To wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Świat wirował, a ona nie potrafiła reagować na to co się dzieje wokół. Wlepiała wzrok w Dwunożnych nie potrafiąc dalej reagować, nawet gdy zbliżali się do niej swoimi łapskami i ją złapali. Była już strasznie osłabiona, przez co była jedynie w stanie obserwować to co się działo z koleżanką. Spojrzała przerażona jak Dwunóg zbliżał się do Kminek od tyłu i rozwarła pysk by jej to powiedzieć, jednak z jej mordki wydobyło się tylko skomlenie. Kotka zaczęła bardziej kopać Wyprostowanego tylnymi nogami po torsie. Gdyby to jeszcze miało szansę zadziałać tak, by oni zareagowali…
Dwunóg nią rzucił, chcąc najpewniej się zająć Kminek, więc upadła na ziemię, nie mogąc się pozbierać po upadku. Ciężko dysząc nastroszyła futro i szybko próbowała uciec do krzaków, ale wszystko ją bolało. Nie mogła się ruszyć. Tymczasem nadszedł kolejny wstrętny potwór. Spojrzała przerażona do góry, obserwując jak Dwunóg próbuje zdjąć Kminek z drugiego kompana. Nie miała sił by reagować, więc jedynie się na to patrzyła, dalej piszcząc. Dwunóg chwycił kotkę za gardło, przez co zakrztusiła się, a po chwili jakby się zaczęła poddawać. Stopniowo wyglądała coraz to gorzej, aż w końcu była całkowicie bezwładna. Co się mogło z nią stać?! Panika już całkowicie nią ogarniała. Nie wiedziała jaki był cel tych istot. Na pewno nie za dobry… Spojrzała na trzeciego Dwunożnego, który poszedł po czarne szeleszczące coś. Krzyknęła do Kminek, widząc jak zbliża się do kolegi który trzymał kotkę.
- U-uważaj!- ledwo wydusiła to z siebie, obserwując przestraszona całą tą scenę.
Wojowniczka nie zareagowała.
Dwunożny wrzucił liliową do tego czarnego czegoś. Zachłysnęła się prawie powietrzem, gdy nagle poczuła jak jeden z tych istot również ją łapie. Piszcząc próbowała się wyrwać, jednak trafiła również do tego czegoś, boleśnie obijając się o kotkę. Wszystko ją tak nieznośnie bolało, a ona… Nie wiedziała co robić. Były teraz zdane na łaskę i niełaskę tych obrzydliwych potworów. Usłyszała ze strony kotki jęknięcie bólu, a ona sama stęknęła głucho i próbowała się jakkolwiek ułożyć, po chwili jednak widząc, że tracą dostęp do światła i powietrza. Zdziwiona poczuła jak nimi telepią, aż rzucili workiem wraz z zawartością. Kminek znowu jęknęła, przez co coraz bardziej zastanawiała się, czy wszystko z nią dobrze. Mrugnęła oczami, czując jak robi jej się niedobrze przez wcześniejsze telepanie.
- Uh... Ż-żyjesz?- zapytała cicho jęcząc z bólu.
- Niestety - wybełkotała niewyraźne. Spojrzała na nią ledwo co kontaktując, po chwili czując, że powoli braknie powietrza. Nie było drogi, z której mogłoby one się do nich przedostać.
- U-udusimy się t-tu czy j-jak...- wychrypiała cicho, patrząc w górę. Nagle worek się rozwiązał i poczuła jak Dwunożny ją łapie. Osłabiona nie zareagowała, patrząc jedynie na Kminek z góry. Kotka jakby nie żyła, leżała i ciężko dyszała. Bała się o jej stan. Co jeżeli jej się coś jeszcze poważnego stało?
Poczuła swąd dymu i spanikowana spojrzała na płomienie, które rozpalili Dwunożni. Typ co ją trzymał niebezpiecznie się zbliżał do tego miejsca, więc spanikowana zaczęła się wyrywać. Nagle przystawił ją do płomieni, więc wrzasnęła z bólu, czując jak podpala jej się ogon. Roześmiany Dwunożny nic sobie z tego nie robił, jednak po chwili odstawił ją na bok z powrotem wrzucając do wora, więc wróciła do Kminek z ogonem, który miał spaloną końcówkę i z niedowierzania nie mogła nic powiedzieć.
Przynajmniej myślała, że wojowniczka tam będzie.
Zaskoczona stwierdziła że kotki tam nie ma i jedynie pozostał zapach. Nigdzie jej nie było. Gdzie ją niby wzięli?! Nie mogła bezczynnie siedzieć podczas gdy jej koleżanka mogła cierpieć. Wysunęła pazury i próbowała drapać worek, gdy nagle trafił w nią kamień. Wrzasnęła z bólu, gdy pocisk chociaż zamortyzowany przez to dziwne coś, uderzył ją w bok, przez co upadła. Worek znowu został podniesiony przez jakiegoś Dwunożnego, przez co przerażona telepała się na boki. Otwór znowu pojawił się a wraz z nim ręka Dwunożnego, który śmierdząc dziwną substancją zaczął ją czochrać po łbie. To wszystko było takie dziwne. Działo się za szybko. Po co jej było się teraz wyrywać? Na razie nie działa jej się krzywda. Dwunożny po prostu ją… Po prostu smyrał tą lekko owłosioną łapą? Nie zareagowała, mając gdzieś to co robił i dała mu się głaskać, do momentu kiedy nie wyjął jej i podstawił znowu nad płomieniami. Krzycząc wołała Kminek, jednak nie było jej nigdzie.
Zniknęła, a jedynie w pobliskich krzakach zauważyła głowę trzeciego z wędkarzy. Spojrzała w tamtą stronę i znowu zaczęła skrzeczeć, próbując wyrwać się roześmianemu Dwunożnemu, który chyba chciał by pożarł ją ten ogień, bo czuła to ciepło coraz bardziej. Bliżej i bliżej. Pochłaniał jej końcówkę ogona, a ona była już nawet skłonna modlić się do gwiazd, by przestali. W końcu odstawił ją z powrotem do wora, przy okazji go kopiąc na bok. Myślała, że to koniec i czekała na Kminek, jednak znowu złapał ten worek, przeszedł kilka kroków i rzucił w las. Z piskiem uderzyła o ziemię, nie mając sił się wydostać. Ciężko dyszała i nie orientowała się już w otoczeniu. Było ciemno. Bardzo ciemno. Całe ciało było jak z kamienia, a ona ledwo co potrafiła się poruszyć. Ale nie mogła zostawić Kminek z jakimś dziwnym typem… Wydostała się z wora i skierowała się w stronę podejrzanej istoty, chcąc się dowiedzieć co się tam dzieje. Nagle jak jakiś ptak, nad nią przefrunęła szukana przez nią kotka, a Dwunożny wywalił się na ziemię tak, że aż zadudniło. Zaskoczona spojrzała w stronę Kminek, nie wiedząc co tam się odwaliło, że nagle nauczyła się latać. Miała nadzieję, że liliowa nie umarła bo wyglądała… Źle. A musiały uciekać. Jak najdalej od potworów. Podeszła do niej ze stęknięciem bólu.
- W-wszystko dobrze? M-musimy stąd iść. Sz-szybko- wymamrotała, popychając kotkę. Ta ledwo co wstała. Nie dziwiła się, w końcu po takim locie i… Była ciekawa co się działo w tych krzakach. Nie czuła dymu ani nie było wrzasków… Kminek nie wydawała się jakaś poturbowana… Popchnęła ją mocniej.
- P-przed siebie. I-idź p-przed siebie. B-byle d-daleko od nich.
Liliowa dała się pokierować i ruszyła do przodu. Trochę wolniej pobiegła za nią aż uznała, że są na tyle daleko, by było bezpiecznie. Padnięta padła na ziemię ciężko dysząc i jedynie wpatrywała się w kotkę. Czuła, jakby nie tylko jej ogon zetknął się z płomieniami, tylko całe ciało. Każdy jej skrawek palił żywym ogniem, a dalej były za blisko tych istot. Musiały dalej uciekać, ale… Nie mogły w takim stanie.
Dwunóg nią rzucił, chcąc najpewniej się zająć Kminek, więc upadła na ziemię, nie mogąc się pozbierać po upadku. Ciężko dysząc nastroszyła futro i szybko próbowała uciec do krzaków, ale wszystko ją bolało. Nie mogła się ruszyć. Tymczasem nadszedł kolejny wstrętny potwór. Spojrzała przerażona do góry, obserwując jak Dwunóg próbuje zdjąć Kminek z drugiego kompana. Nie miała sił by reagować, więc jedynie się na to patrzyła, dalej piszcząc. Dwunóg chwycił kotkę za gardło, przez co zakrztusiła się, a po chwili jakby się zaczęła poddawać. Stopniowo wyglądała coraz to gorzej, aż w końcu była całkowicie bezwładna. Co się mogło z nią stać?! Panika już całkowicie nią ogarniała. Nie wiedziała jaki był cel tych istot. Na pewno nie za dobry… Spojrzała na trzeciego Dwunożnego, który poszedł po czarne szeleszczące coś. Krzyknęła do Kminek, widząc jak zbliża się do kolegi który trzymał kotkę.
- U-uważaj!- ledwo wydusiła to z siebie, obserwując przestraszona całą tą scenę.
Wojowniczka nie zareagowała.
Dwunożny wrzucił liliową do tego czarnego czegoś. Zachłysnęła się prawie powietrzem, gdy nagle poczuła jak jeden z tych istot również ją łapie. Piszcząc próbowała się wyrwać, jednak trafiła również do tego czegoś, boleśnie obijając się o kotkę. Wszystko ją tak nieznośnie bolało, a ona… Nie wiedziała co robić. Były teraz zdane na łaskę i niełaskę tych obrzydliwych potworów. Usłyszała ze strony kotki jęknięcie bólu, a ona sama stęknęła głucho i próbowała się jakkolwiek ułożyć, po chwili jednak widząc, że tracą dostęp do światła i powietrza. Zdziwiona poczuła jak nimi telepią, aż rzucili workiem wraz z zawartością. Kminek znowu jęknęła, przez co coraz bardziej zastanawiała się, czy wszystko z nią dobrze. Mrugnęła oczami, czując jak robi jej się niedobrze przez wcześniejsze telepanie.
- Uh... Ż-żyjesz?- zapytała cicho jęcząc z bólu.
- Niestety - wybełkotała niewyraźne. Spojrzała na nią ledwo co kontaktując, po chwili czując, że powoli braknie powietrza. Nie było drogi, z której mogłoby one się do nich przedostać.
- U-udusimy się t-tu czy j-jak...- wychrypiała cicho, patrząc w górę. Nagle worek się rozwiązał i poczuła jak Dwunożny ją łapie. Osłabiona nie zareagowała, patrząc jedynie na Kminek z góry. Kotka jakby nie żyła, leżała i ciężko dyszała. Bała się o jej stan. Co jeżeli jej się coś jeszcze poważnego stało?
Poczuła swąd dymu i spanikowana spojrzała na płomienie, które rozpalili Dwunożni. Typ co ją trzymał niebezpiecznie się zbliżał do tego miejsca, więc spanikowana zaczęła się wyrywać. Nagle przystawił ją do płomieni, więc wrzasnęła z bólu, czując jak podpala jej się ogon. Roześmiany Dwunożny nic sobie z tego nie robił, jednak po chwili odstawił ją na bok z powrotem wrzucając do wora, więc wróciła do Kminek z ogonem, który miał spaloną końcówkę i z niedowierzania nie mogła nic powiedzieć.
Przynajmniej myślała, że wojowniczka tam będzie.
Zaskoczona stwierdziła że kotki tam nie ma i jedynie pozostał zapach. Nigdzie jej nie było. Gdzie ją niby wzięli?! Nie mogła bezczynnie siedzieć podczas gdy jej koleżanka mogła cierpieć. Wysunęła pazury i próbowała drapać worek, gdy nagle trafił w nią kamień. Wrzasnęła z bólu, gdy pocisk chociaż zamortyzowany przez to dziwne coś, uderzył ją w bok, przez co upadła. Worek znowu został podniesiony przez jakiegoś Dwunożnego, przez co przerażona telepała się na boki. Otwór znowu pojawił się a wraz z nim ręka Dwunożnego, który śmierdząc dziwną substancją zaczął ją czochrać po łbie. To wszystko było takie dziwne. Działo się za szybko. Po co jej było się teraz wyrywać? Na razie nie działa jej się krzywda. Dwunożny po prostu ją… Po prostu smyrał tą lekko owłosioną łapą? Nie zareagowała, mając gdzieś to co robił i dała mu się głaskać, do momentu kiedy nie wyjął jej i podstawił znowu nad płomieniami. Krzycząc wołała Kminek, jednak nie było jej nigdzie.
Zniknęła, a jedynie w pobliskich krzakach zauważyła głowę trzeciego z wędkarzy. Spojrzała w tamtą stronę i znowu zaczęła skrzeczeć, próbując wyrwać się roześmianemu Dwunożnemu, który chyba chciał by pożarł ją ten ogień, bo czuła to ciepło coraz bardziej. Bliżej i bliżej. Pochłaniał jej końcówkę ogona, a ona była już nawet skłonna modlić się do gwiazd, by przestali. W końcu odstawił ją z powrotem do wora, przy okazji go kopiąc na bok. Myślała, że to koniec i czekała na Kminek, jednak znowu złapał ten worek, przeszedł kilka kroków i rzucił w las. Z piskiem uderzyła o ziemię, nie mając sił się wydostać. Ciężko dyszała i nie orientowała się już w otoczeniu. Było ciemno. Bardzo ciemno. Całe ciało było jak z kamienia, a ona ledwo co potrafiła się poruszyć. Ale nie mogła zostawić Kminek z jakimś dziwnym typem… Wydostała się z wora i skierowała się w stronę podejrzanej istoty, chcąc się dowiedzieć co się tam dzieje. Nagle jak jakiś ptak, nad nią przefrunęła szukana przez nią kotka, a Dwunożny wywalił się na ziemię tak, że aż zadudniło. Zaskoczona spojrzała w stronę Kminek, nie wiedząc co tam się odwaliło, że nagle nauczyła się latać. Miała nadzieję, że liliowa nie umarła bo wyglądała… Źle. A musiały uciekać. Jak najdalej od potworów. Podeszła do niej ze stęknięciem bólu.
- W-wszystko dobrze? M-musimy stąd iść. Sz-szybko- wymamrotała, popychając kotkę. Ta ledwo co wstała. Nie dziwiła się, w końcu po takim locie i… Była ciekawa co się działo w tych krzakach. Nie czuła dymu ani nie było wrzasków… Kminek nie wydawała się jakaś poturbowana… Popchnęła ją mocniej.
- P-przed siebie. I-idź p-przed siebie. B-byle d-daleko od nich.
Liliowa dała się pokierować i ruszyła do przodu. Trochę wolniej pobiegła za nią aż uznała, że są na tyle daleko, by było bezpiecznie. Padnięta padła na ziemię ciężko dysząc i jedynie wpatrywała się w kotkę. Czuła, jakby nie tylko jej ogon zetknął się z płomieniami, tylko całe ciało. Każdy jej skrawek palił żywym ogniem, a dalej były za blisko tych istot. Musiały dalej uciekać, ale… Nie mogły w takim stanie.
<do tej pory jestem ciekawa co z Wacławem>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz