(Po incydencie z Płomień)
Patyk? Miałaby przynieść patyk z terenu Klanu Burzy? Nie, nie mogła tego zrobić. Nie wolno jej było opuszczać obozu. Ale z drugiej strony, może wreszcie jej rodzeństwo by się od niej odczepiło. Wyrwa skuliła uszy i podniosła nieśmiały wzrok na stojącego przed nią brata. Podjęła decyzję.
-D-dobrze. Zrobię to – wyszeptała – ale, ale... nikomu nie mów....
Pożar wydawał się być zaskoczony odpowiedzią Wyrwy. Nie spodziewał się chyba, że może się odważyć na coś takiego. Na złamanie kodeksu i opuszczenie obozu.
-No, nareszcie! Tylko nie spapraj tego, może chociaż jedyny raz uda ci się coś zrobić dobrze! – Rudzielec wyszczerzył się w szyderczym uśmiechu. Wyrwa wiedziała, że Pożar wcale nie chce jej pomóc. Wręcz przeciwnie. Zapewne ma nadzieję, że Wyrwa się zgubi, lub lepiej, że coś rozszarpie ją na strzępy. Ale ona wcale nie zamierzała wychodzić z obozu. Przynajmniej nie dalej niż na długość ogona. Miała plan.
-Dziś... dziś w nocy.... jak, jak w-wszyscy będą spali....- obiecała. Jeśli tylko jej plan się uda, wszystko będzie dobrze.
***
Wyrwa cały dzień ulepszała swój pomysł, przechadzając się po obozie. Nie była taka głupia, na jaką wyglądała. Musiało się udać. Przysłuchując się rozmawiającym uczniom usłyszała, że wytarzanie się w czymś silnie pachnącym maskuje zapachy. Mogła użyć tego podstępu by zmyć zapach obozu ze znajdującego się w nim patyka. Miała tylko jedną sensowną opcję, by to wykonać. Był to wychodek.
***
Było już ciemno. Pożar spał. Szanse na powodzenie były coraz większe. Gdy koteczka upewniła się, że wszystkie koty już pochrapują, a patrol wieczorny oddalił się na bezpieczną odległość, ruszyła do działania. Po cichutku przemknęła przez obóz, rozglądając się za upatrzonym wcześniej patykiem. Leżał lekko za wyjściem, ale to nawet dobrze. Pożar na pewno go wcześniej nie widział. Wyrwa rozglądając się i sprawdzając czy nikt nie patrzy, wychyliła się sięgając po drewienko. Pachniało obozem. Nie zastanawiając się dłużej, ruszyła w stronę wychodka. Zapach był obrzydliwy, ale musiała go wytrzymać. Jeśli Pożar go poczuje, będzie miała usprawiedliwienie. Każdy dobry wojownik maskuje swój zapach przed ważną, sekretną misją. Tak przynajmniej Wyrwa myślała. Koteczka wcisnęła patyk w brudną ziemię i powoli go w niej obtaczała, tak, by żaden, nawet najmniejszy ślad zapachu obozu na nim nie pozostał. Później, dla pewności, ukrywając się, koteczka wytarzała się, starając się zmierzwić swoje wygładzone futerko jak najbardziej. Widziała, że wracający z patrolu wojownicy zwykle wyglądali nieporządnie. Musiała wyjść lekko poza obóz, ale na szczęście nikt tego nie zauważył. Nawet jeśli, to nie zagłębiała się w teren, więc nie robiła niczego niedozwolonego. By jej plan się dopełnił, Wyrwa musiała wykonać jego najgorszą część. Musiała poczekać kilka godzin, aż zacznie świtać. Wtedy obudzi Pożara i pokaże mu swój patyk. Powie, że udało jej się wyjść poza obóz. Powie mu, że zrobiła to jak prawdziwa wojowniczka, maskując zapach i po cichu wymykając się z obozu. Teraz musiała tylko przypilnować by oczy jej się nie zamykały. Była już bardzo zmęczona.
***
Wyrwa nie zasnęła. Na szczęście. Słońce powoli wspinało się na niebo, jednak koty jeszcze spały. To był idealny moment, by obudzić brata. Wyrwa weszła do żłobka i szturchnęła Pożar łapką. Gdy zaczął się wybudzać, wyszeptała: „Zobacz! Udało mi się! I zrobiłam to jak prawdziwa wojowniczka!”. Wyrwa była tak dumna ze swojego podstępu, że nawet się nie jąkała. Chwilę potem zdała sobie sprawę z tego co zrobiła. Nawet jeśli nie była za obozem, Pożar na pewno zgłosi jej „nieobecność” Zajęczej Gwieździe. O ile uwierzy, że naprawdę jej nie było.
<Pożar, kochany braciszku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz