed kotką. Stawiając ostrożnie łapy szedł za nią w ciasnym tunelu.
— Mógłbyś nie chuchać mi na ogon? — syknęła zirytowana.
Czarny wywrócił oczami, zwalniając kroku. Tunel zdawał się coraz bardziej zwężać.
— Widzisz coś? — mruknął cicho.
Nie miał zamiaru guzdrać się tyle czasu, by nie osiągnąć nic. Srocza Łapa zatrzymała się.
— Więcej tuneli. Jeden mniejszy od drugiego. Z niektórych czuć zapach świeżego powietrza. — oznajmiła. — Wolisz krótszą, ale trudniejszą trasę? Ja się przecisnę, ale ty i twoje kudły...
Prychnął niezadowolony. Nie był kocięciem by sobie nie poradzić.
— Krótsza.
— Dobrze, ale nie mam zamiaru potem przepychać twojego zadu, jeśli gdzieś utkniesz. — wytknęła mu, zerkając na niego roześmianym spojrzeniem.
Kiwnął łbem, uciekając od niej wzrokiem. Kotka ruszyła do przodu. A on parę kroków za nią. Czuł jak futro nieprzyjemnie wciera się w ziemię. Jak grunt uciska go z każdej strony. Lęk przed utknięciem obudził się gdzieś głęboko w kocurze. Przyspieszył mimowolnie. Chciał mieć to już z głowy. I już nigdy więcej nie być w takiej.
— Ej! Nie pchaj mnie swoim łbem. — kotka pacnęła go tylną łapą. — Jak ja się zaklinuje to i ty nie wyjdziesz. — uświadomiła mu.
Syknął cicho.
— Szybciej. — zażądał.
— A co? Klaustrofobie masz? — prychnęła.
Nie odpowiedział. Z każdym krokiem woń świeżego powietrza była mocniejsza. Całkowita ciemność powoli traciła na mocy. Mimo to cały widok zasłaniał mu zad Sroczej Łapy.
— Już zaraz będziemy na zewnątrz. — oznajmiła.
Z łatwością przecisnęła się przez otwór, ukazując przed nim malujący się dotychczas nieznany zagajnik lasu. Porozrzucane głazy zdobiły ściółkę leśną. Drzewa spokojnie falowały na wietrze.
— Tak ci się spieszyło, a teraz mam sterczysz? Spodobało ci się jednak? — zaśmiała się lekko.
Kurka zmarszczył nos i ruszył ku wyjściu. Przednie łapy dotknęły miękkiej łapy. Łeb wyszedł z ziemnej groty. Już chciał ruszyć ku kotce, ale poczuł opór. Jego zad nie wyszedł wraz z nim.
— Utknąłeś? — zapytała, spoglądając na kocura z niedowierzeniem.
Niechętnie kiwnął łbem.
<Sroczko?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz