*Uwaga! Krew!*
O tak. Czekał na to tak długo. Chciał znów usłyszeć ten jej cudny krzyk. Wystarczyło tylko sięgnąć, wysunąć łapy i zatopić kły w jej ciele. Niby nic... A tyle dawało mu radości. Miał nadzieję, że kotka nie przerazi się i nie ucieknie.
- Tak. A teraz... - Wbił jej pazury w sierść. - Daj mi swój ból.
Przymknął oczy, rozkoszując się tym krzykiem. Dobrze, że byli poza obozem, skryci przed ciekawskimi spojrzeniami. Kilka razy upewnił się, że nikogo nie było w pobliżu, by ich nakryć. Byli tu sami. On i ona...
- N-nie t-tak m-mocno! - wyskomlała, wyrywając go z tego letargu w jaki wpadł.
- Wybacz... - Polizał ją po ranie, zlizując jej krew z pomrukiem. - Postaram się delikatniej...
Tak naprawdę tego nie chciał. Pragnął, by krzyczała głośno, aż zedrze sobie gardło. Smak jej krwi... Był na dodatek taki dobry. Musiał przyznać, że była całkiem smaczna. Nie zamierzał jednak jej zjeść... Nie był aż tak nienormalny. Raczej mięsa kota by nie tknął, wolał... Jej krew. Tą posokę, która spływała z jej barku. Moczyła sierść, sklejając ją i wabiąc metalicznym zapachem. Oblizał kły, widząc jak ta pokiwała głową na jego słowa.
- N-na p-pewno?
- Tak... - zapewnił, po czym wbił jej jeden pazur w inne miejsce, z niespotykaną dla siebie delikatnością. Zagłębił się jednak dość głęboko, by uwolnić spod jej powłoki krew. - Lepiej?
- T-tak - pisnęła, wylewając łzy.
Oblizał pazur ze szkarłatną cieczą, po czym powtórzył czynność, przejeżdżając łapą po jej barku. Ta zawyła z bólu, zaczynając się wyrywać. Ah! Jak on tego nie cierpiał! Tego buntu z jej strony! Czemu nie mogła dać mu tego czego tak pragnął? Wystarczyła mu chwila. Przecież to nie było nic strasznego!
- Stój! - rozkazał, depcząc jej ogon. - To nie takie straszne, co pękasz? Dodaje ci to kolorów - Tak, to była prawda. Kocica w czerwieni wyglądała przepięknie. Z taką tulić się mógł już zawsze.
Krzyknęła i jedynie wbiła pysk w ziemię.
- T-to j-jest s-straszne! B-boli! B-boli!
- Ma właśnie boleć - Nachylił się do jej ucha. - O to w tym chodzi. Nie widzisz tego piękna? Tej cudownej muzyki, jaka wychodzi z twego gardła? - zapytał.
Nie doceniała tego. A to było właśnie w tym wszystkim najlepsze.
Pokręciła głową, głośno szlochając. To go obrzydziło. Jak mogła się z nim nie zgadzać? Przecież... Nie czuła tego szczęścia? Tej radości i satysfakcji? Lubiła przecież ból. Mówiła mu to. Najwyraźniej musiał jej to ukazać na nowo. Odkryć te zatarte przez jej zapominalski umysł szczęście na nowo.
- Nie? Na pewno? - Ponownie wbił jej pazury w sierść. - A teraz? Słyszysz ją? Wychodzi z twego pyska.
Wrzasnęła głośno, wysuwając w panice pazury.
- S-słyszę! A-ale b-boli b-bardzo!
Otarł się o nią tak, że jej krew wsiąkła w jego futro.
- Patrz. Teraz jesteśmy oboje kolorowi. Prawda, że pięknie wyglądamy? - zadał pytanie retoryczne.
Wiedział, że pokręci głową, że zacznie się z nim spierać. Była... okropną partnerką. Powinna być mu wdzięczna! Dostawała coś wyjątkowego, coś co łączyło ich ze sobą bardziej.
- B-boli... M-mnie... B-bardzo...
- A mnie raduje. Ten twój ból - zamruczał jej do ucha. - Dalej... możesz się do mnie poprzytulać - zaproponował, chcąc by poczuła się swobodniej. Może w taki sposób przekona ją do tego, że to co robił nie było wcale takie okropne i złe? Chciał tylko jej krwi, jej krzyków, nic więcej. A ten zapach... Odbierał mu aż zmysły.
<Paskudo?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz