jesień jeszcze
Ostatnimi czasy… Wszystko się obróciło o 180 stopni. Czuła jakby każdy o niej co chwilę plotkował, ale to nie potrafiło jej powstrzymać w robieniu swojemu najukochańszemu uczniowi na złość. Przyszła po cichu do legowiska uczniów i stanęła przy Nastroszonym. Ah, jaki ona miała plan… Spodoba mu się!
- Czas wstawać, mały homosiu- wyszeptała mu do ucha. Kocur był taki słodki, kiedy spał. Nie zdający sobie sprawę z tego, co będą dzisiaj robić. Wymamrotał całkowicie zaspany.
- Jeszcze chwila mamo... - dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego co się dzieje, od razu poderwał się na łapy.- Zamknij się! - położył jej łapę na pysku. - Nie mów tych słów tutaj
Odsunęła się od niego, zdejmując jego łapę z jej pyska. Tymi słowami jeszcze bardziej ją do tego zachęcał, nie zauważył tego?
- Wstydzisz się, mój drogi uczniu tego, że jesteś gejem?- powiedziała głośniej, gdyby któryś z uczniów akurat miał ochotę wstać i tego słuchać. Ten znów bezczelnie próbował ją uciszyć, ale to nie było takie przecież proste.
- Nie jestem nim! Widzę, że odwaga ci wróciła. Wcześniej nie chciałaś przekroczyć progu obozu.
Wzruszyła ramionami. To prawda, bo puścił obrzydliwą plotkę… Ale…
- Poświęciłam się, by zrobić ci taką miłą pobudkę- powiedziała, co zostało zduszone przez łapę kocura. Podobało jej się to, jaki naburmuszony od razu był. Myślała, że już na zawsze zostanie w tym legowisku ale jednak nie, wyszedł o dziwo i chyba nawet chciał trening… Przygotowała już takie świetne plany na dzisiejszy dzień, że pewnie od razu był podekscytowany!
- Nie rób tak więcej! Jak ktoś się dowie, jakie ty rzeczy miauczysz, to puszcze kolejną o tobie plotkę - zagroził.
- Ale chyba nie chcesz, żeby twoja mama z siostrą się dowiedziały, że jesteś gejem? Ani twoi koledzy?
Zjeżył się na te słowa, patrząc na nią ze… Strachem? Naprawdę? Był taki żałosny.
- Nie! Ani się waż! - pisnął wkurzony i zacisnął pysk.
- Fajnie by było. Polepszyłoby ci to życie. Znalazłbyś sobie chłopaka... Twoja mamusia na pewno byłaby z ciebie dumna...
Zawarczał na to przyspieszając kroku. Aż tak emocjonalnie reagował na takie żarty? Miał już najwyraźniej mocno poprzestawiane w głowie.
- Nie chcę żadnego chłopaka! Ty sobie znajdź!
- Nie potrzebuję chłopaka do szczęścia, w przeciwieństwie do ciebie.
- Ja też nie potrzebuje! - warknął, tuptając jeszcze szybciej, by oddalić się bardziej od niej. Był strasznym tchórzem, skoro uciekał. - Co dzisiaj trenujemy?
- Polowanie. A jeżeli ci nie wyjdzie... To gejowanie.
Mówiła na serio. To mogło być w końcu bardzo zabawne, nie to co normalny trening kiedy on się na nią darł i tak dalej…
- C-co?! - zamrugał zszokowany, stając jak wryty. - No chyba nie! Żadnego gejowania! - syknął. - Nie martw się złapie mysz...
- Zobaczymy...
Nie wierzyła w jego umiejętności, bo miała w głowie szatański plan. Kocur potrafił już złapać zwierzynę i tak dalej… Musiała mu nieco przeszkodzić. Widząc, że próbuje coś złowić, zaczęła celowo łamać cienkie gałązki pod jej łapami, chcąc by zwierzyna uciekła. Kocur już skoczyć na piszczke, lecz ta uciekła i odwrócił się do niej z tym mordem w oczach. Nie bała się tego.
- Co to ma znaczyć?!
- Przecież nic nie robię- powiedziała jak głupia, wpatrując się w niego.- Co, piszczka ci uciekła? Szkoda...
Fuknął jak obrażony kociak i znowu próbował to robić. Czy on nie zrozumie, że nie miał szans? Zaczęła przedzierać się przez największe zarośla, chcąc by znowu mu coś uciekło. Szelesty i trzaski z pewnością były do usłyszenia… Kolejna zwierzyna mu się spłoszyła, na co ona jedynie mogłaby się uśmiechnąć, ale musiała zgrywać głupią.
- Chodzisz jak dzik! Ogarnij się, straszysz mi wszystko!
- Ja ci straszę? A może to twój brak umiejętności?... Masz ostatnią szansę, albo idziesz gejować do drzewa.
Nastroszony najeżył się jeszcze bardziej niż wcześniej, teraz już naprawdę będąc jak jeż. Był tak blisko zwycięstwa… Ale musiała mu przecież przeszkodzić, prawda? Złapała patyk i złamała go na pół, napawając się tym trzaskiem. Kocur podskoczył a myszka uciekła. Teraz w końcu mógł się rozpocząć prawdziwy trening…
- Co ci odbiło?! To chamskie zagranie!
- Jakie zagranie?- zgrywała głupią.- Nie wiem o czym mówić. Chodź, nauczę cię tekstów na podryw kocura.
- Nigdzie nie idę! Nie będę uczył się być nienormalny! Daj mi spokój wariatko! - prychnął. Jaka znowu wariatko? Ona niby była dziwna? W życiu!
- Nie wstydź się tak. To chodź za mną. Po pierwsze, musisz swojego kocura chwalić, prawda?
Uczeń zbuntował się i nie ruszył się z miejsca.
- Nie będę chwalić zboczonych kocurów, którzy marzą o tym, by jakiś kocur ich przeleciał! - syknął na nią.
- Ale przecież ty też o tym marzysz!
- Co?! No chyba nie! Nie dam dupy kocurowi! Nie ma mowy! Sama daj, nadajesz się idealnie do tego, bo jesteś kotką!
- Wolę dać dupę kotce. A ty kocurowi. Proste? Proste. To teraz musisz się nauczyć jak do tego zachęcić partnera- palnęła, chcąc usłyszeć jeszcze więcej tego głupiego oburzenia. Jego reakcja była w końcu taka świetna!
- Nie będę zachęcał nikogo, by mnie przeleciał! Przecież to upokarzające być w roli kotki! Dlatego to nienormalne i powinno zostać zakazane! - warczał. - Nie jestem tak porąbany jak ty!
- Czemu w roli kotki? W roli kocura. Kocur z kocurem. I tyle.
- Ale ktoś musi być na dole niczym kotka! - syknął. - A to... wstyd! Poniżenie! Okropne! Ble! Nie będę dawał nikomu dupy jak ty! Żadnemu kocurowi! Ani chichotał, wplatał kwiatki w siebie i był tak zboczony jak ty!
- Zobaczymy- powiedziała, wpadając na pomysł. Na kolejny wspaniały pomysł!- Zaczekaj tu, albo inaczej urwę ci uszy.
Przewrócił oczami.
- Dobra. Ale nie każ mi czekać cały dzień, bo sobie pójdę - ostrzegł, kładąc się na ziemi. Nie wiedział jeszcze co go czeka. Tak… Spodoba mu się przecież na pewno bliskie spotkanie z jakimś kocurem? Poszła szybko do obozu, znajdując Szyszkową Łapę. Pod pretekstem wspólnego treningu przyprowadziła go do Nastroszonego. Uczeń nie opierał się. Chciałaby, żeby syn Tulipan był taki sam, a nie diabłem wcielonym!
- Patrz, masz kolegę teraz. Poznajcie się czy coś...
Jego wzrok rzucony na drugiego był wspaniały. To zdziwienie…
- Hej - rzucił starszy, patrząc na niego z zainteresowaniem.
- Nie. - rzucił od razu, mordując ją spojrzeniem. - Nie zrobiłaś tego!
Uczeń nie za bardzo wiedział o co chodzi, zerkając to na niego to na nią. Ah, jak zawsze dymny musiał wszystko psuć! Nie chciała przecież, by Szyszek uciekł nagle!
- Ale czego? Ja tylko dbam, byś nie był sam jak palec...- powiedziała, po czym szybko podeszła do Nastroszonego.- Wykorzystaj moje rady- szepnęła mu do ucha.
Szyszkowa Łapa dalej stał jak taki kołek. Uznała go chyba za zbyt inteligentnego… Musiała mu coś więcej tłumaczyć?
- Mam się z nim zaprzyjaźnić? Myślałem, że miałem wam pomóc w treningu - powiedział Szyszek zdziwiony. Nastroszony za to bezczelnie sobie gdzieś polazł, mając najwyraźniej gdzieś cały ich trening. Skołowana popatrzyła na odchodzącego ucznia. Cóż. Popatrzyła na Szyszka.
- Przepraszam za mojego ucznia. On... Bardzo lubi kocury i chciał mieć z jakimś trening tylko trochę się speszył, wiesz? On nie ma kolegów takich bliskich... Myślałam, że na dobre mu wyjdzie w końcu kontakt z rówieśnikiem... Ale się chyba przestraszył. Może się w tobie podkochuje i się trochę zawstydził? Nieważne, możesz wrócić do obozu.
- Och... - speszył się słysząc te słowa. - Nie. Ja... W sumie... Ja też lubie kocury. - wyznał. - To nic złego. - uśmiechnął się lekko. - Podkochuje? Jest pani pewna? Nie gadał ze mną nigdy... Jeżeli tak jest, to w sumie... możemy spróbować... Nie chcę by cierpiał. Wydaje się miły - miauknął uczeń.
- Na następny trening możemy pójść wspólnie jak chcesz. Będziesz miał okazję by z nim porozmawiać...- powiedziała, w głębi duszy cholernie się ciesząc. Tak, tak! Skoro teraz Szyszek myśli, że dymny się w nim podkochuje… To było świetnie!
- Z chęcią. Ja... Spróbuje go przekonać, by się otworzył. Pewnie jak się dowie, to będzie na panią zły, że mi pani to zdradziła, ale... ale to miłe co usłyszałem dzisiejszego dnia - uśmiechnął się znowu. - Mam przyjść o świcie?
Kiwnęła głową. Wszystko się idealnie układało!
- Tak. Będziemy czekać nieopodal obozu, znajdziesz nas. Nastroszony pewnie z czasem będzie bardziej miły. Po prostu... Wiesz, trema. Zawsze jak ciebie widzi, to spala buraka. To nie tak, że ciebie nie lubi. On cię lubi aż za bardzo. To nic złego. Nie oceniaj go pochopnie.
- Rozumiem... To w takim razie... Do jutra! - pożegnał się w dobrym nastroju, wracając do obozu. Ona również była w świetnym humorze. Aż za bardzo…
***
Rano czekała na Szyszkową Łapę uradowana, patrząc się z radością na Nastroszonego.
- Patrz. Idzie twój kolega- szepnęła mu do ucha, zauważając zbliżającego się ucznia. Szybko nadepnęła Nastroszonemu na ogon. Chciała go przy burym upokorzyć i zgodnie z jej założeniem pisnął, padając jak martwy na ziemię. Jak zawsze się trochę rozbeczał i siorbał tym nosem. O to jej chodziło!
- Co się stało? - rzucił zaniepokojony Szyszkowa Łapa z troską, od razu go przytulając.
Nastroszony wydał z siebie zduszony pisk, wyrywając mu się i uciekając za nią spanikowany.
- N-nie dotykaj mnie!
- Oj... Nastroszony, nie musisz się tak stresować. Wszystko będzie dobrze, Szyszek nic ci nie zrobi...- popchnęła ucznia w stronę nowego kolegi. Nie mogła znieść tego, że jej uczeń od razu zaczął mordować starszego wzrokiem… Tak to nie powinno wyglądać!
- N-nie! - cofnął się strosząc sierść.
- Czemu płakałeś? Coś się stało? - rzucił jej pytające spojrzenie, chcąc wyjaśnienia.
- W-wracaj do obozu! Zostaw mnie!
- On... Chyba po prostu trochę się zestresował spotkaniem z tobą- powiedziała, przeszywając Nastroszonego wzrokiem. Nie mógł tego teraz wszystkiego zepsuć. Miał nowego kolegę, a to chciał zaprzepaścić!
- Wcale nie! - warknął twardo. - To nie ma z Tobą nic wspólnego!
- Słuchaj... Ja... ja wiem, że mnie lubisz... Twoja mentorka mi wszystko powiedziała. Nie musisz w sobie dalej tego trzymać. Ja... ja rozumiem i nie jestem zły - powiedział uczeń.
- Co?! Nawet cię nie znam! Nie ufaj tej wariatce, wcisnęła ci kit!
- Nastroszony... Nie bądź taki wstydliwy już- popchnęła go dalej w stronę Szyszka.- Nie masz powodów by się stresować albo być agresywny... Spokojnie... Ci....
- To ty się uspokój! - warknął do niej. Tak jakby sądził, że się jej posłucha. Chciała z niego zrobić głupie kocię i to świetnie wychodziło, bo w końcu dymny był idiotą!
- Jak chcesz to... to możemy spróbować - zaproponował Szyszkowa Łapa. - Obiecuję, że nie skrzywdzę cię. Wiesz co najlepiej uspokaja? Tulenie... - zrobił krok w jego stronę, a syn Tulipan od razu się wycofał.
- O nie! Nie będę bawił się w waszą chorą grę! Nie ma mowy!
- Zachowujesz się jak dzikus. Kolega chce ci pomóc z twoimi lękami a ty co? Nie musisz się tak wstydzić. To nie jest żadna chora gra...
- Nie mam żadnych lęków! Porąbało cię na starość - zasyczał na nią.
Szyszkowa Łapa rzucił jej niepewne spojrzenie. Kurcze, musiała go jakoś przekonać, że Nastroszony kłamie! Bo inaczej… Trochę średnio by wyszło.
- Wiesz... Mu trochę teraz odbiło...- powiedziała do Szyszka, po czym znowu spojrzała na Nastroszonego.- Nie musisz się z tym chować, widzę jak reagujesz przy Szyszku... Jeśli coś czujesz... To możesz to powiedzieć.
Śmieszne było to, jak wybałuszył oczy i kręcił głową. Bury przecież mu nie uwierzy, jak będzie się zachowywać jak wariat!
- Czuje obrzydzenie, że próbujesz zrobić... to!
- Ale ja wiem... Podkochujesz się we mnie, prawda?
Jego mina przybrała zszokowany, przerażony i zniesmaczony wyraz. Ledwo powstrzymywała się od parsknięcia śmiechem.
- Co. Właśnie, że...
- Ale ja niczego nie próbuje zrobić... Po prostu to powiedz. Nie musisz się wstydzić. Pewnie się do tego nie przyznasz, ale... Wiesz. Jeżeli kogoś kochasz, to nic złego.
Kocurek w końcu ugryzł się w język i nie palnął niczego głupiego do starszego. No może trochę, ale to nie zraziło zbytnio Szyszka.
- Nie kocham go! - warknął zły. - Zwariowałaś! Nie zamierzam brać udziału w tej farsie. Żegnam - odwrócił się, by odejść. Ale nie na jej warcie!
- Nastroszony! Zaczekaj!- podeszła do niego z udawaną troską.- Nie musisz się zamykać na Szyszka tylko dlatego bo się wstydzić tego, że kochasz kocury!
- Nie kocham kocurów ani jego! - tupnął łapą. - Nie zmusisz mnie do migdalenia się z nim!
- Ja cię do niczego zmuszam? Że zwalasz swoje uczucia na mnie...
- Zostaw mnie! - popchnął ją. - Jak tak ci zależy, to sama z nim randkuj! - prychnął.
Szyszek dalej siedział, nie wiedząc co począć. Biedak, że akurat tak trafił…
- Nie za bardzo rozumiem co się dzieję - wyznał uczeń ich dwójce. - To zakochałeś się we mnie czy nie?
Upadła na ziemię z cichym piskiem, po tym jak uczeń ją popchnął.
- On ciebie bardzo kocha, ale boi się to powiedzieć!- palnęła szybko.
- Wcale nie! Ja nie jestem gejem! Ona nagadała ci głupot! - prychnął zdenerwowany.
- Nie stresuj się już tak... Wszystko będzie dobrze. Nikt oprócz nas się nie dowie, że nim jesteś, prawda Szyszku? Bo to bardzo stresujący dla niego temat...
- Och rozumiem... Dlatego taki jesteś nerwowy... Tak. Nikomu nie powiem, obiecuję - zapewnił bury. - Ja też lubie kocury, więc jesteśmy w tym razem - uśmiechnął się miło.
- A tylko rozpowiedz te głupoty komuś, to nie żyjesz! - zagroził mu kocurek, krzywiąc się z odrazą. - Nie jestem gejem!
- Nastroszony! Przestań być niemiły!- skarciła go jak dziecko.- To, że się stresujesz, nie znaczy, że możesz się na kimś wyżywać! A teraz koniec. Idziemy na trening. Za mną.
Ruszył od razu za nią, byle zostawić burego w tyle. Był taki głupi, że nie spodziewał się wspólnego treningu? Czy według niego to miało trwać chwilę, żeby się pozłościł?
- Czemu za nami idziesz? - warknął do niego.
- Zanikające Echo mnie zaprosiła na wasz trening - wyjaśnił.
Znowu zaczął mordować ją wzrokiem.
- Co ty robisz?!
- Przecież nic nie robię! Nie możesz się od innych izolować- powiedziała, kierując się w stronę gejowej łąki. Gdy dotarli na miejsce usiadła przed kocurami. To wszystko tak będzie pięknie wyglądać… Była przygotowana, żeby zobaczyć ich wspólne polowanie.
- Będziecie razem polować. Spróbujcie tu poszukać jakiejś zwierzyny i wykorzystajcie to, że jesteście we dwójkę.
- Czas wstawać, mały homosiu- wyszeptała mu do ucha. Kocur był taki słodki, kiedy spał. Nie zdający sobie sprawę z tego, co będą dzisiaj robić. Wymamrotał całkowicie zaspany.
- Jeszcze chwila mamo... - dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego co się dzieje, od razu poderwał się na łapy.- Zamknij się! - położył jej łapę na pysku. - Nie mów tych słów tutaj
Odsunęła się od niego, zdejmując jego łapę z jej pyska. Tymi słowami jeszcze bardziej ją do tego zachęcał, nie zauważył tego?
- Wstydzisz się, mój drogi uczniu tego, że jesteś gejem?- powiedziała głośniej, gdyby któryś z uczniów akurat miał ochotę wstać i tego słuchać. Ten znów bezczelnie próbował ją uciszyć, ale to nie było takie przecież proste.
- Nie jestem nim! Widzę, że odwaga ci wróciła. Wcześniej nie chciałaś przekroczyć progu obozu.
Wzruszyła ramionami. To prawda, bo puścił obrzydliwą plotkę… Ale…
- Poświęciłam się, by zrobić ci taką miłą pobudkę- powiedziała, co zostało zduszone przez łapę kocura. Podobało jej się to, jaki naburmuszony od razu był. Myślała, że już na zawsze zostanie w tym legowisku ale jednak nie, wyszedł o dziwo i chyba nawet chciał trening… Przygotowała już takie świetne plany na dzisiejszy dzień, że pewnie od razu był podekscytowany!
- Nie rób tak więcej! Jak ktoś się dowie, jakie ty rzeczy miauczysz, to puszcze kolejną o tobie plotkę - zagroził.
- Ale chyba nie chcesz, żeby twoja mama z siostrą się dowiedziały, że jesteś gejem? Ani twoi koledzy?
Zjeżył się na te słowa, patrząc na nią ze… Strachem? Naprawdę? Był taki żałosny.
- Nie! Ani się waż! - pisnął wkurzony i zacisnął pysk.
- Fajnie by było. Polepszyłoby ci to życie. Znalazłbyś sobie chłopaka... Twoja mamusia na pewno byłaby z ciebie dumna...
Zawarczał na to przyspieszając kroku. Aż tak emocjonalnie reagował na takie żarty? Miał już najwyraźniej mocno poprzestawiane w głowie.
- Nie chcę żadnego chłopaka! Ty sobie znajdź!
- Nie potrzebuję chłopaka do szczęścia, w przeciwieństwie do ciebie.
- Ja też nie potrzebuje! - warknął, tuptając jeszcze szybciej, by oddalić się bardziej od niej. Był strasznym tchórzem, skoro uciekał. - Co dzisiaj trenujemy?
- Polowanie. A jeżeli ci nie wyjdzie... To gejowanie.
Mówiła na serio. To mogło być w końcu bardzo zabawne, nie to co normalny trening kiedy on się na nią darł i tak dalej…
- C-co?! - zamrugał zszokowany, stając jak wryty. - No chyba nie! Żadnego gejowania! - syknął. - Nie martw się złapie mysz...
- Zobaczymy...
Nie wierzyła w jego umiejętności, bo miała w głowie szatański plan. Kocur potrafił już złapać zwierzynę i tak dalej… Musiała mu nieco przeszkodzić. Widząc, że próbuje coś złowić, zaczęła celowo łamać cienkie gałązki pod jej łapami, chcąc by zwierzyna uciekła. Kocur już skoczyć na piszczke, lecz ta uciekła i odwrócił się do niej z tym mordem w oczach. Nie bała się tego.
- Co to ma znaczyć?!
- Przecież nic nie robię- powiedziała jak głupia, wpatrując się w niego.- Co, piszczka ci uciekła? Szkoda...
Fuknął jak obrażony kociak i znowu próbował to robić. Czy on nie zrozumie, że nie miał szans? Zaczęła przedzierać się przez największe zarośla, chcąc by znowu mu coś uciekło. Szelesty i trzaski z pewnością były do usłyszenia… Kolejna zwierzyna mu się spłoszyła, na co ona jedynie mogłaby się uśmiechnąć, ale musiała zgrywać głupią.
- Chodzisz jak dzik! Ogarnij się, straszysz mi wszystko!
- Ja ci straszę? A może to twój brak umiejętności?... Masz ostatnią szansę, albo idziesz gejować do drzewa.
Nastroszony najeżył się jeszcze bardziej niż wcześniej, teraz już naprawdę będąc jak jeż. Był tak blisko zwycięstwa… Ale musiała mu przecież przeszkodzić, prawda? Złapała patyk i złamała go na pół, napawając się tym trzaskiem. Kocur podskoczył a myszka uciekła. Teraz w końcu mógł się rozpocząć prawdziwy trening…
- Co ci odbiło?! To chamskie zagranie!
- Jakie zagranie?- zgrywała głupią.- Nie wiem o czym mówić. Chodź, nauczę cię tekstów na podryw kocura.
- Nigdzie nie idę! Nie będę uczył się być nienormalny! Daj mi spokój wariatko! - prychnął. Jaka znowu wariatko? Ona niby była dziwna? W życiu!
- Nie wstydź się tak. To chodź za mną. Po pierwsze, musisz swojego kocura chwalić, prawda?
Uczeń zbuntował się i nie ruszył się z miejsca.
- Nie będę chwalić zboczonych kocurów, którzy marzą o tym, by jakiś kocur ich przeleciał! - syknął na nią.
- Ale przecież ty też o tym marzysz!
- Co?! No chyba nie! Nie dam dupy kocurowi! Nie ma mowy! Sama daj, nadajesz się idealnie do tego, bo jesteś kotką!
- Wolę dać dupę kotce. A ty kocurowi. Proste? Proste. To teraz musisz się nauczyć jak do tego zachęcić partnera- palnęła, chcąc usłyszeć jeszcze więcej tego głupiego oburzenia. Jego reakcja była w końcu taka świetna!
- Nie będę zachęcał nikogo, by mnie przeleciał! Przecież to upokarzające być w roli kotki! Dlatego to nienormalne i powinno zostać zakazane! - warczał. - Nie jestem tak porąbany jak ty!
- Czemu w roli kotki? W roli kocura. Kocur z kocurem. I tyle.
- Ale ktoś musi być na dole niczym kotka! - syknął. - A to... wstyd! Poniżenie! Okropne! Ble! Nie będę dawał nikomu dupy jak ty! Żadnemu kocurowi! Ani chichotał, wplatał kwiatki w siebie i był tak zboczony jak ty!
- Zobaczymy- powiedziała, wpadając na pomysł. Na kolejny wspaniały pomysł!- Zaczekaj tu, albo inaczej urwę ci uszy.
Przewrócił oczami.
- Dobra. Ale nie każ mi czekać cały dzień, bo sobie pójdę - ostrzegł, kładąc się na ziemi. Nie wiedział jeszcze co go czeka. Tak… Spodoba mu się przecież na pewno bliskie spotkanie z jakimś kocurem? Poszła szybko do obozu, znajdując Szyszkową Łapę. Pod pretekstem wspólnego treningu przyprowadziła go do Nastroszonego. Uczeń nie opierał się. Chciałaby, żeby syn Tulipan był taki sam, a nie diabłem wcielonym!
- Patrz, masz kolegę teraz. Poznajcie się czy coś...
Jego wzrok rzucony na drugiego był wspaniały. To zdziwienie…
- Hej - rzucił starszy, patrząc na niego z zainteresowaniem.
- Nie. - rzucił od razu, mordując ją spojrzeniem. - Nie zrobiłaś tego!
Uczeń nie za bardzo wiedział o co chodzi, zerkając to na niego to na nią. Ah, jak zawsze dymny musiał wszystko psuć! Nie chciała przecież, by Szyszek uciekł nagle!
- Ale czego? Ja tylko dbam, byś nie był sam jak palec...- powiedziała, po czym szybko podeszła do Nastroszonego.- Wykorzystaj moje rady- szepnęła mu do ucha.
Szyszkowa Łapa dalej stał jak taki kołek. Uznała go chyba za zbyt inteligentnego… Musiała mu coś więcej tłumaczyć?
- Mam się z nim zaprzyjaźnić? Myślałem, że miałem wam pomóc w treningu - powiedział Szyszek zdziwiony. Nastroszony za to bezczelnie sobie gdzieś polazł, mając najwyraźniej gdzieś cały ich trening. Skołowana popatrzyła na odchodzącego ucznia. Cóż. Popatrzyła na Szyszka.
- Przepraszam za mojego ucznia. On... Bardzo lubi kocury i chciał mieć z jakimś trening tylko trochę się speszył, wiesz? On nie ma kolegów takich bliskich... Myślałam, że na dobre mu wyjdzie w końcu kontakt z rówieśnikiem... Ale się chyba przestraszył. Może się w tobie podkochuje i się trochę zawstydził? Nieważne, możesz wrócić do obozu.
- Och... - speszył się słysząc te słowa. - Nie. Ja... W sumie... Ja też lubie kocury. - wyznał. - To nic złego. - uśmiechnął się lekko. - Podkochuje? Jest pani pewna? Nie gadał ze mną nigdy... Jeżeli tak jest, to w sumie... możemy spróbować... Nie chcę by cierpiał. Wydaje się miły - miauknął uczeń.
- Na następny trening możemy pójść wspólnie jak chcesz. Będziesz miał okazję by z nim porozmawiać...- powiedziała, w głębi duszy cholernie się ciesząc. Tak, tak! Skoro teraz Szyszek myśli, że dymny się w nim podkochuje… To było świetnie!
- Z chęcią. Ja... Spróbuje go przekonać, by się otworzył. Pewnie jak się dowie, to będzie na panią zły, że mi pani to zdradziła, ale... ale to miłe co usłyszałem dzisiejszego dnia - uśmiechnął się znowu. - Mam przyjść o świcie?
Kiwnęła głową. Wszystko się idealnie układało!
- Tak. Będziemy czekać nieopodal obozu, znajdziesz nas. Nastroszony pewnie z czasem będzie bardziej miły. Po prostu... Wiesz, trema. Zawsze jak ciebie widzi, to spala buraka. To nie tak, że ciebie nie lubi. On cię lubi aż za bardzo. To nic złego. Nie oceniaj go pochopnie.
- Rozumiem... To w takim razie... Do jutra! - pożegnał się w dobrym nastroju, wracając do obozu. Ona również była w świetnym humorze. Aż za bardzo…
***
Rano czekała na Szyszkową Łapę uradowana, patrząc się z radością na Nastroszonego.
- Patrz. Idzie twój kolega- szepnęła mu do ucha, zauważając zbliżającego się ucznia. Szybko nadepnęła Nastroszonemu na ogon. Chciała go przy burym upokorzyć i zgodnie z jej założeniem pisnął, padając jak martwy na ziemię. Jak zawsze się trochę rozbeczał i siorbał tym nosem. O to jej chodziło!
- Co się stało? - rzucił zaniepokojony Szyszkowa Łapa z troską, od razu go przytulając.
Nastroszony wydał z siebie zduszony pisk, wyrywając mu się i uciekając za nią spanikowany.
- N-nie dotykaj mnie!
- Oj... Nastroszony, nie musisz się tak stresować. Wszystko będzie dobrze, Szyszek nic ci nie zrobi...- popchnęła ucznia w stronę nowego kolegi. Nie mogła znieść tego, że jej uczeń od razu zaczął mordować starszego wzrokiem… Tak to nie powinno wyglądać!
- N-nie! - cofnął się strosząc sierść.
- Czemu płakałeś? Coś się stało? - rzucił jej pytające spojrzenie, chcąc wyjaśnienia.
- W-wracaj do obozu! Zostaw mnie!
- On... Chyba po prostu trochę się zestresował spotkaniem z tobą- powiedziała, przeszywając Nastroszonego wzrokiem. Nie mógł tego teraz wszystkiego zepsuć. Miał nowego kolegę, a to chciał zaprzepaścić!
- Wcale nie! - warknął twardo. - To nie ma z Tobą nic wspólnego!
- Słuchaj... Ja... ja wiem, że mnie lubisz... Twoja mentorka mi wszystko powiedziała. Nie musisz w sobie dalej tego trzymać. Ja... ja rozumiem i nie jestem zły - powiedział uczeń.
- Co?! Nawet cię nie znam! Nie ufaj tej wariatce, wcisnęła ci kit!
- Nastroszony... Nie bądź taki wstydliwy już- popchnęła go dalej w stronę Szyszka.- Nie masz powodów by się stresować albo być agresywny... Spokojnie... Ci....
- To ty się uspokój! - warknął do niej. Tak jakby sądził, że się jej posłucha. Chciała z niego zrobić głupie kocię i to świetnie wychodziło, bo w końcu dymny był idiotą!
- Jak chcesz to... to możemy spróbować - zaproponował Szyszkowa Łapa. - Obiecuję, że nie skrzywdzę cię. Wiesz co najlepiej uspokaja? Tulenie... - zrobił krok w jego stronę, a syn Tulipan od razu się wycofał.
- O nie! Nie będę bawił się w waszą chorą grę! Nie ma mowy!
- Zachowujesz się jak dzikus. Kolega chce ci pomóc z twoimi lękami a ty co? Nie musisz się tak wstydzić. To nie jest żadna chora gra...
- Nie mam żadnych lęków! Porąbało cię na starość - zasyczał na nią.
Szyszkowa Łapa rzucił jej niepewne spojrzenie. Kurcze, musiała go jakoś przekonać, że Nastroszony kłamie! Bo inaczej… Trochę średnio by wyszło.
- Wiesz... Mu trochę teraz odbiło...- powiedziała do Szyszka, po czym znowu spojrzała na Nastroszonego.- Nie musisz się z tym chować, widzę jak reagujesz przy Szyszku... Jeśli coś czujesz... To możesz to powiedzieć.
Śmieszne było to, jak wybałuszył oczy i kręcił głową. Bury przecież mu nie uwierzy, jak będzie się zachowywać jak wariat!
- Czuje obrzydzenie, że próbujesz zrobić... to!
- Ale ja wiem... Podkochujesz się we mnie, prawda?
Jego mina przybrała zszokowany, przerażony i zniesmaczony wyraz. Ledwo powstrzymywała się od parsknięcia śmiechem.
- Co. Właśnie, że...
- Ale ja niczego nie próbuje zrobić... Po prostu to powiedz. Nie musisz się wstydzić. Pewnie się do tego nie przyznasz, ale... Wiesz. Jeżeli kogoś kochasz, to nic złego.
Kocurek w końcu ugryzł się w język i nie palnął niczego głupiego do starszego. No może trochę, ale to nie zraziło zbytnio Szyszka.
- Nie kocham go! - warknął zły. - Zwariowałaś! Nie zamierzam brać udziału w tej farsie. Żegnam - odwrócił się, by odejść. Ale nie na jej warcie!
- Nastroszony! Zaczekaj!- podeszła do niego z udawaną troską.- Nie musisz się zamykać na Szyszka tylko dlatego bo się wstydzić tego, że kochasz kocury!
- Nie kocham kocurów ani jego! - tupnął łapą. - Nie zmusisz mnie do migdalenia się z nim!
- Ja cię do niczego zmuszam? Że zwalasz swoje uczucia na mnie...
- Zostaw mnie! - popchnął ją. - Jak tak ci zależy, to sama z nim randkuj! - prychnął.
Szyszek dalej siedział, nie wiedząc co począć. Biedak, że akurat tak trafił…
- Nie za bardzo rozumiem co się dzieję - wyznał uczeń ich dwójce. - To zakochałeś się we mnie czy nie?
Upadła na ziemię z cichym piskiem, po tym jak uczeń ją popchnął.
- On ciebie bardzo kocha, ale boi się to powiedzieć!- palnęła szybko.
- Wcale nie! Ja nie jestem gejem! Ona nagadała ci głupot! - prychnął zdenerwowany.
- Nie stresuj się już tak... Wszystko będzie dobrze. Nikt oprócz nas się nie dowie, że nim jesteś, prawda Szyszku? Bo to bardzo stresujący dla niego temat...
- Och rozumiem... Dlatego taki jesteś nerwowy... Tak. Nikomu nie powiem, obiecuję - zapewnił bury. - Ja też lubie kocury, więc jesteśmy w tym razem - uśmiechnął się miło.
- A tylko rozpowiedz te głupoty komuś, to nie żyjesz! - zagroził mu kocurek, krzywiąc się z odrazą. - Nie jestem gejem!
- Nastroszony! Przestań być niemiły!- skarciła go jak dziecko.- To, że się stresujesz, nie znaczy, że możesz się na kimś wyżywać! A teraz koniec. Idziemy na trening. Za mną.
Ruszył od razu za nią, byle zostawić burego w tyle. Był taki głupi, że nie spodziewał się wspólnego treningu? Czy według niego to miało trwać chwilę, żeby się pozłościł?
- Czemu za nami idziesz? - warknął do niego.
- Zanikające Echo mnie zaprosiła na wasz trening - wyjaśnił.
Znowu zaczął mordować ją wzrokiem.
- Co ty robisz?!
- Przecież nic nie robię! Nie możesz się od innych izolować- powiedziała, kierując się w stronę gejowej łąki. Gdy dotarli na miejsce usiadła przed kocurami. To wszystko tak będzie pięknie wyglądać… Była przygotowana, żeby zobaczyć ich wspólne polowanie.
- Będziecie razem polować. Spróbujcie tu poszukać jakiejś zwierzyny i wykorzystajcie to, że jesteście we dwójkę.
<Wspaniały homosiu?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz