BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

03 listopada 2022

Od Nastroszonej Łapy

Spadł śnieg. Pokrył całą ziemię, odmrażając mu łapy. Nie cierpiał go właśnie z tego powodu. Zimno było nieprzyjemne, nawet jeśli miał dłuższe futro, które powinno go ocieplać. Jednak miał z nim jeszcze inne, złe doświadczenie. Nie tak dawno on i Turkuć po pastwili się nad Paskudną Łapą, wpychając jej biały puch do gęby. I chociaż jej łzy i mina były przezabawne, to widok Tulipanowego Płatku, która ich na tym nakryła sprawił, że serce mu na moment stanęło. Tak długo ukrywał przed kotką swoje przewinienia, że nie spodziewał się, że kiedyś nadejdzie moment, gdy się o nich dowie. Ale to też była jego głupota. Mógł pomyśleć, a nie znęcać się nad czekoladową w obozie, gdzie wszyscy mogli to zobaczyć. Z kocięciem jednak było trudno wyjść poza obóz, a dzieciak przekonał go, że pastwienie się nad jego partnerką, będzie wspaniałym pomysłem. 
Wracał właśnie z treningu z Obsranym Echo. Znów go zirytowała, przez co szedł podbuzowany. Nienawidził jej. Trzepał niezadowolony ogonem, strosząc swoją sierść, kierując kroki ku legowisku uczniów. Chciał odpocząć, zapomnieć o tych wszystkich problemach, które zwaliły mu się na głowę, jednak ktoś miał inny plan na zakończenie jego dnia. Matka zaszła mu drogę, przez co stanął, mrugając zaskoczony. Czego ona chciała? Znowu będzie gderać, że powinien poszukać sobie znajomych w swoim wieku?
— O co chodzi? Nie mam czasu na rodzinne pogaduszki — burknął, chcąc ją wyminąć. 
— Dotyczy to też twoich postępów i edukacji, więc będziesz musiał znaleźć chwilę — mruknęła tonem nie znoszącym sprzeciwu. — Idziesz ze mną. Teraz — nakazała, kierując się w stronę wyjścia z obozu.
Strzepnął uchem. Korciło go za nią nie iść, ale ta zaraz zrobiłaby mu raban na cały klan, więc ruszył jej śladem, dość niechętnie. Dlaczego jednak do rozmowy, musieli wyjść aż poza obóz? Czyżby Echo nagadała jej głupot i teraz miał ponieść tego konsekwencję z dala od gapiów? Oby nie... Zapomniał już, że matka mogła interesować się jego postępami w nauce. W końcu jej dzieci musiały być idealne...
— No o co chodzi? — zapytał, oczekując wyjaśnień, gdy tylko kocica się zatrzymała i odwróciła w jego stronę.
— Zanikające Echo powiadomiła mnie o twoich postępach — zaczęła spokojnie, by zaraz przybrać surowszy wyraz pyska. — A raczej ich brak. Z jej słów wynika, że mimo tylu księżyców na treningu, wciąż sobie nie radzisz. Chcesz mi to wytłumaczyć?
Zamrugał zdziwiony. Jak to sobie nie radził? A to wronia strawa! A kto ostatnio upolował mysz i jej wlał? Ta bezoka gnida zaczęła go bardzo denerwować. Jak nie znęcała się nad nim na treningu, to nasyłała na niego jego matkę. 
Przybrał wkurzony wyraz pyska, prychając pod nosem.
— Ona kłamię. Jestem od niej lepszy i zazdrości. Musiałem sam przez większość czasu trenować, bo jej się nie chciało tyłka z posłania podnosić, a jak już to zbierało jej się na spanie, ryczenie lub znęcanie nade mną — Nastroszył się. — Umiem polować i walczyć. Mogę ci to udowodnić. Ta flądra kłamię!
Był w stanie to zrobić! Jeżeli niebieska wątpiła, mogła łatwo się o tym przekonać, testując jego prawdomówność. 
Matka zmierzyła go czujnym spojrzeniem, po czym podeszła do niego i poprawiła jego zmierzwione futro. Skrzywił się. Nie był już kociakiem, by musiała to robić! Chociaż ostatnio zaniedbał czyszczenie sierści, jak mentorka wytknęła mu, że za bardzo o nią dbał niczym gej. 
— Dobrze, wierzę ci w takim razie. Jednak twoje zachowanie i tak mnie martwi. Nie mówisz mi niczego. Dowiedziałam się, że masz partnerkę dopiero jak było to dla ciebie wygodną wymówką. I to po tym, jak Echo powiedziała, że jesteś gejem. Chciałabym też wiedzieć, skąd nasunęły jej się takie... wnioski — mówiła spokojnie, jednak w jej głosie brakowało ciepła.
Ugh, no tak. Zapomniał, że Obsrane Echo chamsko jej o tym powiedziała, po tym jak wkopała go w randkę, ćpając w Porze Opadających Liści na gej łące. Sądził, że matka o tym zapomniała, mylił się. Nie mogła jej wierzyć! Nie mogła! Musiał jej to wyjaśnić! A najlepiej powinna zabić tą szmatę, póki jeszcze nie była świadoma tego, że szykował jej grób. 
— Bo nie potrzebuje niańki! Jestem już duży i nie muszę się ci zwierzać — Skręciło go ze złości. — Nie jestem gejem! Mówiłem ci byś jej w to nie wierzyła! Ona ma chore fantazję! Nienawidzi mnie i na każdym kroku stara się zniszczyć moje życie! — warknął, wysuwając pazury i zatapiając je w śniegu. — Nie cierpię gejów, są obrzydliwi i chorzy, a ta o tym wie i na siłę stara się mnie zeswatać z Szyszkową Łapą! A czemu? Powiedziała, że wyglądam jak gej, Zajęcza Łapa też to mówiła, dlatego mam w dupie układanie tej sierści, będę chodził brudny, by przestali mi wytykać to, że za bardzo o nią dbam, jak jakiś pizduś! I tak, mam dziewczynę. Lubię ją, lubię kotki, a nie kocury! — Zatuptał ze złości łapami, nie radząc sobie z szalejącymi w nim emocjami.
Tak... Powiedział matce o tym zagraniu poniżej pasa. Był na randce z Szyszkiem, fakt, ale do niczego nie doszło! Wariatka go naćpała! To nie była prawda, a kocura już pogonił! Jedyne co uratowało go przed zachowaniem życia to to, że powiedział mu o tym, że interesuję się również kotkami, co wskazywało na to, że była dla niego jeszcze nadzieja na wyleczenie się z tej choroby! 
— Najwidoczniej potrzebujesz, skoro nadal bawisz się jak maluch z kociętami w żłobku — odpowiedziała mu krótko. — Więc dopóki będziesz to robił, nie będę cię traktowała jak dojrzałego. Powinieneś znaleźć sobie towarzystwo odpowiednie do swojego wieku, skarbie — poczuła go. Jego wybuch złości nie zrobił na niej wrażenia. — Dosyć, uspokój się. — Skarciła go. — Zeswatać z Szyszkową Łapą? Za kogo ona się ma? Nie wyglądasz na geja, a twoja mentorka ma niepokolei w głowie —Zmarszczyła brwi. — Twoją dziewczynę powinieneś traktować lepiej niż pozwalać jakiemuś bachorowi się nad nią znęcać. Widziałam też, że go nawet do tego zachęcałeś. Co ci do głowy strzeliło? Jeśli to twoja partnerka, nie powinieneś na coś takiego się godzić, szczególnie zważywszy na to, jak potem wyglądała — fuknęła, kładąc po sobie uszy.
Poczuł jak jego uszy robią się czerwone ze wstydu. Wcale nie bawił się z kociętami...! On tylko... Wychowywał nowe pokolenie, które sprawi, że kotki padną przed nimi na kolana! Aż tak trudno było to zrozumieć? To nie był jego kolega, tylko uczeń!
— Moja mentorka jest nienormalna. Jak już chcesz wiedzieć to mnie krzywdziła — burknął. — Mówiłem o tym liderowi, ale nadal nic z tym nie zrobił... 
— Słucham?! — Matka najeżyła się wściekle, wyciągając pazury. — Ten oblech śmiał cię dotknąć pazurami?! — syczała, kładąc po sobie wściekle uszy. Przytuliła go i polizała uspokajająco za uchem, co wywołało w nim szok i niedowierzanie. Co ona tak reagowała? To przecież było już tak dawno temu, a zachowywała się jakby kocica krzywdziła go dzisiejszego dnia! A zresztą... Radził sobie. No... No prawię. — Nie martw się. Już ja się tym zajmę. Pójdziemy do lidera jak tylko wrócimy do obozu. — Zarządziła. 
Było to... miłe, że okazała pierwszy raz w życiu troskę o jego dobro. Chociaż... Może kierowała się nie matczyną opieką, a przeświadczeniem, że żadna lampucera, nie powinna ranić jej kociąt z Klanu Gwiazdy? To do niej bardziej pasowało.
— A co do Paskudnej Łapy... No proszę cię. Słyszysz jej imię? Mówi samo za siebie. Pamiętasz jak w żłobku się ciągle darła jak opętana, gdy ktoś do niej podchodził? Ja tak pomagam jej ze strachem! I nawet wychodzi, bo się mnie słucha — Uśmiechnął się szeroko, uwalniając z jej uścisku. — No czasem strzela focha, ale zaraz ją ustawiam do pionu. Tak trzeba, a zresztą ona i ja to moja sprawa. Jak zostaniemy wojownikami to zrobię jej kocięta, więc będziesz mogła nacieszyć się wnukami. 
O tak. Matka powinna już się przygotowywać do roli babci. Miał marzenie i zamierzał je spełnić, gdy tylko uda mu się uzyskać z Paskudą tytuł wojownika. Oby tylko na nią nie czekał wieczności. Bo patrząc na jej postępy w nauce, to było to bardzo prawdopodobne.
— Pomaganie ze strachem to coś innego, niż pastwienie się nad nią — wytłumaczyła. — Jeśli jeszcze raz zobaczę takie zachowanie od ciebie, nie będziemy tak miło rozmawiać. Jesteś ponad takie zagrywki — przypomniała mu. Na wieść o wnukach, skrzywiła się. — Nastroszony, pamiętaj, ze sam jesteś jeszcze dzieckiem, a kocięta to wielki obowiązek. I nie mów tak, jakbyś ty miał tylko o tym decydować. Kotka też musi się na to zgodzić. Nie chcę wnuków tak wcześnie, synu — powiedziała mu jasno, wciąż zaniepokojona tą myślą. — To nie zabawki, które można porzucić po tym, jak się znudzą. Paskuda może nie być ostatnią kotką, którą poznasz i się zakochasz, a kocięta powinny być tylko z tą, z którą jesteś pewien, że będziesz na długo.
Mówiła to osoba, która puściła się z samotnikiem, by zrobić sobie kocięta, a potem wmawiać wszystkim, że pochodzą od Klanu Gwiazdy... Ta... Coś mu tu nie pasowało. A może uwierzyła w to tak bardzo, że te modlitwy uważa za "partnerstwo" z duchami, które nawet nie istniały? No chyba, że tylko w jej głowie. 
— Ale to nie ja będę zajmował się kociętami, a Paskuda. Chcę zobaczyć jak rośnie jej brzuch i jak się męczy — zaśmiał się pod nosem. — Zgodziła się już na to, bo została moją partnerką. To mi wystarczy. No i nie będzie jedyną. Chcę jeszcze dorwać Zajęczą Łapę i może Pszczołę i Cedr, też są niczego sobie... Wszystkim zrobię brzuch i spełnią swój obowiązek. To w końcu kotki, do niczego innego się nie nadają. 
— Dziecko... — miauknęła z niedowierzaniem. — Co ty mówisz?! Kto ci takich bzdur naopowiadał?! — warknęła wściekle. — Jak to chcesz patrzeć jak się męczy? Jak to każdej brzuch? Kotki do niczego innego się nie nadają? Słyszysz ty siebie w ogóle?! — wysunęła pazury, wywijając krótkim ogonem na boki.
Przewrócił oczami. No tak. Zapomniał, że jego matka tego nie zrozumie. Sama przecież należała do tej słabej płci.
— Nikt. To moje obserwację. Kocury rządzą, kotki służą i rodzą kocięta, czyli przyszłość naszego klanu. Dlatego nie lubię gejów, bo odbierają klanowi przyszłość oraz nowe pokolenie, które później zajmie nasze miejsce. — wyjaśnił to jej na spokojnie. — No dobrze, dobrze. To każe komu innemu zrobić im brzuchy, skoro nie chcesz tylu wnucząt. — I tak zamierzał się zabawić. Matka go nie zmusi do tego, aby zrezygnował i zgrywał świętoszka. — Nie wiem o co się wściekasz... Nadają się jeszcze do wychowywania dzieci. — przypomniał to sobie, po czym na nią spojrzał. — Powinnaś to przecież wiedzieć. Jesteś kotką.
Cofnęła się aż, jeżąc po całej długości grzbietu.
— Jako twoja matka, zakazuję ci robić czy nawet myśleć o którejkolwiek z tych rzeczy — Wbiła w niego niemalże mordercze spojrzenie. — Masz mi to teraz obiecać. Albo pójdę do lidera z wnioskiem o cofnięcie cię do rangi kociaka, bo to nie będzie dorosłość, w którą wrośniesz. Nie pozwolę na to. — zagroziła. — Od dzisiaj masz codziennie wieczorem się u mnie stawiać i będziemy się modlić do Klanu Gwiazdy. Razem.
Zamarł, rozdziawiając pysk w szoku i oburzenia. Co takiego?! 
— Co?! — Chciała go cofnąć do rangi kocięcia?! Przecież... Przecież to wstyd! I to ona mówiła? Ta, która chroniła swoje dobre imię, by żadne jej dziecko go nie skalało?! Położył po sobie uszy, gryząc się w język. No i głupku po co była ci ta szczerość? Myślałeś, że ona to przyjmie do wiadomości i poklepię po główce, będąc z ciebie dumna? No... Możliwe, że podświadomie na to liczył. Przecież dominacja nad kotkami, to była prawdziwa siła. Siła i wielkość. A ona chciała, by przestał tak tchórzyć i wszystkim ulegać! Nie rozumiał jej oburzenia. 
— Nie zamierzam być żadnym kociakiem! — pisnął, machając kita na boki. — I jak to modlić?! Jestem już duży! Nie potrzebuje ponownie przeżywać tego piekła, bo coś ci się ubzdurało! Ja i modlenie się zostały zerwane z dniem, gdy zostałem uczniem! Nie masz już nade mną żadnej władzy! Mam wolną wole! Nie możesz mi jej odebrać!
Nie wytrzymała i uderzyła go w pysk, łapą ze schowanymi pazurami. Ból na chwilę go zaćmił, przez co musiał zacisnąć oczy. To nie było lekko. Wojowniczka miała parę w łapie. Zapadła chwila ciszy między nimi, przerywana jedynie ciężkim oddechem kotki.
— To jest koniec tej dyskusji. Będziesz się ze mną modlił, codziennie i nie chce już słyszeć o tym... czymś bo wylądujesz w żłobku — oznajmiła, przełknąwszy ślinę i biorąc głębszy wdech. — Nie mam zamiaru dłużej z tobą na ten temat rozmawiać. Rozumiesz?
Skrzywił się bardziej, poruszając żuchwą, by ból rozszedł się po ciele. Wbił wzrok w ziemię, strosząc sierść do granic możliwości. 
Znów mu odebrała wolność. Ponownie. Sądził, że gdy uda mu się wyrosnąć, uwolni się od niej, od tych jej chorych ideologii na zawsze. Że nie będzie wtrącać się w jego życie. A teraz? Teraz mu groziła, zamykając go ponownie w swoich łapach, które chciały nim dyrygować jak jakąś marionetką. 
— Jasne — rzucił kąśliwie. — Przepraszam mamo. Na pewno dzięki tym modlitwą, będę "naprawiony" — prychnął, mało wierząc w te sprawy.
Tak. Uległ. Niestety. Wiedział jaka była niebieska i obawiał się, że byłaby zdolna spełnić swoje groźby. Nie chciał wrócić do żłobka i przeżyć ten wstyd, który ciągnąłby się za nim do końca życia. Siostra zostałaby wojownikiem, a on siedziałby cofnięty w rozwoju, jak jakiś debil. Nie mógł do tego dopuścić, nawet jeśli kosztowało go to wiele wyrzeczeń. 
— Nie tym tonem — warknęła, unosząc wysoko łeb. — Nie będziesz tak mówił do matki. Chyba, że potrzebujesz spotkań i rano i wieczorem. Spójrz na mnie — rozkazała, podchodząc do niego. — Potrzebujesz? — zmarszczyła chłodno brwi.
Zacisnął pysk, mordując ją wzrokiem. Widać było po nim szczerą pogardę do jej osoby. Nienawidził jej, bardzo. Nie rozumiała go. Wymuszała na nim te swoje chore przekonania oraz wiarę w coś co nie istniało. 
— Nie potrzebuję. — wycedził, czując jak humor psuje mu się już doszczętnie. 
Jego wzrok i ton doprowadziły ją do szału. Zamachnęła się i uderzyła go jeszcze raz, nie kontrolując własnych łap.
— Jeszcze raz spróbuj coś w ten sposób do mnie powiedzieć. — Tym razem to ona wycedziła, unosząc łeb. — Powinieneś być wdzięczny, że próbuje naprawić twoje zachowanie. Twoje wychowanie. Więc okaż mi trochę szacunku, a nie pyskujesz jak jakiś smarkacz.
Ta żałość jaka go ogarnęła była potworna. Nie chciał się rozryczeć, chociaż kusiło. Przełknął żal gromadzący się w jego gardle, masując pysk i burcząc coś pod nosem. 
— Trochę na to za późno, nie uważasz? — rzucił, od razu się kuląc, bojąc się, że znów dostanie w mordę. — Nie bij! Nie chciałem tego powiedzieć... 
Stanęła centralnie przed nim, z miną zbyt spokojną, zbyt kamienną by być naturalną.
— Może późno, jednak nie za późno — powiedziała, wygładzając futro na grzbiecie. Polizała go ostrożnie po czole, a jej spojrzenie złagodniało delikatnie. — Cieszę się, że nie chciałeś, jednak następnym razem pomyśl dwa razy zanim coś powiesz — mruknęła chłodno.
Położył po sobie uszy, prostując się i patrząc na nią niepewnie. 
— Mam... z tym problemy. Ale postaram się pohamować swój język. — To co się stało było dziwne, ale nie zamierzał nic mówić. Ważne, że się uspokoiła. — To... to mam też przychodzić rano? — zapytał poddając się już totalnie. 
Wolał nie dostawać w pysk co chwile i denerwować ją bardziej. Znów poległ przed niebieską, która całą swoją osobą, przypominała mu o tym czego nie cierpiał. O sile, której nie potrafił zdobyć, a tym bardziej wykorzystać przeciwko niej. 
— Byłabym dumna, gdybyś przychodził — zaczęła, by zaraz westchnąć cicho. — Ale zostańmy przy wieczorach. Wtedy dobrze widać Gwiazdy — miauknęła, odzyskawszy chociaż trochę spokoju. 
— Dobrze... — wypuścił ciężko powietrze. — To mogę wrócić już do obozu? Chciałaś pogadać z liderem — przypomniał jej o tej sprawie, wlepiając wzrok w swoje łapy. 
— Tak. — Jej wyraz pyska stał się bardziej zimny i kamienny, gdy zwróciła wzrok w stronę obozu, jakby już szukając Rudzikowy Śpiew. Dała mu znać krótkim ogonem, że czas wracać, kierując się ku odległej, rudej plamie. 
Poczłapał za nią niczym skazaniec, obserwując to z jaką władczością się nosiła. Też chciał być taki. Też chciał walić każdego po pysku, budzić strach i mieć ten szacunek. Dlaczego nie mógł być taki jak ona? Czemu zarzucała mu, że to co czynił było złe, gdy sama prezentowała sobą podobną postawę? 

[przyznano 5%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz