W śnie goniła za tłustą, szarą myszką. Ścigała zdobycz przez leśną ścieżkę. Nad jej głową wolno sunęły chmury, w oddali śpiewały ptaki. Ona skupiona była jedynie na gonitwie. Przyspieszała, wyciągając łapki, żeby w pewnym momencie wzbić się w górę, celując prosto w myszkę.
- Mrówko? Czas na trening!
Z przyjemnej sennej krainy, wyrwał ją znajomy głos mentora. Mrówka fuknęła pod noskiem. O mało by zapomniała! Przecież dzisiaj był pierwszy dzień jej treningu na wojowniczkę!
Przyzwyczaiła się z czasów żłobka do długiego spania. Pobudka zajęła jej dużo czasu. Usiadła, przyzwyczajając się do wpadających promieni słońca. Umyła pośpiesznie futerko. Krzemień oznajmił, że będzie czekał przed wyjściem z obozu. Mrówka miała się pośpieszyć i do niego dołączyć. Koteczka przejechała wzrokiem po legowisku. Słonecznik jeszcze spał, widocznie Bielik miała po niego przyjść nieco później. Miał dobrze, przynajmniej się wyśpi. Mrówka westchnęła, jednak starała się nie narzekać. Dopadła ją pozytywna energia. Wyraźnie czuła w łapach niewidzialną siłę. Pchając ją do przodu, wir podekscytowania, ciekawości i chęci zdobycia wiedzy, wypchał ją z gałęzi uczniów. Ostrożnie zeszła na dół, stawiając łapki na miękkiej trawie. Zaburczało jej w brzuszku, ale nie czas na śniadanie, trening czekał! Mrówka rzuciła się biegiem do mentora.
- Czego mnie dzisiaj nauczysz? Walczyć? Polować?
Opuścili obóz. Mrówka wstrzymała oddech na niesamowity widok. Jeszcze nigdy nie widziała tylu drzew, a mieszkała w Owocowym Lesie od zawsze! Rozejrzała się z podziwem. Starała się zapamiętać każdy krzak, kwiatek, a nawet powalaną gałąź.
- Pokaże ci terytorium. Musisz zapamiętać każde miejsce.
Kiwnęła głową. Nie tego się spodziewała na pierwszym treningu, ale też brzmiało fajnie. Pozna każdy skrawek Owocowego Lasu i będzie mogła go skutecznie bronić.
- Skąd masz te blizny? Czy ja też mogę takie mieć?
- To nie jest coś czym należy się chwalić. By je zdobyć trzeba dużo wycierpieć. Nie chciałbym ich mieć, bo przypominają najgorsze chwile. Nie życzę ci tego.
Odpowiedź mentora tylko częściowo zaspokoiła ciekawość uczennicy.
- Trudno, zapytam mamy, ona wie wszystko o wszystkich.
- O mnie nie wie - kocur uśmiechnął się słabo. - Nie jestem stąd.
Oczy złotej koteczki rozwarły się szerzej.
- Jak to? Nie masz mamusi i tatusia w Owocowym Lesie?
- Nie. Nie mam. Pochodzę z zewnątrz. Z Siedliska Dwunożnych.
- Byłeś tym eee pieszczunkiem?
Nie umiała sobie przypomnieć, jak rodzina nazywała koty żyjące z Dwunożnymi. Podobno cały dzień się wylegiwały i jadły królicze bobki. To musiało być upokarzające życie! Nigdy nawet nie zasmakowali myszy, czy uczucia leśnej ściółki pod łapami.
- Nie. Samotnikiem. Pieszczochy nie mają blizn. Są słabi i tchórzliwi.
- Wow, musiałeś mieć niesamowite przygody jako samotnik! - zachwyciła się wnuczka Ostróżki.
- Czy ja wiem.. Ciężko było z jedzeniem. Nie było medyka... inni samotnicy atakowali, by pozbyć się konkurencji..
- To dość brunatne zagrania, ale każdy robi, co musi, żeby przetrwać. A jak trafiłeś do Owocowego Lasu? - przekrzywiła łebek, nie kryjąc zainteresowania przeszłością mentora.
- Przypadkiem. Szedłem przed siebie i natrafiłem na to miejsce. Chciałem znaleźć lepsze miejsce do życia.
- I znalazłeś.
Ich rozmowa urwała się, otóż dwójka członków Owocowego Lasu zatrzymała się przy pierwszej lokalizacji - strumyku. Mrówka kojarzyła to miejsce z opowieści Kostki. Tutaj do wody wpadło rodzeństwo kremowej, niedługo później wydając z siebie ostatnie tchnienie. Mrówka nie wierzyła w życie po śmierci, zatem dla uczennicy było oczywiste, że mamusia już nie spotka swojego rodzeństwa i ojca. Długo nie pozostawali w tym miejscu.
Drugą lokalizacją było Ogrodzenie. Oddzielało ono bezpieczny i znajomy Owocowy Las, od terenów zamieszkanych przez lisy i klany. Przy okazji mentor opowiedział jej o panujących w sadzie zasadach.
- Dzisiaj poznasz sztukę przetrwania. Czyli jak sobie radzić, gdy będziesz zdana na siebie.
Mrówka zastrzygła uszami, wbijając żółte ślepia w mentora. Zapowiadała się ciekawa i naprawdę przydatna lekcja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz