Jej pierwsze zgromadzenie okazało się być koszmarem. Czuła tylko, jak każdy łupie na nią okiem po tym co zrobiła. Nieświadomie. Zdradziła Klan Wilka. A nikt nie przyjmował jej przeprosin.
Łkała cicho, raz po raz ciągnąc nosem. Droga do obozu dłużyła się niezmiernie, zwłaszcza pod nadzorem Mrocznego Omenu, którego głos ani razu nie schodził z lodowatego tonu. Był pierwszym kotem, którego się bała. Przy którym bała się pisnąć przynajmniej słowa.
A w obozie miało być jeszcze gorzej, co sprawiało, że nie chciała tam wracać. Błaganie kogokolwiek byłoby jednak na marne. Co miałby zrobić? Odejść z nią tam, gdzie będzie żyć lepszym życiem? Nie. Musiała ponieść karę. Nawet samo poczucie winy jej tak nakazywało.
***
Wpuszczono ją do legowiska uczniów. Bracia patrzyli na nią bez słowa, gdy drżące, wcześniej pełne energii ciało weszło nieśmiało na mszyste legowisko. Zewsząd unosiły się głosy innych członków Klanu. Słyszała w nich swoje imię. Jak z niej szydzili. Jak jej nienawidzili. Mówili, że ma niewyparzony jęzor, którego nie potrafi utrzymać tam, gdzie być powinien. Że powinna pilnować swojej skóry, chociaż było już za późno.
Łatka zdrajczyni została już do niej przyklejona. Wręcz przyszyta, by nikt nie mógł jej ot tak zerwać. Podświadomie gdzieś już wiedziała, że tej nocy oka nie zmruży, jednak wtuliła się w miękkie posłanie z nadzieją. Na próżno, bo gdy tylko wsadziła pysk w pachnące jeszcze radością sprzed kilku dni posłanie usłyszała ostry wrzask. Głos wcale nie należał do nieznajomego, a tym bardziej nie był przypadkowy. Nie zdążyła odwrócić łba. Za kark wyciągnęła ją Sosnowa Igła, wcale nie delikatnie jak kociaka, a wbijając bez ogródek zęby w cienką skórę. Wywlekła córkę na środek obozu. Kunia Łapa miotała się w jej uścisku na nic. Pierwszy cios łapą uderzył uczennicę w policzek, przez co upadła na ziemię. Później Sosna nie zamierzała być już tak łagodna.
Pierwsze ugryzienie, drugie. Każde wbijało się głęboko, lecz nie na tyle, by poleciała z nich ognista krew. Pojedyncze, płaczliwe jęki wydobywały się z jej pyska, lecz nie miała siły na obronę. Była wyczerpana. Było wiadomo, kto miał tutaj przewagę. Aż sama Sosnowa Igła to zauważyła i tylko położyła na boku wymęczonej kotki łapę na wszelki wypadek.
- Nie wierzę, że mogłaś mi to zrobić! - syknęła gardłowo wojowniczka, wbijając pazury w ciało kotki po raz kolejny. - Ty i twoi bracia mieli wzmocnić Klan Wilka. Gdybym tylko wiedziała, że zostaniesz zdrajcą, nie byłoby cię tutaj. - zawarczała, słysząc kolejny szloch małej. - Jak śmiałaś, bez żadnych wyrzutów sumienia, zrobić to mi!
- Nie chciała- - nie dokończyła, bo krzyknęła, gdy po raz kolejny w jej skórę powbijały się kły.
- Jakbyś nie chciała, pomyślałabyś dwa razy! Przestań to powtarzać! Nikogo to nie obchodzi. - rzuciła Kuną o ziemię w przypływie gniewu. W Kuniej Łapie coś pękło, i niekoniecznie kości. - Nawet nie potrafisz się obronić. Żałosne. - pacnęła jej ucho łapą. - Twoim przeznaczeniem było zostać wojownikiem, z którego można być dumnym. Ale jak widać, urodziłam zdrajcę. Przepraszam. - po ostatnim słowie w jej sercu pojawiła się iskierka wiary. Czy to możliwe, że jednak jej wybaczy? Miała się już podnieść z ziemi z niewielkim uśmiechem, ale uciszyły ją dalsze słowa. - Przepraszam, ja cię nie urodziłam. Nie nazywaj się moją córką nigdy więcej. - zasyczała i zostawiła córę w samym środku jaskini i udała się.. nie wiadomo gdzie. Nie miało to większego znaczenia dla zrozpaczonej Kuny. Nikt nie wyszedł z legowiska, by jej pomóc. Czy już nikogo nie obchodził jej los? Czy nikt nie zwracał już uwagi na jej głośne zawodzenie? Nie należała do atencyjnych kotów, ale do ziemi przybijał ją jak młotem fakt, że nikt nawet nie wyszedł zobaczyć, co zrobiła jej matka, nie zwrócił uwagi na jej ryczenie ani nie beształ za to Sosny. Czy taki jest los zdrajcy? Traktowanie jak najbardziej obślizgłego szczura, do którego nikt nie ma żalu?
Otarła nos o łapę, czując jak bardzo, aż boleśnie, ją swędzi. Przeraziła się i cofnęła głowę, gdy zobaczyła na niej czerwone ślady. Krwawiła. Nie miała jednak odwagi pójść do medyków prosić o opatrunek.
Wstając zrozumiała, że nie wszystko się zagoi. Poobijana ledwo podniosła się z ziemi, czując jak boli ją praktycznie wszystko. Nie wiedziała gdzie się zwrócić. Na szczęście z legowiska uczniów wysunęła się znajomo wyglądająca, niebieska głowa.
- Pssst! Pssst! Kuna! - szeptał Mysikrólicza Łapa, mając nadzieję, że nikt go nie zauważy ani nie usłyszy. Pokuśtykała do niego, a gdy pomógł jej wejść spojrzała na niego z dziękującym wzrokiem. - Na Klan Gwiazd...
Mierzył od łap do ogona poranioną siostrę nie mogąc z siebie wydusić słowa.
- To tylko zadrapania, nic wielkiego. Poradzę sobie.
Mysikrólik nie wyglądał na przekonanego.
- Czarny?
Wcześniej ukrywający się w mroku legowiska bury kocur nagle uniósł głowę.
- Nie znasz się może na ziołach? - spytał zmartwiony uczeń.
Pokręcił łbem, patrząc z marną miną na Kunią Łapę, jak gdyby chciał przeprosić, ale nie mógł.
- Spokojnie, Mysikróliku. - powiedziała, wstrzymując łzy, by nie sprawiać większych zmartwień kocurkowi. Położyła końcówkę ogona na jego barku. - Będzie ze mną dobrze. Nawet nie bolą. - skłamała z lekkim uśmiechem.
Ułożyła się na swoim legowisku, tuż obok brata. Czuła jego szybko bijące serce ze stresu. Swoje z resztą też.
***
- Klanie Wilka! Wczorajsze zgromadzenie nie przebiegło zbyt dobrze. Kunia Łapa wypaplała wszystkie słabości naszego klanu! Zdradziła nawet miejsce naszego obozu Klanowi Nocy! To jasne jest, że gdyby była wojownikiem, pożegnałaby się z nami raz na zawsze. - zadrżała. Nie chciała, być wygnana z Klanu Wilka. Kochała go!
- Przepraszam! - krzyknęła raz jeszcze.
- Z racji tego, że ledwo co wyrosła z życia kocięcego, a że jestem litościwy, Kunia Łapa jeszcze z nami pobędzie. Jednakże kara jej nie ominie.
Odetchnęła lekko z ulgą, lecz wciąż drżała ze strachu. W końcu Jastrzębia Gwiazda wbił w nią spojrzenie pomarańczowych oczu. Zdawało jej się że znowu, jak poprzedniej nocy, każdy robi to samo co lider.
- Od tej pory nie jesteś już Kunią Łapą. Twoje imię zostaje zmienione na Paplę. Degraduje cię do rangi kociaka, byś od nowa poznała zasady, które wbija się kociętą do łba. - zapłakała, słysząc pierwsze słowa kary, którą miała teraz odbywać. Tak bardzo chciała, by inni zrozumieli, że to był zwykły przypadek! - Twój mentor nadal jednak pozostaje twoim mentorem. Ma za zadanie nauczyć cię naszego kodeksu i zasad tak, aż będziesz je mówić przez sen. Gdy minie sześć księżyców, wrócisz do rangi ucznia i wznowisz trening, jednakże twoje karne imię pozostanie dopóki nie udowodnisz swojej wierności klanowi. - patrzyła się z każdym uderzeniem serca coraz bardziej niedowierzającym wzrokiem. Czy to możliwe, że do końca życia zostanie Paplającym czymś? Jej imię było idealne! Nie chciała go nigdy zmieniać, a zwłaszcza nie na.. Paplę. - Dodatkowo masz za zadanie pomagać medykom i służyć starszym członkom Klanu. Nakładam na ciebie również zakaz na chodzenie na zgromadzenia oraz patrole graniczne. Jeżeli dowiem się, że w przyszłości będziesz zamieniać słowo z obcymi kotami, nieważne czy to będzie rozmowa o pogodzie, wyciągnę poważniejsze konsekwencje. - zakończył, dodatkową stukając łapą o kamień, jak gdyby chciał przypieczętować jej nową tożsamość. - Jak widzicie wróciłem ze zgromadzenia z ranami. - co? - Skalny Szczyt zaatakowała mnie w drodzę powrotnej - słyszała, jak inni zaczynają plotkować na jej temat. Brr. - Atak na lidera klanu jest również poważną zbrodnią. Nieważne czy to siostra, matka czy partnerka, konsekwencje są również poważne. Złamałaś kodeks wojownika, podniosłaś łapę na swojego lidera. Nie zasługujesz na bycie wojownikiem. Degraduje cię do rangi kociaka, a twe imię od dziś brzmi Skruszona Mordka. Twoją "mamą" będzie Irgowy Nektar, która ma cię od nowa nauczyć zasad panujacych w klanie. Dodatkowo masz zakaz opuszczania żłobka i wykonywania obowiązków wojownika.Nie mogła ukryć, że pomimo kary z jej pyska wyleciał cichy chichot, gdy tylko usłyszała wyrok dla Skalnej. Siostra lidera zdegradowana do kocięcia z imieniem Skruszonej Mordki. Kruszynka! Po chwili jednak zrozumiała, że nie powinna się śmiać z tego, że lider ją ośmiesza. To niemiłe. Bury przywódca miał jednak jeszcze jedną rzecz do wygłoszenia.
- Z racji tego, że Klan Nocy może stanowić zagrożenie, więcej patroli ma za zadanie pilnować naszych granic właśnie z nocniakami. Dodatkowe patrole umieszczam przy obozie, póki nie znajdziemy innego miejsca schronienia. To tyle. - miauknął na koniec, zeskoczył ze skały oraz odszedł w stronę swojego legowiska. Odprowadziła go wzrokiem. Wzrokiem też raczyli ją inni, jednak tym nieprzychylnym. Znała wojowników dobrze: musieli harować jak woły po stracie obozu, walczyć z dwunogami i dzikami, a do tego mieć teraz cały dzień napchany patrolami. Ich humory były podeptane i pokruszone na pył.
Zagrzmiało jej ciało.
To się nie skończy dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz