BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

03 listopada 2022

Od Nastroszonej Łapy cd Zanikającego Echa

 *Porą Opadających Liści*

Położył po sobie uszy. Nie zamierzał polować ze starszym! To wyglądało z boku jak randka! Zwłaszcza, że kotka nagadała mu głupot. Nie wierzył w to, że bury był taki głupi, że uwierzył tej jednookiej gnidzie w to, że mu się podobał. To nie była prawda! Jak w ogóle go do tego przekonała?! Czy Szyszkowa Łapa był jakiś głupi? W sumie... Wyglądał mu na takiego. 
Prychnął kierując się przez łąkę w poszukiwaniu zwierzyny, a za nim ruszył starszy uczeń. I to jak na złość, uśmiechał się miło i nie napastował. Odrażające. Nienawidził go za sam fakt, że się nim jakoś głębiej zainteresował. Musiał go zgubić. Nie da mu się tknąć! Zboczeniec... Czemu w Klanie Nocy, niezależnie kogo spotykał, to był jakiś nie ten tego?
- Idź w prawo, a ja w lewo - burknął. 
- Ale twoja mentorka kazała byśmy razem... - Szyszkowa Łapa nie dokończył, bo wciął mu się od razu w zdanie. 
- No to co! Nie będziemy razem polować. Zapomnij - prychnął, szybko od niego odchodząc. 
Nienawidził tego terenu do polowania. Te kwiaty, ten odrażający, słodki zapach. Jak ni,c to był jakiś spisek! Nie było mowy, by on i Szyszek byli parą. Nigdy nie da się tej raszplie zgejować! Aż go skręcało na samą myśl o tym. 
Na szczęście bury się odwalił, dając mu przestrzeń. Dzięki temu udało mu się złapać mysz, którą zakopał w trawie, przeklinając pod nosem swoją mentorkę. Musiał się za to zemścić. Nie było mowy, by puścił jej tą zniewagę płazem. 
- Brawo. Ładnie polujesz - pochwalił go kocur, znajdując się tuż za nim. Nastroszył sierść na te słowa, cofając się od niego natychmiastowo. 
Nie zamierzał pozwolić, by uczeń go nawet dotknął ogonem! Nie pozwoli się tak upokorzyć ku radości tej wariatki! Musiał jakoś uświadomić typa, że był okłamywany, bo skoro robił sobie jakieś nadzieję, to co będzie jeśli naprawdę się w nim zakocha?! Przecież będzie musiał go zabić! 
- Ta. Dzięki - burknął. - Posłuchaj... Nie wiem co ci moja mentorka nagadała, ale ja naprawdę nie jestem gejem. Nie widzisz tego? Ona robi nam jakąś randkę na gejowej łące! Ja i ty? Zapomnij. Wole kotki - wyjaśnił, mając nadzieję, że to do niego dotrze. 
Naprawdę nie mówił w jakimś innym języku. A skoro powtarzał to wciąż i wciąż, dość wściekły, to powinien pojąć, że mówił to na serio, a nie że żartował! 
- Ja też lubię kotki - No to się zdziwił. Jak to też?! To o co tu chodziło?! Co on tak naglę zmieniał zdanie? Ale... W zasadzie to nawet dobrze! Mógł go wyleczyć z tego świństwa! Będzie normalny i ocali tak swoje życie! 
- To czemu chciałeś ze mną...? - Otworzył z szokiem pysk. Naprawdę potrzebował wyjaśnień! I to już! Natychmiast! 
- Jestem otwarty na każdego. A słysząc o tym, że się we mnie podkochujesz... No wiesz. Nie chciałem cię zranić i odtrącić.
Że co takiego?! Czyli robił to z litości?! Aha... Najgorsze wytłumaczenie pod słońcem! On nigdy, by nie wszedł w takie bagno, jak ten mysi móżdżek! Musiał mu to wytłumaczyć, lecz ku jego zdziwieniu bury usłyszał dźwięk uciekającej piszczki, po czym pokicał kilka króliczych skoków dalej, by ją złapać. Siedział tam jak dureń, czując nagle jak coś go przygwożdża do ziemi, a w jego pysku ląduje jakieś zielsko. Przełknął je, kaszląc, by się nie udusić i mordując wzrokiem zadowoloną z siebie mentorkę. 
- Nawet nic nie mów- wyszeptała, znów gdzieś znikając. 
- Nastroszona Łapo? - Szyszek zdziwiony tym, że leżał na ziemi, zaczął do niego podchodzić z troską wymalowaną na pysku, gdy nagle został zaatakowany od tyłu przez Zanikające Echo, która również mu wepchnęła zielsko do pyska. 
W zasadzie co to było? Czuł się... Dziwnie. Bardzo dziwnie. Wstał ciężko na łapy, chociaż świat zaczął lekko mu się kołysać na boki. Wziął mysz w zęby, po czym ruszył w miejsce, gdzie się rozstali przed tym całym cyrkiem z polowaniem. Widząc tam kwiaty i jakieś jedzenie, zamrugał zdziwiony. Co... Co tu się działo?! Zwiesił łeb, bo coraz bardziej te kolory mu migały, a dziwne uczucie rosło w piersi. Nie miał pojęcia czemu, ale się roześmiał, chichocząc do siebie jak wariat. Zwariował! Zwariował już totalnie! Dostrzegając Echo, która prowadziła ledwo idącego burego, rozdziawił pysk. 
- Znalazłem kwiatki - rzucił głupkowato, wskazując na bukiet. 
Mentorka zamruczała, posyłając mu uśmiech pełen satysfakcji. 
- Jakie śliczne... Może dasz swojemu koledze?- powiedziała z sugestią do naćpanego ucznia.
Dać mu? To słowo obijało mu się o głowę, więc chwycił i podał kwiatki buremu. Ten uśmiechnął się, przyjmując je, mrucząc i ocierając się o niego z wdzięcznością. 
- Mruczysz - zauważył fakt oczywisty, kiwając się na boki, by zaraz oprzeć się o jego ciało.
- Chcecie żebym sobie stąd... Poszła?- usłyszał odległy głos, w zasadzie nie wiedział już czyj. Chyba upewniał się, czy może tu być. W zasadzie... Dlaczego nie? Im było ich więcej, tym czuł się weselej. 
- Zostań - miauknął Szyszkowa Łapa, zamazując mu się przed oczami. - Bo... bo będzie ci smutno... Nie chcę by było komuś przeze mnie smutno... - wydukał. 
- Mi jest wesoło - powiedział, zaczynając chichotać jak głupek. - Echoooo - zwołał do mentorki. - Wiesz, że cię lubię. Nie bądź baba, hihi... - Ale to było nieziemskie doznanie. Nie czuł nigdy czegoś takiego, co unosiło w niebiosa i powodowało, że był bliżej gwiazd. Może jak do nich dotrze, to uda mu się sprawdzić, czy Klan Gwiazdy naprawdę tam był i istniał? 
- Może się pocałujecie? Bo widzę, że się naprawdę bardzo lubicie... Nie krępujcie się. - zachichotała.
- Lubimy... - rzucił nieumyślnie, co Szyszek wykorzystał. Przytulił go do siebie z pomrukiem. 
- Ja też lubię. - powiedział bury.
Z gardła uciekł mu pomruk, a następnie poczuł jak starszy kolega daje mu buziaka w policzek. Ah... Paskuda... To była ona! Jak cudownie, że w końcu wychodziła z jakąś inicjatywą. Tak długo czekał na czułości z jej strony. Uwielbiał jak go lizała. 
- Jak będę duży to wszystkie będą moje - mamrotał do nich, patrząc rozmarzonym wzrokiem w niebo. - Wszystkie będą moje... 
- Ja też chcę... - Paskuda chciała z nim dominować kotki? No tego się po niej nie spodziewał. Ale będzie to musiało śmiesznie wyglądać. Może powinien się zgodzić, by to zobaczyć na własne oczy?
- Ty też możesz... Ja lubię... moje... - bełkotał, czując jak plącze mu się język. 
- Czyli się bardzo kochacie, prawda?- miauknęła do nich Zanikające Echo, która nagle znalazła się w zasięgu jego wzroku. O! A ona skąd się tu wzięła? Czemu podglądała go i Paskudną Łapę? Ah... Zboczone Echo nadal w akcji. - Szyszku, czy ty kochasz Nastroszonego?- zwróciła się w ich stronę. 
- Taak. Kocham go. Bardzo - Uczeń spojrzał mu rozmarzony w oczy, na co się uśmiechnął. Polizał go po pysku z uczuciem. Stop. Jaki Szyszek? A to nie była Paskuda? Zamrugał, ale obraz kotki dalej pojawiał mu się przed nosem, chociaż miała za mało to czekoladowe futro. Co jej się stało? 
- Też cię kocham - miauknął jednak, postanawiając nieco później zastanowić się nad tą kwestią. Nawet jak trochę zbrzydła, to wciąż należała do niego. Oddał mu pocałunek, przytulając się do jego boku.
- Nastroszony, ty kochasz Szyszka, tak? Bardzo kochasz? - mentorka nie dawała za wygraną, gadając coś o jakichś szyszkach. Jak chciała dostać nimi w łeb, to powinna iść do lasu, gdzie grasowały wiewiórki! 
- Tak. Bardzo go kocham! - Uniósł głowę, patrząc tym szyszką w oczy. Znów go polizał w pysk, przewracając. 
- To od teraz jesteście partnerami! Gratulacje! - kotka pisnęła z zapałem.
Przytulili się do siebie bardziej, a te szyszki mu zapiszczały do ucha. Nie było to przyjemne, ale Paskuda się uśmiechała, co było dobrym znakiem.
- Będziemy zawsze razem! - zapewnił ją. Była czekoladowa albo bura? Czemu tak zmieniała kolory, nadal tego nie rozumiał, objęła go łapami, przewracając na bok, splatając się z nim w uścisku. Zachichotał na to zadowolony. 
- Echooo... Powiedz mojej mamusiiii... Że mam chłopakaa... hihi - zachichotał głupkowato, bo właśnie ogarnął, że to chyba nie była Paskuda, a jakiś przystojniak.
- Dobrze - zamruczała cicho i uciekła mu z widoku. 
Tulił się z kocurem jeszcze jakiś czas do jego piersi. Jego myśli to była kakofonia w zasadzie... niczego. Nie wiedział co robił, to działo się samoistnie, niczym sen. Gdy ciemność go ogarnęła, zapomniał o wszystkim co go dzisiaj spotkało.

Gdy się ocknął, pierwsze co to czuł pod łapami miękkie futro i przyjemne pociągnięcia językiem za uchem. Zamruczał na to zadowolony. Paskuda najwyraźniej starała się mu dogodzić. 
Ziewnął, wtulając się bardziej w kotkę. Dziwnie pachniała. Nie myła się? 
- Już się obudziłeś? - zapytał głos. Miała chrypę? Pewnie to po tych krzykach, jak wgryzał jej się ostatnio w ciało. 
- Mhm... Nie przerywaj - miauknął. Pociągnięcia językiem powróciły, aż nie dotarły do jego pyska. No, no, starała się. Chcąc ją zaskoczyć, jak to miał w zwyczaju, polizał ją w pysk, gdy tylko znów poczuł jej język na swoim nosie. Otworzył oczy, a widząc zarumienionego Szyszka, poczuł jak spada na niego deszczowa chmura. Zamknął mordkę, gapiąc się na niego w szoku. Oni nie... nie... nie. NIE! 
- Co jest? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha - miauknął z troską, dając mu całusa w policzek. 
Nie to sen. Chory sen, wciąż śnił. Zerwał się na równe łapy, jeżąc sierść. Co on najlepszego zrobił?! Poczuł wściekłość, gdy przypomniał sobie o tym, co mógł wyprawiać z kocurem i kto prawdopodobnie był tego sprawcą. Echo. Naćpała go! 
- Co się dzieję, Nastroszona Łapo? - zapytał bury. 
Wysunął pazury, czując głód, by go zamordować tu i teraz. Jak tylko to by wytłumaczył w klanie?! Cofnął się, po czym zwiał jak tchórz. Powinien mu dokopać. Powinien urwać mu język! 
- ECHO! - wydarł się na mentorkę, wbiegając do obozu i natrafiając na wściekłą matkę. - Nie mam teraz czasu, szukam mentorki. - warknął. 
- Poszła gdzieś - syknęła. - Powiedziała mi, że znalazłeś sobie chłopaka, to prawda? 
Co. Wbił w nią zaskoczony wzrok, krzywiąc pysk z odrazy. 
- Nie?! Fuj! Nie wierz jej, ona ma coś nie tak z głową, jest zboczona - Ominął ją szybko, kontynuując poszukiwania tej wroniej strawy. Miał nadzieję, że matka nie będzie w to wnikać. Wiedział, że nie lubiła kotki. Nikt jej nie lubił, a przez to nie uwierzy w te jej podłe kłamstwa! 
- Echo! - warczał, szukając jej, gotów przeorać jej pysk. 
W obozie jej nie było, więc skierował kroki poza te rejony. Przechodził obok gęstwin, akurat, gdy coś się poruszyło. Podszedł do krzaka z wściekłą miną, a widząc mentorkę, złość tylko wzrosła. 
- Ty! Jak mogłaś... Jak mogłaś mi to zrobić?! - wydarł się na nią, wpadając do rośliny niczym huragan. Kocica próbowała się cofnąć do tyłu, lecz potknęła się o jakieś wystające gałęzie i upadła na plecy, szybko jednak wstając.
- Ale co zrobić?...- próbowała zgrywać głupią, machając nerwowo ogonem.
- Nie udawaj głupiej! - zawarczał z palącym ogniem w oczach. - Naćpałaś mnie i zmusiłaś do przelizania z kocurem! Jesteś... obrzydliwa! Zapłacisz mi za to!
Był zbrukany! Nie wierzył, że mogła się do tego posunąć! Nie dość, że go dręczyła za młodu, to teraz zaplanowała kolejne upokorzenie, które miał pamiętać już do końca życia! Zasługiwała na śmierć! 
- Ja... Ja... T-tego nie zrobiłam!- próbowała zaprzeczyć, ale nieskutecznie, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak było naprawdę. 
- Zrobiłaś! Pamiętam to! Na dodatek powiedziałaś mojej matce! Życie ci niemiłe?! Wiesz co wyznaje. Oko za oko, ząb za ząb. Teraz ty przeliżesz się z kocurem, bo inaczej wydrapie ci oko i zostaniesz na zawsze kaleką! - zagroził, już wysuwając pazury, by spełnić swoją groźbę. 
Żar się z niego wręcz wylewał. Chciał ją tu i teraz rozszarpać na strzępy, mając gdzieś co powie jej brat. Była okropnym kotem! Nie zasługiwała na litość! 
- Nie przeliżę się z kocurem! Nie zrobię tego, nie zmusisz mnie! - syknęła, odsuwając się do tyłu. 
- Przeliżesz. Naćpam cię tak jak ty mnie i przeliżesz. Z uczuciem - zasyczał. - Robisz to. Przez ciebie Szyszkowa Łapa myśli, że go kocham! Że jestem gejem! Nienawidzę cię... zabiję cię... zabiję! - warknął, skacząc na nią w szale. Już po niej. Flaki powywiesza na tym krzaku i tyle będzie z tej Obsmarkanej Echo. 
Pisnęła głośno drżąc na całym ciele, gdy przyciskał ją do ziemi. 
- N-nie naćpasz mnie. Nie zrobisz tego. Ani mnie nie zabijesz, bo będziesz miał kłopoty. 
Zacisnął pysk. Miała rację. Nie mógł jej zabić. Wrzasnął jej w pysk ze wściekłością, plując aż śliną.
- A ty możesz mnie ćpać i zmuszać do związku z kocurem?! Należy mi się zapłata za tą zniewagę i upokorzenie! Liżesz się z kocurem. Pozwolę ci go sobie wybrać. Jeśli nie, to uwierz, ale jestem zdolny cię zniszczyć. Zapomniałaś już, że wszyscy myślą, że dajesz dupy każdemu na prawo i lewo? Może mam ogłosić, że chcesz wznowić swoje usługi? Co?
Zamarła. 
- N-nie! Nie będę się lizała z kocurem! Nikomu nigdy nie dawałam dupy! Nie próbuj nawet niczego ogłaszać! - wydukała z przestrachem w oku.
- Zrobię to! Ty mnie ośmieszyłaś! Pozbawiłaś godności! Nie zapomnę ci tego! To twój koniec! A jeśli nie chcesz, by niewinne koty oberwały za twoją głupotę, powiedz Szyszkowej Łapie, że nie jestem gejem i to były żarty!
- Nie zrobisz tego! Powiem to wszystko Szyszkowej Łapie! Zostaw mnie już, nic ci się przecież nie stało! - rzuciła jakby to było nic, jakby wcale nie pozbawiła go godności. 
- Jak to się nic nie stało?! Stało się! Zrobiłaś ze mnie geja! A nie cierpię kocurów! 
Mimo nieciekawego położenia uśmiechnęła się lekko. Miała tupet, by to robić. 
- Gdybyś go zabił miałbyś kłopoty. Poza tym... Słodko ze sobą wyglądaliście.
Wbił pazury w jej ciało. Rozerwie, rozszarpię, nabiję i pożrę! Tym teraz się kierował. Dosłownie wystarczyła chwila i kotka by zdechła. Powstrzymywał się jednak. Niestety musiał. Musiał, bo inaczej rudy pupilek tej wywłoki go wygna!
- Odszczekaj to - syknął. - Nie jestem gejem. Nienawidzę lizać się z kocurami. To obrzydliwe. Nie jestem tak popaprany jak ty!
Pisnęła cicho, jednak nic nie powiedziała, co go rozwścieczyło bardziej. Wbił mocniej pazury w jej ciało, słysząc zaraz jej cudowny krzyk. Tak Echo. Krzycz. Krzycz, bo jak nie będziesz krzyczeć, to nikt cię nie uratuję przed jego gniewem! 
- Jesteś bezczelna! - warknął. - Powinienem cię zabić i wypatroszyć. To koniec. Tu kończy się nasza przygoda. Niedługo będę mianowany na wojownika. Nie chcę cię widzieć na oczy, nie przychodź po mnie na trening. Nie będę dalej uczył się gejowania. A jak Szyszkowa Łapa się znajdzie w pobliżu, to wydrapie mu oczy, więc uratuj go i wytłumacz co zrobiłaś.
- P-puść mnie. Po prostu mnie już z-zostaw- syknęła do niego, próbując się wyrwać, ignorując jego słowa.
Drapnął ją na odchodne, znikając jej z oczu. 

***

Mimo jego słów, zjawiła się po niego rano następnego dnia.
- Wstawaj na trening. - zarządziła, tak jakby nie byli w bardzo napiętych stosunkach, po tym co się stało. Miała tupet, że tu wracała. 
Nie ruszył się, ignorując ją. Tylko spokojnie, spokojnie. Udało mu się przeżyć to upokorzenie, a na Szyszkową Łapę nie mógł patrzeć, bo zbierało mu się od razu na wymioty. Gdy go tylko zaczepił, dostał w mordę, dzięki czemu trzymał się już od niego na dystans. 
Pacnęła go łapą w bok.
- Wstawaj homosiu.
Zawarczał pod nosem, nie ruszając się dalej. 
- Zamknij ryj
- Wstawaj geju - spróbowała znowu, mocniej trącając go łapą. - Czy może poprosić by twój chłopak po ciebie przyszedł?
- Nie mam chłopaka, to twój chłopak - syknął do niej wkurzony. - Mam ci znów wlać byś zrozumiała, że masz mnie zostawić?
- Ledwo co mnie musnąłeś. Poza tym, nie zadaję się z młodziakami. Nie musisz się wstydzić związku.
- Mam inny związek. Z kotką - warknął do niej. - Nie ma w nim miejsca na kocura - Wstał jednak i wyszedł z legowiska, tylko po to, by pozbyć się jej z ogona. Nie zamierzał z nią trenować, nie zamierzał jej znać, czy się z nią zadawać. Jeżeli chciała żyć, powinna uszanować to, że darował jej życie i go nie podjudzać, bo tym razem nie popełni tego błędu i wbije pazury głębiej w jej ciało, aż ziemia nie spłynie krwią.

<Ty okropna, wredna, wronia strawo. Nienawidzę cię. >:[ >

[przyznano 5%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz