Gdy Trzcinowy jeszcze romansował
Szły z Tulipanowym Płatkiem w milczeniu. Miała wrażenie, że jej zastępczą mentorkę otacza aura wyższości względem niej. Jak zwykle, ale dzisiaj wyjątkowo silnie. Albo może problem był w niej i dzisiaj po prostu bardziej ją to bolało.
– Polowałaś kiedyś na króliki? – zagadnęła niebieska tak nagle, że Kminek chwilę zajęło skojarzenie słów składających się na pytanie. Kiwnęła jej ostrożnie głową. Ta odpowiedziała podobnym, wyraźnie usatysfakcjonowanym gestem. Podświadomie stwierdziła, że ta reakcja była niepokojąca.
Arlekinka skręciła w stronę, w którą kojarzyła, że znajdowały się obrzeża lasu i miasto.
Szkoda, że nie w drugą stronę, może spotkałybyśmy Trzcinową Sadzawkę — przemknęło jej przez myśl. Zdecydowanie wolała kocura od kotki, o dziwo. Nie przepadała zazwyczaj za kontaktem z kocurami, ale Tulipanowy Płatek niepokoiła ją nie tylko swoim uprzedzeniem do niej. Miała wrażenie, że może też mieć jej za złe ucieczkę Fiołka, co pewnie było skazą na jej honorze gdy już rozniosło się po klanie, jak dała wykiwać się dzieciakowi samotniczki. Naprawdę dziwne, że jeszcze o tym nie rozmawiały, bo ostatnio ciągle musiały ze sobą trenować. Dobrze przynajmniej, że nie dołączał do nich Sarnia Łapa.
– Masz i poluj, a ja będę obserwować. – Tulipan usiadła pod jakimś krzakiem. Przynajmniej jest miła o tyle, by swoim istnieniem nie płoszyć potencjalnych zdobyczy.
Westchnęła i rozejrzała się za jakimś dobrym miejscem, by zacząć. Przycupnęła pod jakimiś korzeniami bezpieczny dystans od kotki i czekała, aż się doczekała i z traw wyłonił się szarawy łebek. Od razu poprawiła swoją pozycję, nie zważając na ból pleców. Do tej pory stanowił tylko tło jej życia i nagle tego nie zmieni. Wiatr, którego chwilę jeszcze temu nie było, teraz robił jej na złość, więc musiała działać szybko. Królik odwrócił się do niej bokiem, ale jeszcze grzebał w trawie, nieświadomy. Postanowiła nie czekać i zaczęła się skradać szybkim krokiem, tuż przy ziemi. W mig była blisko i skoczyła na niego w pełni swojej okazałości. Zwierzak umknął spod jej pazurów dosłownie o centymetr. Warknęła zirytowana i pognała za nim, gotowa na wbicie w niego zębów. Wskoczył do nory, gdzie by się nie zmieściła, przeskoczyła więc jej otwór i wyhamowała po jego drugiej stronie, od razu zawracając i czając się kawałek od jego krawędzi. Uciekł tylko fartem.
Czekała, ale zamiast pierwszego uciekiniera, pojawił się drugi. Zrezygnowała z czekania i podążyła do niego, tym razem będąc pod wiatr. Po krótkim pościgu udało jej się go złapać i zaciągnęła go ku mentorce.
– Musisz popracować nad posturą. Tyłek trochę wyżej, będziesz mieć lepsze wybicie. Ale szybko biegasz – Kminek kiwnęła jej w podzięce, ale nie przetestowała teraz tej porady, idąc za nią. W drodze powrotnej znalazła jeszcze pisklęta na drzewie i wspięła się, by je dopaść, w czasie gdy kotka pilnowała pierwszej ofiary na ziemi.
– Polowałaś kiedyś na króliki? – zagadnęła niebieska tak nagle, że Kminek chwilę zajęło skojarzenie słów składających się na pytanie. Kiwnęła jej ostrożnie głową. Ta odpowiedziała podobnym, wyraźnie usatysfakcjonowanym gestem. Podświadomie stwierdziła, że ta reakcja była niepokojąca.
Arlekinka skręciła w stronę, w którą kojarzyła, że znajdowały się obrzeża lasu i miasto.
Szkoda, że nie w drugą stronę, może spotkałybyśmy Trzcinową Sadzawkę — przemknęło jej przez myśl. Zdecydowanie wolała kocura od kotki, o dziwo. Nie przepadała zazwyczaj za kontaktem z kocurami, ale Tulipanowy Płatek niepokoiła ją nie tylko swoim uprzedzeniem do niej. Miała wrażenie, że może też mieć jej za złe ucieczkę Fiołka, co pewnie było skazą na jej honorze gdy już rozniosło się po klanie, jak dała wykiwać się dzieciakowi samotniczki. Naprawdę dziwne, że jeszcze o tym nie rozmawiały, bo ostatnio ciągle musiały ze sobą trenować. Dobrze przynajmniej, że nie dołączał do nich Sarnia Łapa.
– Masz i poluj, a ja będę obserwować. – Tulipan usiadła pod jakimś krzakiem. Przynajmniej jest miła o tyle, by swoim istnieniem nie płoszyć potencjalnych zdobyczy.
Westchnęła i rozejrzała się za jakimś dobrym miejscem, by zacząć. Przycupnęła pod jakimiś korzeniami bezpieczny dystans od kotki i czekała, aż się doczekała i z traw wyłonił się szarawy łebek. Od razu poprawiła swoją pozycję, nie zważając na ból pleców. Do tej pory stanowił tylko tło jej życia i nagle tego nie zmieni. Wiatr, którego chwilę jeszcze temu nie było, teraz robił jej na złość, więc musiała działać szybko. Królik odwrócił się do niej bokiem, ale jeszcze grzebał w trawie, nieświadomy. Postanowiła nie czekać i zaczęła się skradać szybkim krokiem, tuż przy ziemi. W mig była blisko i skoczyła na niego w pełni swojej okazałości. Zwierzak umknął spod jej pazurów dosłownie o centymetr. Warknęła zirytowana i pognała za nim, gotowa na wbicie w niego zębów. Wskoczył do nory, gdzie by się nie zmieściła, przeskoczyła więc jej otwór i wyhamowała po jego drugiej stronie, od razu zawracając i czając się kawałek od jego krawędzi. Uciekł tylko fartem.
Czekała, ale zamiast pierwszego uciekiniera, pojawił się drugi. Zrezygnowała z czekania i podążyła do niego, tym razem będąc pod wiatr. Po krótkim pościgu udało jej się go złapać i zaciągnęła go ku mentorce.
– Musisz popracować nad posturą. Tyłek trochę wyżej, będziesz mieć lepsze wybicie. Ale szybko biegasz – Kminek kiwnęła jej w podzięce, ale nie przetestowała teraz tej porady, idąc za nią. W drodze powrotnej znalazła jeszcze pisklęta na drzewie i wspięła się, by je dopaść, w czasie gdy kotka pilnowała pierwszej ofiary na ziemi.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz