Po dniu intensywnego treningu wróciła do legowiska. Zaczynała odczuwać lekką irytację w związku z tym, że dalej nie została wojowniczką. Owszem, jeszcze miała trochę księżyców przed sobą, nim jej wiek zacznie być powodem do obaw przed byciem wygnanym za granicę terenów, ale wolała nie ryzykować z taką skrajnością. Plus chciała po prostu wiedzieć, jak najwięcej, zgłębić wszelkie techniki walk i polowań.
Z zamyśleń wyrwał ją czyjś cichy pisk. Spojrzała zaskoczona pod siebie, na czekoladowy ogon, na który nadepnęła. W pierwszej chwili poczuła wstręt do tego koloru, który tak bardzo przypominał jej futro ojca. Tego, który na ten moment najbardziej jej zawadza i to samym swoim istnieniem.
Gdy spojrzała jednak na sylwetkę właściciela tej sierści, znacznie złagodniała.
— Przepraszam — odparowała, obserwując z uwagą kotkę. Kiedyś znała jej imię, ale teraz za nic nie mogła go sobie przypomnieć. To była ta, co zdecydowanie zbyt często zadawała się z "Niechcianym". Masochistka.
W ramach tego została obdarzona przerażonym spojrzeniem, a przy tym totalnie zignorowano jej przeprosiny. Nigdy z nią nie rozmawiała, dlatego nie wiedziała czego się spodziewać. Tym bardziej że ta gwałtownie odsunęła się od niej i skuliła, cicho piszcząc. W dodatku przez ten cały czas obserwowała ją bacznie, jakby miała zaraz skoczyć jej do gardła.
Liliowa zmarszczyła brwi, oglądając c się za siebie. Nic tam nie było, a jednak ta zachowywała się, jakby jakiś seryjny morderca ją zaatakował i wahał się zbyt długo nas zabiciem jej.
— Co ci jest? — mruknęła, może zbyt oschle, ale z lekka zirytowała ją ta reakcja. Nie miała przecież wobec niej negatywnego nastawienia.
Czekoladowa zadrżała, a następnie wydarała się, a jej głos przypominał dźwięk konającego zwierzęcia. Szlochała, wbijając w nią wzrok, ale wciąż nie odzywając się.
Biała otępiała.
Czy wszyscy czekoladowi zachowują się jak opętani wariaci? Próbowała doszukać się kogoś z tym kolorem futra, kto był normalny, ale do głowy przyszedł jej tylko ten nowy, Gorzka Wola, będący równie dziwnym na swój sposób.
— Przestań — niemalże syknęła, choć siliła się z trudem na łagodniejszy ton. — Co ten Niechciany ci zrobił, że reagujesz, jakby cię ze skóry obdzierali? — spytała. Może nagadał jakiś niestworzonych bajek, przedstawiając w nich ją jako jakiegoś potwora? Mysi móżdżek, miał za dużo wolnego czasu.
— N-nic n-nie z-zrobił... — wypiszczała jedynie, zanosząc się coraz to głośniejszym rykiem.
— To dlaczego płaczesz? — zapytała, stając o krok bliżej. — Jesteś kotką. Powinnaś być silna. Otrzyj łezki i pokaż, na co cię stać — rzekła, uśmiechając się lekko.
Czekoladowa z wrzaskiem od niej odskoczyła, kwiląc, jakby ta chciała ją co najmniej oskórować.
— N-nie z-zbliżaj się! — zaszlochała.
— Dlaczego? — dopytywała. — Kto cię tak skrzywdził? Nastroszona Łapa? Wiedziałam — rzuciła, krzywiąc się. — Następnym razem przeoram mu ten za szczęśliwy pysk. Nie ma prawa nikogo tak traktować — warknęła, wysuwając pazury.
Z zamyśleń wyrwał ją czyjś cichy pisk. Spojrzała zaskoczona pod siebie, na czekoladowy ogon, na który nadepnęła. W pierwszej chwili poczuła wstręt do tego koloru, który tak bardzo przypominał jej futro ojca. Tego, który na ten moment najbardziej jej zawadza i to samym swoim istnieniem.
Gdy spojrzała jednak na sylwetkę właściciela tej sierści, znacznie złagodniała.
— Przepraszam — odparowała, obserwując z uwagą kotkę. Kiedyś znała jej imię, ale teraz za nic nie mogła go sobie przypomnieć. To była ta, co zdecydowanie zbyt często zadawała się z "Niechcianym". Masochistka.
W ramach tego została obdarzona przerażonym spojrzeniem, a przy tym totalnie zignorowano jej przeprosiny. Nigdy z nią nie rozmawiała, dlatego nie wiedziała czego się spodziewać. Tym bardziej że ta gwałtownie odsunęła się od niej i skuliła, cicho piszcząc. W dodatku przez ten cały czas obserwowała ją bacznie, jakby miała zaraz skoczyć jej do gardła.
Liliowa zmarszczyła brwi, oglądając c się za siebie. Nic tam nie było, a jednak ta zachowywała się, jakby jakiś seryjny morderca ją zaatakował i wahał się zbyt długo nas zabiciem jej.
— Co ci jest? — mruknęła, może zbyt oschle, ale z lekka zirytowała ją ta reakcja. Nie miała przecież wobec niej negatywnego nastawienia.
Czekoladowa zadrżała, a następnie wydarała się, a jej głos przypominał dźwięk konającego zwierzęcia. Szlochała, wbijając w nią wzrok, ale wciąż nie odzywając się.
Biała otępiała.
Czy wszyscy czekoladowi zachowują się jak opętani wariaci? Próbowała doszukać się kogoś z tym kolorem futra, kto był normalny, ale do głowy przyszedł jej tylko ten nowy, Gorzka Wola, będący równie dziwnym na swój sposób.
— Przestań — niemalże syknęła, choć siliła się z trudem na łagodniejszy ton. — Co ten Niechciany ci zrobił, że reagujesz, jakby cię ze skóry obdzierali? — spytała. Może nagadał jakiś niestworzonych bajek, przedstawiając w nich ją jako jakiegoś potwora? Mysi móżdżek, miał za dużo wolnego czasu.
— N-nic n-nie z-zrobił... — wypiszczała jedynie, zanosząc się coraz to głośniejszym rykiem.
— To dlaczego płaczesz? — zapytała, stając o krok bliżej. — Jesteś kotką. Powinnaś być silna. Otrzyj łezki i pokaż, na co cię stać — rzekła, uśmiechając się lekko.
Czekoladowa z wrzaskiem od niej odskoczyła, kwiląc, jakby ta chciała ją co najmniej oskórować.
— N-nie z-zbliżaj się! — zaszlochała.
— Dlaczego? — dopytywała. — Kto cię tak skrzywdził? Nastroszona Łapa? Wiedziałam — rzuciła, krzywiąc się. — Następnym razem przeoram mu ten za szczęśliwy pysk. Nie ma prawa nikogo tak traktować — warknęła, wysuwając pazury.
<Paskudo?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz