Kotka otrzepała futro ze śniegu, wchodząc do legowiska medyków. W środku nie było Jeżowej Ścieżki. Plusk nie przyszła jeszcze na szkolenie. Dzisiaj musiała nabawić się chwili beztroskiej samotności.
Nie przeszkadzało jej to. Lubiła mentora. Był jak drugi ojciec, z którym się przecież nie wychowywała. Ale czasami potrzebowała chwili dla siebie.
— Wiśniowa Iskro? — asystentka drgnęła, słysząc znajomy głos i westchnęła, z ironicznym wyrazem twarzy. Wykrakała.
— Tak, jestem tutaj. — odparła szylkretowa i wyłoniła się z legowiska, gdy w wejściu zobaczyła Blady Zmierzch. Kremowa rozejrzała się.
— Dość cicho tutaj. Jesteś sama?
— Tak, nikogo nie ma. — miauknęła kotka, wylizując łapę. — Potrzebujesz czegoś?
— Uhm, kocimiętkę? — kremowa nie wyglądała na specjalnie chorą.
Wiśniowa Iskra zaśmiała się cicho.
— Polecam ci uważać, by jej nie przedawkować. Działa jak sfermentowane jagody.
Gdy asystentka medyka odwróciła się, Blady Zmierzch niepewnie rzuciła okiem na jedno z ziół.
— Co to?
— Jastrzębiec. Działa podobnie jak kocimiętka, ale jest słabszy.
— Dobrze wiedzieć.
— Interesują cię zioła, prawda?
— Co? — odparła Blady Zmierzch, nim jej oczy gwałtownie skierowały się na jej własne łapy. — T-tak. Może trochę.
— Możesz potowarzyszyć mi w wyprawie po zioła. Jeżowa Ścieżka z pewnością się ucieszy, gdy zastanie w legowisku uzupełnione zapasy.
* * *
Kremowa zgodziła się na asekurację, zatem zgodnie z umową, ruszyły w terytoria Klanu Burzy, by uzupełnić brakujące zioła.
— Czego potrzebujesz?
— Cis, pajęczyna i parę innych medykamentów i trucizn. — odparła asystentka. — Tylko w porze nagich drzew znalezienie ich będzie ciężkie.
Była już trochę zmęczona, bo wcześniej miała okazję wyleczyć Gliniane Ucho, Niebiański Kwiat i zastępczynię. A na końcu także siebie samą. Blady Zmierzch patrzyła na to z boku i Wiśnia nie żałowała, że kremowa tam była. Jeśli interesowały ją zioła, to z pewnością uzyskała na ich temat jakąś wiedzę.
— Pajęczynę znajdziemy w lesie — miauknęła Blada.
— Sporo wiesz. Kto cię tego nauczył?
— A, czasami Jeżowa Ścieżka mi coś poopowiadał. Jak widać, wciąż się ta wiedza przydaje. — mruknęła córka Pszczelego Pyłku.
Gdy dotarły do małego lasku na terytorium
Burzaków, wojowniczką wypatrzyła całą kępę pajęczyn, a także pajączki posuwające się po nich jak po strunach. Szylkretowa spojrzała się na nie.
— Weźmy tamte pajęczyny. Te zostawmy, żeby było ich dużo na nadejście pory nowych liści. — poleciła kotka.
Podczas skromnej wyprawy nie udało się zebrać niczego więcej, niż dość sporej ilości pajęczyn. Śnieg był na tyle obfity, że nie dało się spod niego wydobyć nielicznych medykamentów, które nie obumarły.
Pory nagich drzew zawsze były ciężkie. Ta jednak dawała im sporo powodów do obaw. Przeciskanie się przez zaspy i zamiecie śnieżne nie należało do najprzyjemniejszych czynności.
wyleczeni: Kamienna Agonia, Wiśniowa Iskra, Gliniane Ucho, Niebiański Kwiat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz