Obserwował uważnie Pasikonikową Łapę, nawet na uderzenie serca nie spuszczając z niej oka. Kotka była... dziwna. Nawet nie zamierzał tego ukrywać, coś mu w nie nie pasowało; z pozoru była jak typowy burzak. Tchórzliwa, pizdowata i... dziwnie mała. Z drugiej zaś strony była dosyć sympatyczna, no i nie śmierdziała króliczym gównem, co też przeczyło części nauk o członkach innych klanów, które zdołał podłapać.
Odwzajemnił lekko jej uśmiech. Jakaś jego część chciała kotkę poznać i to bardzo, uznał więc, że nic straconego. Najwyżej będą mu suszyć łeb, że gadał z burzakiem. Cętkowana Gwiazda pewnie zrozumie.
— M-mój bra-... znaczy siostra... ona też urodziła się kocurem, a... a
czuje się kotką... — miauknęła cicho, ze spuszczoną głową. — N-na czym to
p-polega? S-skąd wiesz, że t-tak się czujesz...?
Osz kurwa. No, takiej odpowiedzi to się ni cholery nie spodziewał. Jednak miło było wiedzieć, że niektóre koty czują się podobnie, co on. Nie zmieniało to jednak faktu, że głos dosłownie uwiązł mu w gardle.
— Wiesz... to dosyć porypana sprawa — mruknął, grzebiąc łapą w piasku. — Sama nie wiem, jak to opisać. Z jednej strony nie czuję się jako kocur, taki wiesz... stuprocentowy hetero macho — mówiąc to, spróbował imitować stereotypowego samca alfa, jak miał w zwyczaju ich nazywać w myślach. Pasikonik zachichotała cicho, zaraz zakrywając mordkę łapką, na co Truskaw uśmiechnął się wesoło.
— Jakby wiesz... — przerwał, drapiąc się za uchem, gdy tylko poczuł, że jakaś paskudna mrówa ugryzła go za uchem — Nie przeszkadza mi mówienie o sobie jak o kotce, o kocurze też nie. Tylko- gubię się. Tata mówi, że będzie mnie wspierał i doceniam to mocno. A-ale... co mi po wsparciu jak sam-a nie wiem, kim jestem — dodał już trochę bardziej spochmurniały, wzdychając ciężko.
— Wracając, twoja mentorka też pierdolnięta? — zagaił, co prawda nie mówił obecnie o Cichej Kołysance, która zdechła już dawno temu, lecz o Słodkim Języku, która walnęła na niego wielkiego focha. Miał nadzieję, że kocica słyszała, co mówi. Gdziekolwiek teraz była.
Przysiadł, pogrążając się w dziwnej, acz przyjemnej rozmowie z kotką.
* * *
Ciałem rudego wzdrygały torsje, gdy rzygał wprost na kupkę mchu po udanym odebraniu porodu. Gdyby wiedział, że to będzie wyglądać to tak obrzydliwe, to by ni chuja nie zgadzał się na bycie medem. Ewentualnie pierdolnął by sobie w głowę jeszcze mocniej, aby dalej się kurować. Nie mniej, doceniał pomoc Safony z całego serducha, która pomogła mu przy Kalinkowej Łodydze i teraz malutki Bizon spokojnie drzemał sobie przy brzuchu karmicielki.
Przed snem nastawił i usztywnił Szczawiowemu Liściowi łapę oraz opatrzył jego popękane poduszki. Starszy musiał zataić swoje dolegliwości bo ani on, ani Safona o nich nie wiedzieli.
Ułożył się wygodnie na swoim posłaniu, zapadając w sen. Gdzieś w tle słyszał jak Cętkowana Gwiazda żegna Safonę, co on już zdążył uczynić, zapewniając kotkę, że zawsze może szukać u nich schronienia i pomocy.
— Gratulacje mój Truskaweczku! — zaświergotała Słodki Język, tuląc kocura do siebie — Klan Gwiazdy dał mi znak, że pora na twoje mianowanie, kwiatuszku. Zakończyłeś swoją ścieżkę jako uczeń medyka, kochanie.
Zamrugał ślepiami. Koniec treningu? Cóż... przyzwyczaił się do bycia Truskawkową Łapą, dziwnie będzie mu nosić nowe imię. Był jednak szczęśliwy, jego ciężka praca oraz wysłuchiwanie pretensji Cichej Kołysanki opłaciło się. Mógł nazwać się teraz prawdziwym medykiem! Mogli go cmoknąć w zad!
— Zacznijmy więc — miauknęła uradowana, czekając aż kocur ustawi się tuż przed nią. — Ja, Słodki Język, medyczka wysłana przez samych przodków, wzywam moich poległych przyjaciół, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, by zrozumieć drogę medyka, i z waszą pomocą służyć swojemu klanowi przez wiele przyszłych księżyców. Truskawkowa Łapo czy przysięgasz podążać drogą medyka, trzymać się z daleka od klanowych wojen i chronić wszystkie koty, nawet za cenę życia?
—Przysięgam!
— Zatem mocą przodków nadaje ci imię medyka. Truskawkowa Łapo od tej pory będziesz znany jako Truskawkowa Grządka. Opiekuj się swoim klanem!
—Przysięgam!
— Zatem mocą przodków nadaje ci imię medyka. Truskawkowa Łapo od tej pory będziesz znany jako Truskawkowa Grządka. Opiekuj się swoim klanem!
Ocknął się nagle, zrywając się niczym poparzony na łapy. Gdy ochłonął, ogłosił klanowi co się właśnie stało.
* * *
Siedział przy granicy niczym ostatnie ciele, wypatrując trójkolorowej kotki. Może rozmawiali dosłownie chwilę i nie znali się zbyt dobrze to... stęsknił się za nią. Chciał ją lepiej poznać. Widząc majączącą w oddali sylwetkę kulawej uczennicy, uniósł wysoko ogon, przekraczając granicę. Na pysk przywdział swój rezolutny uśmiech zmierzając w jej kierunku. Mógł przekraczać granice, szczególnie teraz. Gdyby ktoś się przysrał, wyjaśniłby grzecznie, że szukał odpowiedniego zioła.
— Pasikonikowa Łapo! — miauknął donośnie. — Zgadnij co! Zostałem mianowany! — sapnął, gdy znalazł się tuż przy niej. — Miło cię widzieć, stęskniłam się — dodał już ciszej, czując się z lekka skrępowany.
< Pasikonik? >
wyleczeni: Szczawiowy Liść x2
[przyznano 25%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz