zima
Gdyby Rysia Łapa mogła wytłumaczyć, dlaczego tak często wracała na granicę z Klanem Wilka, zrobiłaby to z chęcią. Ale nie mogła. Za każdym razem po prostu wracała w to miejsce i gapiła się w strumień albo w iglaki, jak gdyby z nich coś miało zaraz wyjść.
Tak było i tym razem, bo kremowa siedziała u boku strumienia skutego lodem. Kolejny samotny spacer kończący się tak samo. Wyczekując na nieznane.
Usłyszała szelest.
Odwróciła prędko głowę w stronę granicy, ale nikogo tam nie było. Strzepnęła uchem. Mogłaby przysiąc..
Zza pnia jednego z drzew wyłonił się właściciel tego szemranego uśmieszku, jakiego dobrze znała. Nieskazitelnie biała sierść, czarne plamy na pysku i ogonie, a na mordce para błękitnych, wlepionych w nią oczu.
- Witaj, Mroczny. - miauknęła na powitanie i rozejrzała się, czy w okolicy nie ma innych kotów. Uspokoiła się. Patrol rankiem był na tej granicy. Nikt nie mógł im przeszkodzić w spotkaniu.
- Witaj, witaj. - powiedział, mierząc uczennicę od góry do dołu. - Rysia Łapo.. a może już nie?
Wzruszyła ramionami.
- Niestety wciąż Łapa. Ale jak tylko mnie w końcu mianują dam ci znać.
- Myślałaś kiedyś o tym, jak będziesz miała na imię? - Mroczny Omen przeszedł przez zamarzniętą wodę, by usiąść obok kotki. - Pasuje do ciebie coś silnego.
Uśmiechnęła się.
- Mój.. - urwała na moment, szukając odpowiedniego słowa. Co by sobie pomyślał Omen, jakby mu powiedziała, że przyjaźni się z jakimś bucem? - znajomy wciąż mi powtarza, że powinnam być jakimś Sercem czy Cętką.
- To masz nudnego znajomego. Ja.. może Rysi Kieł? Rysi Bieg? Rysi Księżyc? Pasują do ciebie.
- A twoje imię? Co sobie myślałeś jak byłeś Mroczkiem? Że będziesz Mrocznym..?
- Omenem. Nigdy nie byłem Mroczkiem. Dopiero jak zostałem uczniem zostałem Mroczną Łapą.
Spojrzała na niego ukradkiem.
- To trochę dziwne.
- Przynajmniej teraz mogę nosić moje imię.
- Jest.. piękne. - wydusiła z siebie komplement, co z jej pyska było co najmniej nietypowe.
- Twoje imię też mi się podoba. - zamruczał czarny tak, że Rysia Łapa poczuła, że zaraz zwali ją z kolan. O. Na. Klan. Gwiazdy. On mruczy! Do niej!
Rysia Łapo, ogarnij się. - warknął jej własny głos w głowie, dając jej do myślenia.
- Heh, dzięki. - powiedziała nerwowo. Zaszumiało coś w paprociach. Odwróciła wzrok. Mroczny Omen też. Od razu zniżył swój ton głosu.
- To może być patrol Klanu Wilka. Idź stąd. Spotkamy się.. później.
Pokiwała głową. Wzięła łapy za pas. W uszach aż jej szumiało od myśli i uczuć, których nazwać nie mogła. Były nowe, nieznane. Według niej istniały 4 emocje - smutek, strach, szczęście i złość. Reszta była podpisywana pod te cztery kategorie. A to, co jak cierniste pnącze ściskało jej narządy było piątą szufladą. Nic nie rozumiała. Nic, a nic. Tylko niedosyt był... smutny?
***
Z Mrocznym Omenem spotkania wchodziły już w rutynę. Czasem rzadziej, czasem częściej, czasem przez przypadek, czasem planowane od początku. Zawsze jednak przynosiły uśmiech na jej ponurą mordkę. Czarno-biały kocur robił jej dzień za każdym razem. Zadawał tyle inteligentnych pytań i żartów, z których tylko razem mogli się śmiać, bo nikt inny tego nie rozumiał. Często był jedynym kotem, który ją rozumiał. Mroczny Omen nigdy jej nie oceniał bezpodstawnie. Dawał tylko mądre rady. Był jak inteligentny mentor, widzący błąd i wytykający go, by móc się na nim uczyć. Pomagał jej.
Być może było to sporo uogólnienie, ale u jego boku czuła się bezpieczniej, niż gdziekolwiek indziej.
Był ciepły, ale zarazem inteligentny i dojrzały.
Był kimś o kim myślała codziennie, przy każdej anegdotce. Jak słyszała plotkujący Klan myślała tylko co by o tym powiedział Omen. Gdy widziała decyzje klanowej Trójki myślała, co o nich by pomyślał Omen. Co by on zrobił na jej miejscu? Jak by się zachował?
Wyszła znowu z obozu, by się spotkać z nim. Miała zły dzień. Poranek zaczęła od patrzenia na plugawy romans jej matki z Wrzosową Pogonią. Na patrol poszła z Łabędzią Pieśnią, która narzekała na wszystko na co się dało. Rysi Puch miała swój próg cierpliwości, ale gdy biała zaczęła biadolić, jak to trawa na granicy z Klanem Nocy krzywo rośnie, to myślała, że szarpnie za jej puchaty jak burzowa chmurka ogon i go wyrwie. Była tam też oczywiście Fioletowa Łapa, która natomiast ględziła i szamotała językiem przy mentorze, jaka to ona eh oh nie jest, ile zwierzyny złapała, kiedy trening, kiedy to, kiedy sro. Tak właściwie obecność Lamparciego Ryku jako jedyna sprawiła, że wszyscy wrócili do obozu bez ran ciężkich. Na domiar wszystkiego znowu lało. I lało. I tak bez końca, robiąc z lasu jedno wielkie błoto. Przekroczyła próg obozu. Nikt nie zauważy jej nieobecności. Kto mógłby? Lampart jako jedyny. A on nie pokusiłby się, aby ją śledzić.
Deszcz zmywał wszystkie jej ślady... Idealnie. Kto zobaczy ich w takiej ulewie razem? Nikt. Ta myśl napawała ją rzadko spotykanym optymizmem, tak, że zapomniała o tym jak okropnie krople bębniły o jej sierść czy o bagnistej ziemi, w której można było się utopić. Czy to miało znaczenie?
On i tak by jej powiedział, że jest piękna.
Stał tam. Po drugiej stronie granicy. Czekał tam na nią. Chciała gwałtownie podbiec, ale się powstrzymała. Z gracją podeszła do strumienia, marząc o niebieskich migdałach i dopiero wtedy zauważyła problem. Jej łapa zatopiła się w wylewającym się, rwącym strumyku, a głazów, po których można by było przejść na drugą stronę nie było nawet widać przez spienioną taflę wody. Zaryzykowała. Skoczyła na drugą stronę. Mimo swoich obaw, udało jej się. Cóż, z małą pomocą Mrocznego Omenu, który podciągnął arlekinkę za kark i pomógł przejść na drugi brzeg. Powrotem się nie martwiła. Coś się wymyśli.
- Nie przemaczajmy się jeszcze bardziej, bo nic z nas nie zostanie. - miauknął Omen, poprawiając niesforny kosmyk na szyi Ryś i ruszając w stronę pobliskiego drzewa. Wojowniczka podążyła za nim. Razem usiedli w cieniu drzewa. Kremowa zamierzała wylizać się z całego brudu i chłodnej wody, która wzbudzała dreszcze z zimna na całym jej ciele. Slyszała ciche podśmiechiwanie vana.
- Ciekawe jak ty byś się czuł, jakbyś wpadł do potoku w trakcie ulewy! - warknęła żartobliwie i po stwierdzeniu, że jest już względnie czysta znowu się odezwała. - Nie boisz się, że przejdzie tu patrol, skoro jestem na waszym terenie?
- Nawet jeśli, nie zauważą nas. Niektóre wilczaki mają chyba orzeszek zamiast mózgu w głowie.
- To samo mogłabym stwierdzić o wielu klifiakach. - westchnęła. - Ale nie niektórzy, tylko zdecydowana większość.
- Nie masz tam łatwo, co? Bycie geniuszem wśród półgłówków jest trudne.
- Niemożliwe, nie trudne. Czasem żałuję, że nie urodziłam się w innych czasach. Albo z tobą u klifiaków.
- A w jakich byś chciała żyć? - spytał zainteresowany Mroczny Omen. Wahała się. To była jej dość prywatna sprawa, jej poglądów. Zdawała sobie sprawę, że gdyby Klan Klifu się o tym dowiedział..
Nie.
Parsknęła śmiechem.
Przecież się nie dowie.
Omenowi można zaufać.
- W czasach Lisiej Gwiazdy. Klan Klifu był potęgą. Myślę, że dogadałabym się z tamtejszymi wojownikami.
- Zbyt dużo kotów nie mówi o nim zbyt przychylnie. Zwłaszcza u mnie.
- Nikt go nie rozumiał. Wtedy chociaż wszyscy byli inteligentni na tyle, by siać postrach. A teraz? Jak widzę takiego Jelenią Cętkę, co trzęsie kuprem na myśl o Klanie Nocy to mnie bierze na wymioty. Albo taki Grzybowa Ścieżka. Chyba Zgrzybiała Ścieżka, bo patrząc na stan jego legowiska i gardła, którego chyba od księżyca nie użył by coś powiedzieć, nie wiem czy tam mu coś nie wyrosło.
Czarny nie chciał przerywać jej monologu, więc tylko siedział cicho, patrząc na klifiaczkę. Jego niebieskie oczy, maska na pysku, smukłe i silne ciało.. aż się chciało bez końca gadać i gadać, by tylko mieć wymówkę by się na to patrzeć.
- Starsi członkowie Klanu już w ogóle, przesrane do końca, bo tylko chodzą za mną i Lamparcim Rykiem i powtarzają, że mamy się ku sobie. Lampart to ten znajomy. Wiesz który. Czarny, niebieskie oczy.
- Współczuję parowania z takim czubkiem. - miauknął Omen. - Chyba jak na razie nikt mnie nie męczy z takimi propozycjami.
- A masz kogoś na oku, że cię nie męczą? - nie zdążyła się ugryźć w język. Na Klan Gwiazd! Ale.. w sumie... Coś czuła, że tego nie pożałuje. A rozniesie w pył taką amantkę, jeśli istnieje. Czemu? Emm... Obawiała się, że i na to pytanie odpowiedź pozostawała zagadką.
<Mroczny Omenie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz