Wrócił do obozu, pozostawiając syna samego. I długo się naczekać nie musiał, nim ujrzał Irgowy Nektar. Kotka przyszła do niego i rzuciła mu krótkie spojrzenie, więc zbliżył się do niej. Przygotowany na to, co usłyszy. Ciekawe, czy ktoś zeskrobał stamtąd syna.
— Mroczny Omenie. Chłodna Łapa dotarł do obozu — miauknęła w jego stronę.
— Kto go zabrał? Mówił coś o tym, co się stało? — odparł i strzepnął czarnym ogonem.
— Patrol. I nie. Nie zdradził nic a nic. Skłamał, że uciekł od ciebie i spadł z drzewa. — uśmiechnęła się lekko, a kocur uniósł brwi.
— Nie spodziewałbym się tego po nim.
* * *
— Wstawaj. Mamy patrol do odprawienia — miauknął bez żadnych emocji w głosie, gdy polazł do legowiska, w którym spał jego syn. Wciąż był wściekły i chciał potłuc syna, ale nie mógł w obecności innych kotów. Rudy wstał i od razu ruszył za ojcem, uważnie obserwując każdy jego krok.
Czarny van natomiast ruszył do przodu, co jakiś czas odwracając się, by upewnić się, że młody idzie za nim. Ustał przy wejściu do obozu, gdzie stała już Irgowy Nektar. Spojrzał w oczy synowi, jakby spodziewał się po nim, że zaraz zacznie odzywać niepotrzebnie ryj, jeszcze bardziej go irytując. Na widok wzroku ojca, syn podkulił nieznacznie ogon i uszy, milcząc jak grób.
— Gotowi do drogi? — zapytała. —Widzę, że nie jesteś w humorze — miauknęła do niego.
— Trafne spostrzeżenie, Irgowy Nektarze, zważając na to, że Chłodna Łapa zdążył mnie niedawno nieźle zirytować — odparł, mrugając dwukrotnie okiem, na którym miał bliznę.
— Zauważyłam to już wczoraj. — miauknęła, kierując kroki ku lasowi. — Lepiej się już czujesz? — zwróciła się do rudego vana, który na jej pytanie, pokiwał głową. — To dobrze.
Omen spostrzegł, że Chłodna Łapa, mimo zamkniętego pyska, przez napięcie widoczne w jego ciele zdawał się zaciekawiony. Wojownik jednak się nie odezwał.
Kotka natomiast widząc to, uśmiechnęła się tylko.
— Pytaj.
Uczeń zdziwiony uniósł łeb, zerkając na ojca.
— Jak... to zrobiłaś? — zaczął niepewnie.
— Znam to i owo, wychowałam wiele kociąt. — tu spojrzała na czarnego vana. — Przydałoby ci się liznąć coś z mojej wiedzy. Nie zostawia się skatowanego dziecka samego w lesie.
Nie wątpił, ale co jak co, bachor potrafił nieźle namieszać mu w głowie i doprowadzić do szczytu furii.
— Wiem. — miauknął pod nosem. — Kierowały mną emocje. Chętnie posłucham, Irgowy Nektarze. Za cholerę nie potrafię ułożyć tego dzieciaka.
Kotka spojrzała na ucznia, po czym skierowała wzrok na niego.
— Obserwuje was odkąd zaczęliście wspólne treningi. Nie śledzę was, ale widzę jak się zachowujecie w obozie. Jesteście do siebie podobni i dlatego są między wami zgrzyty. Chłodna Łapa to trudny przypadek, ale każdego da się ułożyć przy odrobinie czasu. Już i tak jest znaczny postęp, bo nie wydał cię wojownikom. Każde kocię jest inne i potrzebuje innego bodźca. Twój syn to wojownik. Nie chcę ci ulec, bo posiada silną wolną wole. Nie lubi mieć kogoś, kto by nim dyrygował. Jednak zmusiłeś go do uległości siłą. To dobra droga jednak z łatwością może wam zaszkodzić. Musisz nauczyć się odczytywać jego zachowanie i dobierać odpowiednią metodę.
— Staram się. Nie unosiłem się, gdy był spokojny, i robiłem to, gdy stawiał opór, chcąc tym mu pokazać, że uniknie problemów, jeśli nie będzie mi się stawiał. To jednak nie działa, a jeśli już, to jest tymczasowe. Odczytuję jego zachowanie, ale metody, jakich stosuję nie działają. Jak to robisz? — odparł po chwili namysłu, właściwie szczerze zainteresowany, ignorując zupełnie obecność syna.
— Mówisz tymczasowe? Hm... To zmienia postać rzeczy. Najwidoczniej trafił ci się trudny orzech do zgryzienia. Po prostu lata doświadczeń robią swoje. — uśmiechnęła się do niego. — Najpierw odpowiedz sobie, co chcesz osiągnąć przez jego wychowanie. Jeżeli twoja metoda działa tymczasowo, oznacza to jedno. Twój syn jest w fazie buntu. Bada twoje granice i na ile może sobie pozwolić. Chce ci wejść na głowę, by zyskać pewność siebie lub udowodnić sobie, że jest w stanie pokonać kogoś kto budzi w nim strach. To dziecinne dążenie kogoś kto nie wychowywany był przez żadnego z rodziców. Nie wie kim jest ojciec czy matka, bo nie było ich w ważnym okresie jego dzieciństwa. Wszystko robił sam, był swoim własnym panem. A teraz to uległo zmianie. Ale to minie. Nie martw się. Musisz postawić tylko jasne granicę i po jakimś czasie to zniknie.
— Nie patrzyłem na to z tej perspektywy — przyznał kocur. — Faktycznie. Szczerze mówiąc myślałem, że zawsze będzie się tak stawiać, dopóki nie użyję wystarczającej siły. Dobrze jest wiedzieć, że to przejściowe. Jakiś etap w życiu młodego kota. Nie wychowywałem się nigdy w gronie rodziców, więc nie wiem, jak to jest. Staram się stawiać granice, ale najwidoczniej źle lub niejasno to robię, bo Chłodna Łapa nagminnie je łamie, jakby zapominał, z czym poprzednio wiązało się złamanie pewnych reguł. — opowiedział własne doświadczenia z młodszym, który po dostanie wielokrotnego łomotu wciąż starał się go zdominować.
— Och sama miałam takie ziółka jak on. Może nawet gorsze. Byłam jednak cierpliwa i pokazałam im jak powinno się odczytywać też moje zachowanie. Małe sygnały potrafią przerazić, gdy zna się ich znaczenie. Siła to dobra broń. Ból i miłość jednak powinny chodzić w parze. Gdy karasz syna, musisz mu wyjaśnić za co, nawet jeżeli cię obraził i to wie. Ból i słowna nagana za co dostaje po głowie, powoduje zakodowanie tej informacji. Jednak gdy dopuszczasz się już katowania... ulecz jego rany, byś w jego oczach był ojcem, a nie katem. Że troszczysz się, a nie zostawiasz na żer. Przy posłuszeństwie miłość to podstawa. Ona trzymać będzie go przy tobie, nawet jeżeli będziesz na niego ciągle się wściekał.
Ulecz jego rany.
Zwykle uważał okazywanie litości za słabość, jeśli jednak to miało sprawić, że syn mu ulegnie - co miał do stracenia?
"Ból i miłość chodzą w parze".
— Dobrze. Będę pamiętać — miauknął, uważnie słuchając słów kotki. Cholera, była naprawdę dobra w tym... matkowaniu. Nigdy nie wychowywał dzieciaka. — Coś jeszcze z porad w wychowywaniu? Wszystko się przyda.
— Jak widzisz teraz jest grzeczny. Pokazuje to swoim ciałem. Boi się ciebie, jednak pewnie to minie, gdy go poluzujesz. Powinieneś balansować miłością i bólem. Może tego nie wiesz, ale dzieci ciekawie reagują, gdy naśladujesz ich zachowanie. Musisz jednak pilnować by znał swoje miejsce w hierarchii. Ale sądzę, że twój syn wyznaje inną strategię. Jeżeli ci się stawia, pyskuje i mimo kar nadal to robi, to wiesz co to znaczy? Że zwraca na siebie twoją uwagę. Chcę byś o nim myślał i interesował się. Uznaj to za znak, że mu na tobie zależy. Być może prowokuje cię byś się z nim pobawił? Może coś wspominał?
Rozważał przez chwilę słowa kotki, po czym skinął głową.
— To wcale nie tak nieprawdopodobne. Zazwyczaj prowokuje mnie, gdy jestem spokojny i nie skupiam się bezpośrednio na nim. Może chcieć mojej uwagi. Nic oprócz mnie przecież nie trzyma go w kupie.
— Więc widzisz. Pragnie twojej uwagi. Jesteś jego ojcem, czuje że ma tylko ciebie, a nie chcę zostać sam. Zwłaszcza teraz, gdy klifiacy go odtrącili. Pragnie twojej miłości, prowokując cię, bo wtedy ma szansę na poczucie twojej bliskości. Możesz to wykorzystać... przytul go raz. Zobacz jak zareaguje. Być może rozmowa wam pomoże przełamać lody.
Więc pod przykrywką upartości i stawiania się mu pragnie jego uwagi. Myśl przytulenia kogokolwiek go obrzydzała.
— Ciekawe spostrzeżenie. Spróbuję. — mruknął. — Rozmawiać z nim to jak rozmawianie z martwym jeżem, ale podejmę się tego kroku.
Wojowniczka uśmiechnęła się do niego.
— Ciekawe porównanie, nie powiem. W każdej relacji potrzeba też trochę luzu. Jesteś jego jedynym rodzicem. Matki dużo czułości wkładają w swoje kocięta. Myją je, pocieszają, uczą świata. Twój syn nie miał tego. Po powrocie z patrolu umyj go, tak. Nie rób takiej miny. Językiem. I daj mu leki, które ci przekaże. Wzmocnią go i pozbędą się bólu.
Skrzywił się, słysząc te słowa. Czułości. Ble. Okazywał sobie czułości tylko z Rysią Pogonią, a te były na pokaz i nieszczere. Uważał to za słabość. Jeśli jednak to faktycznie miało sprawić, że syn bardziej go pokocha i wreszcie będzie mu posłuszny, nie miał chyba lepszego wyjścia.
— Dobra. — odparł tylko. — Ufam ci. Bylebym nie musiał żałować tych czułości...
Irga pomiziała go ogonem pod brodą ze śmiechem.
— Jak to zrobisz, powiedz jak zareagował. Jeśli zadziała i od ciebie nie ucieknie, to stawiasz mi mysz.
Przewrócił oczami, uśmiechając się pod nosem.
— Niech ci będzie. — miauknął z nadzieją, że wreszcie uda mu się zapanować nad synem.
Nagle usłyszeli szelest dobiegający z krzaków i wkrótce wyszedł z nich Chłodna Łapa z myszą w pysku. Widząc ich wzrok, uczeń stanął i położył ją na ziemi.
— Ja... wcale to nie tak jak myślicie. Znalazłem ją — kręcił, jakby bojąc się reakcji ojca.
Widząc jego strach wojownik obrócił się na chwilę do Irgi, a potem znowu do Chłodnej Łapy.
Podszedł bez słowa do kocura, ocierając się o niego, gdy go mijał.
— Chodźmy, synu.
Rudy spojrzał na niego zaskoczony, wręcz wyglądał, jakby wmurowało go w ziemię. Powoli ruszył za nim, zostawiając mysz. Irga podniosła jednak stworzenie i ruszyła tuż za nimi, obserwując czarnego vana.
— Cóż. Trochę sobie porozmawialiśmy. — miauknął spokojnie. Bez słowa, w czasie gdy szli, polizał syna nad uchem.
Ten strzepnął uchem, gdy jego język go połaskotał. Spojrzał za siebie na kotkę, a potem z powrotem na czarnego vana.
— Nie jesteś już na mnie zły? — miauknął niepewnie.
— Ależ oczywiście, że jestem. — odparł Omen i bez słowa uniósł na niego łapę, przywalając mu w łeb, i obserwując w milczeniu jak zatacza się do tyłu. — To za twoją ucieczkę i zostawienie nas bez mojej wiedzy.
Rudy upadł zaskoczony pod łapy Irgi. Wstał jednak, otrzepując się po zadanym ciosie. Rzucił mu niezadowolone spojrzenie.
— Nie chciałem słuchać jak mnie obgadujecie — burknął, masując się po głowie. — Przepraszam.
Po ciosie zadanym przez jego samego wojownik otrzepał go z kurzu i polizał po miejscu, w które wcześniej go uderzył.
— I niech to będzie ostatni raz — miauknął, zadowony że ten go przeprosił.
Młodszy skulił uszy, ale zaraz je postawił.
— Dobrze... — miauknął tylko, patrząc na ojca z mieszanymi uczuciami, ni to złością, ni zdziwieniem czy szczęściem.
Irga podeszła do Omenu, szepcząc mu na ucho.
— Mówiłam. — po czym oddaliła się, kierując kroki dalej w las.
Sam się zdziwił. To faktycznie działało. Skąd do cholery Irga znała takie tajniki... Przecież to było tak pomocne w wychowaniu i podporządkowaniu sobie młodszego. Będzie musiał postawić jej mysz. Skierował wzrok na Chłodną Łapę, gdy Irga od niego odeszła.
— Ruszajmy. — miauknął, idąc do przodu.
Gdy wszedł do środka obozu, zwrócił się do młodszego.
— Idź do legowiska, odpocznij. Lub zjedz coś, jak ci pozwolą. — miauknął bez emocji w głosie. Był trochę zażenowany tym co zrobił, a taka słabość jak okazywanie uczuć go odrażała, ale skoro działało, to nie miał innego wyboru. Cieszył się, że syn przestał mu się tak bardzo stawiać. A przynajmniej na chwilę obecną. Irga nie puszczała słów na wiatr, to jest pewne. I możliwe że nie będzie musiał już nawet używać większej siły, a co za tym idzie nie wzbudziłby zainteresowania, gdyby Chłód wracał z ranami. Chłód przez całą drogę trzymał się blisko jego boku i nie oddalał się na krok.
<Chłód?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz