Czuła, jak kurczy się do rozmiaru wiewiórki, gdy usłyszała słowa Zajęczej Gwiazdy. Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Splątane Futro przyjmująca oklaski.
Pokręciła z niedowierzaniem głową. Nie płakała. Nie chciała tego robić przy innych.
Patrzyła się jedynie bezsilnie we własne łapy. Jak on mógł to zrobić?
Zaufała mu. Wszystko miało pójść tak dobrze... Miała zostać następczynią Zajęczej Gwiazdy. Miała pokazać Zwęglonemu Futru, że stać ją na trzymanie całego klanu na własnych barkach.
A teraz? Wszystko zaprzepaszczone.
Gdy Zajęcza Gwiazda zszedł ze skały, by zamienić słowo ze Splątanym Futrem, koty zaczynały się rozchodzić. Czarna dostrzegła, jak szylkretka patrzy się na nią z drwiną.
Czarna spuściła łeb i potoczyła się do żłobka.
***
W kociarni nie było nikogo. Szybka Łania poszła ze swoimi kociętami na zewnątrz, a czarna pozostała sama w tej pustej, ciemnej przestrzeni.
Nigdy jeszcze nie patrzyła w ten sposób na żłobek. Zawsze to miejsce kojarzyło jej się z mamusią, zapachem mleka. Z beztroskimi kocięcymi czasami, w których nie było problemów. Teraz był to tylko pusty kąt obozu. Dowód, że była tak słaba, że dała się wykorzystać.
Nie potrafiła stwierdzić, czy miała siłę walczyć. Bo co? Wyjdzie na środek obozu i powie "Hej, no wiecie, Zajęcza Gwiazda mnie zgwałcił, to zły lider". Już nawet kotu z autorytetem nikt by nie uwierzył - a co dopiero jej. Znienawidzonej przez wszystko i wszystkich.
Spuściła łebek i zaczęła szlochać we własne łapy. Co miała zrobić, skoro wszystko było przeciw niej?
Poczuła, jak łzy brudzą czarne jak smoła łapy.
Chyba jak nic rozumiała teraz Wilczą Zamieć. I wszystkich innych.
Zniszczyła sobie życie na własne sumienie. Zamknęła oczy, czując kolejne krople wilgoci spływające z jej policzków.
To nie był Zajęcza Gwiazda, jakiego znała. To nie był ten energiczny, lekko przygłupi kociak, który irytował ją na każdym patrolu. To nie był ten lider, który uśmiechnął się do niej krzepiąco, wybierając na zastępczynię. To nie był nawet ten lider, który zbeztał ją za gwałtowny charakter. To był ten sam kot, a władza go zmieniła. A jeśli nie władza, to coś innego na pewno. Robił się coraz gorszy z każdym dniem. Nie potrafiła sobie wyobrazić jego za czasów kocięcych. Zmienił się. Bardzo się zmienił.
Załkała, ale nawet i na płacz po dłuższym czasie nie miała siły.
Jak on mógł to zrobić?
***
Czuła, że czas płynął. Widziała koty, które jakby nigdy nic kontynuowały klanową rutynę. Chodziły na patrole, rozmawiały ze sobą. Wcześniejsza zastępczyni, a teraz karmicielka, była w tym gównie sama. Nawet Gliniane Ucho nie wiedział o tym, co zrobił jej Zając. Czy powinna mu powiedzieć?
Nie uwierzyłby. W końcu Zajączek to jego ukochany partner.
Ciężko było jej uwierzyć w to, co zrobił jej Zajęcza Gwiazda. Ale czy musiała w to wierzyć? I tak już straciła wszystko.
Skrzywiła się, czując ból w brzuchu. Zacisnęła zęby i przyłożyła głowę do zimnej skalnej ściany kociarni, czując na sobie kolejną falę łez.
Głupia. Wilcza Zamieć też przez to przechodziła. Kamienna Agonia nie pomyślałaby, że w tej chwili będzie tak żałować, że nie dała jej wsparcia.
To bolało bardziej, niż sobie wyobrażała.
Nie miała już siły.
Opuściła bezwładnie łapy i zamknęła oczy, pozwalając by łzy kapały na jej posłanie z mchu, gdy zmęczenie pochłaniało całe jej ciało. Nie była już tą pełną energii, wiecznie wściekłą uczennicą zaczepiającą rudych wojowników. Nie była już tą zdeterminowaną wojowniczką-rebeliantką mordującą Pszczeli Pyłek. Nie była już tą zranioną przez życie, ale doświadczoną i pewną swego zastępczynią.
Była nikim.
Uniżona przez gwałt.
Bezsilna wobec tego, co ją czekało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz