Najbliższe księżyce faktycznie nie należały do zbyt pracowitych. Mrówka przykładała małą uwagę nauce polowania, natomiast szkolenie z walki traktowała z największą uwagą i przyjemnością. Krzemień niewiele mógł pomóc, jego uczennica zwyczajnie zatonęła we własnych ambicjach. Była wściekła, że pomimo dorosłego wieku, wciąż nie była mianowana na wojowniczkę. Czuła się tak jakby wszystkich zawiodła i to wyzwalało w niej negatywne emocje. Coś miała po Kostce. Właśnie takie negatywne myśli potrafiły uwolnić opryskliwą kotkę. I chociaż myślała, że nic jej już nie zaskoczy, a resztę treningu odbędzie na znajomych zasadach, Błysk przydzieliła jej drugiego mentora. Według swoich śmiesznych i żałosnych zasad. Skoro Mrówka osiągnęła dojrzały wiek, ale nie była mianowana, to powinna dostać drugiego opiekuna. Szkolenie pod okiem dwóch mentorów miało zapewnić korzyści, jednak w Mrówce wyzwoliło więcej złości. Jeśli Błysk chciała wojowniczki, to mogła ją łaskawie mianować! Swoją frustrację utkwiła w liderce. Na domiar złego jej drugim mentorem był Perkoz.
Perkoz. Znajomy pyszczek, chód, głos. Znała go doskonale. Razem bawili się w żłobku. Rodzice Mrówki, Kostka i Orzeł, przygarnęli Perkoza i jego siostrę, wychowując niczym swoje własne kocięta - a przynajmniej tata tak podzielił uwagę, Kostka zawsze była po stronie swoich biologicznych kociąt. Orłu zależało, żeby stali się wielką, kochającą rodziną. Chociaż ona i Perkoz znali się od kociaka i przez jakiś czas dzielili gałąź uczniów, kotka właściwie nie znała kocura. Wystarczyło, że został wojownikiem przed nią. Buzujący w kotce gniew, musiał więc pewnego dnia wybuchnąć.
Krzemień i Perkoz podzielili się. Miała mieć treningi na przemian z jednym z drugim. Prawdę mówiąc, Mrówka pilnie przykładała się do szkolenia z Krzemieniem. Zawsze przychodziła punktualna, wykonywała posłusznie polecenia mentora i sprawnie powtarzała zadania. Natomiast u Perkoza spóźniała się nałogowo, nie chwaliła się umiejętnościami i z całą pewnością można rzecz, że ignorowała swojego mentora. Miała oczywiście w nosie, czy ten naskarży przywódczyni. Zawsze będzie mogła posłużyć się manipulacją. Mrówka nie miała zamiaru traktować Perkoza jak swojego mentora. Powinno być na odwrót, to ona miała być przykładem. To było okropne, gdy po powrocie na gałąź uczniów słyszała drwiny kierowane w swoim kierunku.
Złota kotka wysunęła pazurki, wbijając je w korę najbliższego drzewa. Zmrużyła ślepka, spoglądając ku górze. Gęsta korona drzewa musiała skrywać w sobie mnóstwo ptactwa. Mogłaby jakiegoś upolować, gdyby miała na to ochotę. Mrówka bardziej wolała walczyć, polowanie nie było złe, ale czegoś mu brakowało.
- Mrówko! Nie możesz się tak daleko oddalać bez mojej wiedzy.
Uczennica odwróciła pyszczek w stronę kocura, piorunując go spojrzeniem. Też sobie wymyślił. Była od niego starsza, umiała o siebie zadbać. Kotka wskoczyła na drzewo, sprawnie posuwając się ku górze. Znajdując się na jednej z gałęzi, zwróciła żółte ślepia na Perkoza. Uniosła pyszczek w aroganckim geście.
- Mam pod ogonem twoje rozkazy. Chcesz wiedzieć co o tobie myślę? Błysk to mysi móżdżek jeśli sądzi, że dogadam się z własnym rówieśnikiem. Jestem od ciebie starsza, a to ty zostałeś pierwszy wojownikiem. Nie mogę traktować z respektem kogoś, kto ssał niedawno mleko matki. Odwal się ode mnie, raz na zawsze. Nigdy nie będziesz moim mentorem, a tym bardziej przyjacielem. Jesteś głupim lisim bobkiem!
Złość buzowała w młodej kotce. Poruszała ogonem z wściekłością, nawet nie kryjąc tak długo tłumionych emocji. Poczuła nagłą chęć pozwolenia im odejść.
- Tyle trenowałam żeby zostać wojowniczką, a Błysk upokarza mnie w taki cholerny sposób. - syknęła. - Jesteście wszyscy żałośni!
Kotka utkwiła wzrok w następnym drzewie i wolno zwisającej gałęzi. Rozbiegła się, wysuwając przed siebie łapy, celując prosto w gałąź. Uczepiła się jej, podciągając i od razu przymierzając się do podjęcia następnego skoku.
- Więc humor dzisiaj ci nie dopisuje? Może gdybyś słuchała się swoich mentorów, szkolenie szłoby ci szybciej. - podsunął urażony. - Skoro zostałem wojownikiem szybciej od ciebie, to z pewnością z jakiegoś powodu. No cóż, nie zmienię twojego zdania. Nie warto się nad tym zamartwiać!
- Zostałeś wojownikiem z litości albo Błysk pozjadała rozum, w co jestem w stanie uwierzyć. Już dawno jestem gotowa zostać wojowniczką i zrobię to bez niczyjej pomocy! - zawołała zdenerwowana.
Wykonała kolejny skok. Przednie łapy zahaczyły o gałąź. Wbiła pazurki, chcąc podciągnąć także tylne. Źle wymierzyła skok. Gałąź była jednak mokra po ostatnim deszczu. Podczas Pory Nowych Liści często niszczyła się pogoda. Mrówka skrzywiła się w momencie, w którym poczuła jak jej łapy ślizgają się po gruncie. Kotka z piskiem spadła z gałęzi, prosto na błotnistą ziemię. Czuła ból przechodzący przez ciało. Musiała być wdzięczna, że nie była to wysoka odległość. Może skończy się na zwichnięciu. Kotka zdołała dojrzeć nad sobą zmartwiony pyszczek Perkoza zanim straciła przytomność.
To było pierwsze, co usłyszała po otworzeniu ślepi. Mrówka zamrugała kilkukrotnie, przyzwyczajając oczy do nagłych promieni słońca przebijających się przez krzewy. Do nosa kotki docierały intensywne wonie ziół. Legowisko medyka. Mrówka położyła uszy na łebku. Momentalnie się skrzywiła. Bolało ją całe ciało.
- Jesteś obolała, leż. Masz szczęście, że obrażenia nie są poważniejsze. - Plusk zwróciła się do niej, jednak uczennica nie poświęciła uwagi kotki. Inna sprawa zaprzątała teraz jej umysł.
Kostka ostrzegała, że powinno się panować nad emocjami. Pozwoliła im się uwolnić i przez swoją nieuwagę źle wyglądała. Tyle razy skakała po drzewach i nigdy nie zdarzył się wypadek. Aż do teraz. Musiała się nauczyć panować nad złością.
- Perkoz mnie przyniósł? - mruknęła, dopiero teraz zwracając uwagę na Plusk.
- Tak, zareagował szybko.
Westchnęła. Spodziewała się, że Kostka i Orzeł dadzą jej niezły wykład o dbaniu o siebie. Krzemień pewnie też. Nie potrzebowała ich rad, sama wiedziała w czym popełniła błąd. Nie dopuści, żeby się powtórzył.
- Mogę wejść?
Zastrzygła uszami na głos należący do Perkoza. Plusk nie miała oporów przed wpuszczeniem kocura do legowiska. Syn Owieczki odnalazł ją wzrokiem. Mrówka napięła instynktownie mięśnie. Leżała na posłaniu z miękkiego mchu i niestety śmierdzącego ziołami. Kotka odwróciła pyszczek w przeciwną stronę, gdy kocur usiadł obok niej. Nie chciała żeby oglądał ją tak słabą. To był zwykły wypadek.
- Jak się czujesz?
Mrówka prychnęła. Pytał z grzeczności lub żeby się upewnić, czy nie dostanie reprymendy za nieprzypilnowanie uczennicy. Zabawne. Kiedy rozpoczynała szkolenie jako wyrośnięty kociak, czuła się niezwykle dumnie ze statusu ucznia. Teraz do niej przylegał jak uwierająca etykieta.
- Dobrze. Szybko wrócę do kondycji. - miauknęła zgodnie z prawdą. Westchnęła. - Przepraszam, zachowałam się niemądrze. Nic złego mi nie zrobiłeś, jedynie ja jestem sobie winna.
Ułożyła głowę na wyciągniętych łapach, przykrywając pyszczek za pomocą puchatego ogonka.
- Idź, chce zostać sama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz