Pierwszy Brzask nieufnie spojrzał w stronę wyjścia z obozu. Zdawało się, że zamiecie ustały. Całe szczęście. Na samo wspomnienie tamtego polowania robiło mu się słabo. Wolał nie myśleć co by się stało, gdyby nie wpadł wtedy na Wroni Wrzask. A stos ze zwierzyną się kurczył. Może dzisiaj będzie miał więcej szczęścia…
Ponure myśli szybko wygnał z jego głowy pewien pełen entuzjazmu głos, który z siłą zagrażającą jego słuchowi, właśnie odezwał się gdzieś obok.
– Cześć, tato! – Wiewiórka (a raczej Wiewiórcza Łapa) w paru susach znalazł się koło niego i wyszczerzył radośnie kły. – Idziesz na polowanie?? Nie umiem polować- znaczy, umiem trochę, trochę źle, ale mogę pójść z tobą?? No chyba, że nie idziesz na polowanie... Gdzie Idziesz??
Na pyszczku burego momentalnie pojawił się uśmiech.
– Rozgryzłeś mnie – lekko szturchnął syna ogonem. – Nie wiem, co powiedziałaby na to twoja mama. Jest zimno, wysokie zaspy, możesz do którejś wpaść i się zgubić, albo dostać kataru…
– Mama na pewno by się zgodziła – zadeklarował od razu uczeń. – Prooooszeeee. – Przysiągłby, że żółte ślepia rudzielca zrobiły się przynajmniej o połowę większe. – Proszę proszę proszęproszeproszeprosze.
Brzask pokręcił głową, śmiejąc się. Sprawa z góry była przegrana. I prawdę mówiąc, wcale nie było mu przykro. Wspomniał o Iskierce chyba tylko po to, żeby trochę podroczyć się z synem. Na jego miejscu ona pewnie też zabrałaby go na polowanie.
– No dobrze – westchnął, udając rezygnację. Rudy momentalnie do niego doskoczył i się przytulił. Brzask odwzajemnił gest, czując przyjemne ciepło w okolicy serca. – Przy okazji opowiesz mi, czego nauczył cię Srocze Pióro. I może sam coś upolujesz.
Wiewiórka zabrał się za realizowanie propozycji taty bardzo sumiennie. Pyszczek nie zamykał mu się od momentu jak zbliżyli się do wyjścia z obozu. I Brzask nie miał mu tego jakoś za złe. Słuchał opowieści syna, czując… dumę? Nigdy nie spodziewał się, że będzie miał dzieci, a już na pewno, że… to da mu tyle radości.
Nagle do jego uszu dobiegł szelest. Położył łapę na pyszczku rudego, dając mu znak, żeby na moment zamilkł. Coś było całkiem niedaleko. Potencjalna piszczka.
– Coś tu jest – szepnął.
<Wiewióro? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz