Powiedział, że jest mądry! Point nie potrafił uwierzyć. Taki narcystyczny i zadufany w sobie kiciuś chociaż raz zdołał wyrzec coś pozytywnego na jego temat! Szkoda, że to nie z dozy zaufania, a raczej przypływu chwili, stworzonej przez zrelacjonowanie zgromadzenia.
- Walczące ze sobą koty są znacznie ciekawsze od zwykłych rozmów. Ci tam wysoko nie powinni w to ingerować. - Świt położył się na grzbiecie, wyprostowując kończyny. Rozciągnął się, czując ulgę w każdym mięśniu. Przyglądał się liliowemu, szukając w mowie ciała przyszłego ucznia na medyka jakichkolwiek reakcji.
- Co ty nie powiesz - usłyszał cichy szept. No, no, czyżby kocur sadysta? Na pewno lubił zadawać cierpienie, po klanie krążyły plotki o przenikliwymi umyśle kaleki oraz roślinnych zemstach wykonanych przez jego trzy łapy.
Leżeli w milczeniu. Trójce się to podobalo, Świtowi... Niezbyt. Wyszedł ze żłobka, bo nic ciekawego nie zdoła usłyszeć od starszego. Bawił się chwilę, tracając mały kamyk. Spróbował językiem wody z kałuży. Czując metaliczny smak brudnej wody, skrzywił się. Obserwował ćwiczących wojowników...
Wojownicy. Za niecałe trzy księżyce na zawsze opuści żłobek. Czekał za tą chwilą. W końcu nie będzie widział brata ani matki. Odsapnie od codziennej monotonii i odrzucania przez liliowego mafioza. Nauczy się wykorzystywać ogon i pazury do pożytecznych rzeczy. A co najważniejsze, zobaczy teren poza obozem. Ujrzy inne bogactwo natury, niż całe połacie lasu. Chciał dotknąć rzeki, spojrzeć na kłody, oddzielające terytorium innych klanów.
Musiał poczekać. Cierpliwość prędzej czy później poskutkuje.
I pozbędzie się Trójki, a raczej przyjaciel medyków Świtu. Kaleka na dobre poświęci się pracy, a nie smętnym opowieściom. Będzie szczęśliwy, z dala od nudy i gówniarzy... To znaczy synów Trzcinowego Brzegu. Znajdzie swoją ścieżkę i idąc nią zdobędzie upragnioną sławę.
Świt zauważył kwiaty o dziwnym kolorze. Zbliżył się do nich i przyjrzał się im.
<Trójko?>
- Walczące ze sobą koty są znacznie ciekawsze od zwykłych rozmów. Ci tam wysoko nie powinni w to ingerować. - Świt położył się na grzbiecie, wyprostowując kończyny. Rozciągnął się, czując ulgę w każdym mięśniu. Przyglądał się liliowemu, szukając w mowie ciała przyszłego ucznia na medyka jakichkolwiek reakcji.
- Co ty nie powiesz - usłyszał cichy szept. No, no, czyżby kocur sadysta? Na pewno lubił zadawać cierpienie, po klanie krążyły plotki o przenikliwymi umyśle kaleki oraz roślinnych zemstach wykonanych przez jego trzy łapy.
Leżeli w milczeniu. Trójce się to podobalo, Świtowi... Niezbyt. Wyszedł ze żłobka, bo nic ciekawego nie zdoła usłyszeć od starszego. Bawił się chwilę, tracając mały kamyk. Spróbował językiem wody z kałuży. Czując metaliczny smak brudnej wody, skrzywił się. Obserwował ćwiczących wojowników...
Wojownicy. Za niecałe trzy księżyce na zawsze opuści żłobek. Czekał za tą chwilą. W końcu nie będzie widział brata ani matki. Odsapnie od codziennej monotonii i odrzucania przez liliowego mafioza. Nauczy się wykorzystywać ogon i pazury do pożytecznych rzeczy. A co najważniejsze, zobaczy teren poza obozem. Ujrzy inne bogactwo natury, niż całe połacie lasu. Chciał dotknąć rzeki, spojrzeć na kłody, oddzielające terytorium innych klanów.
Musiał poczekać. Cierpliwość prędzej czy później poskutkuje.
I pozbędzie się Trójki, a raczej przyjaciel medyków Świtu. Kaleka na dobre poświęci się pracy, a nie smętnym opowieściom. Będzie szczęśliwy, z dala od nudy i gówniarzy... To znaczy synów Trzcinowego Brzegu. Znajdzie swoją ścieżkę i idąc nią zdobędzie upragnioną sławę.
Świt zauważył kwiaty o dziwnym kolorze. Zbliżył się do nich i przyjrzał się im.
<Trójko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz