Cóż tu dużo powiedzieć. Pora nagich drzew nadeszła tak jak wszyscy się spodziewali. No może wszyscy oprócz Koperka. Już od samego początku nie podchodził do tej pory zbyt dobrze. Wrzosowa Pogoń już postanowiła ograniczyć wycieczki kociaka poza żłobek, jakby ten mógł sobie w obozie pełnym kotów zrobić krzywdę. Przecież biały puch, który spadł pewnego dnia z nieba nie zrobi małemu kociakowi krzywdy. Nie rozumiał o co jego mama tak się martwiła! Część jego podróży, które miały na celu zwiedzić obóz spełzło na niczym przez to właśnie ograniczenie. Jak on ma poznać cokolwiek jeśli mama będzie ciągle się o niego martwić? Znaczy, dobrze, że się martwiła, jednak nie musiała aż tak bardzo się martwić. On nie miał zamiaru przecież wpakowywać się w żadne kłopoty. Nikogo nie miał zamiaru zaczepiać niepotrzebnie, bądź bić się z kimś tylko dla zabawy. To nie miało dla niego sensu!
Wyszedł on z żłobka i stanął nagle. Musiał przemyśleć gdzie chciał iść i co robić. Musiał stworzyć plan! Plan idealny, aby mamy nie martwiły jego wybrykami i by jednocześnie spełnił jego potrzeby. Jednak jak ma on ułożyć plan, gdy nie wie co spotka na swej drodzę?! Było to po prostu nie możliwe, więc szybko odrzucił pomysł planu i wrócił do improwizacji i daniu się ponieść swym łapą.
Z każdym wydechem z buzi kocura wychodziła biała para. Czemu tak się działo? Jego duch wychodził powoli z jego ciała? Zasłonił łapami swój pysk. Nie mógł pozwolić mu na wyjście! A co jak wyjdzie całkowicie? Koperek nie będzie miał ducha i tym samym nie będzie szczęśliwy w Klanie Gwiazdy, bo tam nigdy nie pójdzie, a to wszystko przez ten mały błąd. Czym było to spowodowane? Nudą? Zimnem? Nie wiedział! Jego zasłonięcie pyska przednimi łapami skutkowało tym, że maluch upadł na ziemię pokrytą białym puchem. Ugh! Gdyby tylko nie ta dusza i dalej by stał!
Musiał teraz podjąć ważny wybór. Wolał, może, dopuścić do ucieczki jego duszy, ale za to móc chodzić czy nie dopuścić do możliwości ucieknięcia duszy, ale za to nie móc przemieszczać się przez pewien czas? Trudny wybór, a nawet można powiedzieć, że bardzo trudny. Po chwili przemyśleń stwierdził, że woli się poruszać bardziej niż stracić duszę, dlatego też ściągnął swe łapy z pyska i postawił je na ziemi pokrytej śniegiem. Gdy wstał śnieg wydał specyficzny dźwięk, który zaskoczył kociaka. Rozglądnął się, aby po chwili zobaczyć między białym puchem czyjejś ciemne futro. Jak później się okazało, był to Niedźwiedzia Siła, jeden z samotników, który wstąpił do Klanu Klifu. Tego, jednak Koperek nie wiedział. Zniżył się jak tylko potrafił i powoli zaczął skradać w stronę kocura. Oczywiście, nie wychodziło mu to zbytnio, a sam pewnie był widoczny ze końca obozu oraz dźwięk śniegu pod jego łapami był słyszalny na cały teren klanu, ale on się tym nie przejmował. Ważne, że powoli zmierzał do wyznaczonego celu. Po chwili skoczył na ogon wojownika z cichym krzykiem.
- Mam Cię samotniku! Teraz nie uciekniesz! - Po tych słowach wgryzł się w ogon swoimi małymi kłami tym samym sprowadzając na siebie wzrok Niedźwiedziej Siły. Sam na chwilę zaprzestał “pokonywania samotnika”, który był częścią ogona kocura, i wbił w niego swój wzrok. Dało się zauważyć, że nieznany Koperkowi kot nie jest zadowolony z tej sytuacji.
- Co ty tu robisz? - Zapytał bury kocur, aby po chwili zabrać kociakowi swój ogon, który robił za jego zabawkę. Oczywiście kociak nie był tym obrotem spraw zadowolony.
- Ej! Właśnie się bawiłem się nim! - Powiedział zły Koperek. - Przez Ciebie zły samotnik ucieknie gdzieś daleko! Musisz psuć moją zabawę?! - Nagle przypomniał sobie o pytaniu zadanym przez burego wojownika. - Ja? Ja próbuje się bawić, jednak taki ktoś jak ty nie daje mi tego robić!
<Niedźwiedzia Siło?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz