Mróz jaki był, taki pozostawał. Wilgotna ziemia, pokryta gdzieniegdzie śniegiem sprawiała, że łapy Kamienia kleiły się i były wiecznie mokre, co nie było zbyt przyjemne. Glina też mielił jęzorem na temat niewygodnej powierzchni, ale Kamień przestała go słuchać już dawno, bo miała go zwyczajnie dość, co nie było niczym nowym.
Kotka obudziła się dość późno, bo zza kamiennych ścian żłobka dało się widzieć słońce, niemal u szczytu. Właściwie z chęcią pospałaby dłużej, gdyby nie te wstrętne hałaśliwe ropuchy ze żłobka. Już kilka razy dostała porządnego kuksańca od Zajączka, więc odpowiedziała mu tym samym, ale nie oszczędziła mu złośliwych komentarzy.
- Złaź ze mnie, głupi szczurze! - Warknęła, gdy kocurek skoczył na nią, chętny do zabawy. Nie miała najmniejszej ochoty bawić się z takimi półgłówkami.
- Kamień! - Zbeształa ją Króliczy Sus, chociaż zbyt delikatnie, by przekonać dzielną czarną kotkę. Kamień uniosła brodę i nie zamierzała spuścić wzroku pod wpływem spojrzenia matki. Glina jednak sam skutecznie przerwał połączenie wzrokowe, wpychając swój nos pomiędzy dwie kotki. Kamień prychnęła, zirytowana faktem, że brat częściej sypia w cieplejszych miejscach, bliżej brzucha.
Zajączek (och, dzięki ci, Klanie Gwiazdy!) Odpuścił sobie zabawy z Kamieniem i poszukał innego towarzysza, a czarnej kotce ani trochę to nie przeszkadzało. Niech sobie idzie, gdzie go Gwiezdni sprowadzą, byleby nie naruszał prywatności Kamienia. Kotka rozciągnęła się, a powietrze zwilgotniałe od mrozu gwałtownie uderzyło w jej nozdrza, więc ponownie ukryła się w futrze matki, żeby uciec przed mrozem. Jednak leżenie i nic nie robienie przez cały dzień zdawało się dla Kamienia najnudniejszą rutyną pod słońcem, więc szybko podniosła się i zadygotała, gdy chłód ponownie w nią uderzył.
- Mogę wyjść na zewnątrz, Króliczy Susie? - Spytała i całą siłą woli powstrzymała się od błagalnego tonu.
- Jest zimno. Wyjdziesz, kiedy się ociepli.
Kamień strzepnęła ogonem.
- Och, dla ciebie zawsze jest zimno! - fuknęła. - W porę zielonych liści zamarzłabyś na śmierć. Przecież przyda mi się świeże powietrze.
Króliczy Sus otworzyła pysk, lecz po chwili ponownie go zamknęła, a Kamień owionęło przyjemne uczucie satysfakcji, że nawet matce zabrakło argumentów w dyskusji z nią.
- No dobrze, możesz wyjść, ale nie za daleko i na widoku dorosłych kotów, żeby w razie czego mogli pomóc.
Kamień przewróciła oczami.
- No tak, jasne, bo martwa mysz mnie zabije. - Rzuciła sarkastycznie, wychodząc ze żłobka, na tyle głośno, by Króliczy Sus mogła ją dosłyszeć.
Rzadko kiedy wychodziła sama. Zazwyczaj miała towarzystwo w postaci irytujących idiotów ze żłobka, Gliny, czasami też jej ciotki - Niebiańskiego Kwiatu lub innych członków rodziny. Teraz miała przestrzeń dla siebie i kotka swobodnie spacerowała po obozie, z brodą uniesioną wysoko do góry. Grupka uczniów rzucała w jej stronę ukradkowe spojrzenia i szeptała coś do siebie z rozbawieniem, i chociaż Kamień miała ochotę poderżnąć im gardła za traktowanie jej pobłażliwie, wiedziała, że ten gest nie jest raczej złośliwy - po prostu patrzą tylko na jej małe ciałko, a nie na demona, którym jest w środku. Kiedyś jeszcze zobaczą, jaka ona będzie silna! Kamień mruknęła pod nosem.
Warstwa śniegu była tak spora, że sięgała Kamieniowi do szyi, podczas gdy wojownikom ledwie dosięgała łap. Kotka zanurzała się w śniegu jak lis, a gdy tylko rozpoznała jasne futro Zajączka, który wychodził właśnie ze żłobka, uśmiechnęła się - czas na zemstę! Kocurek ledwie się zbliżył, a czarna masa rzuciła się na niego w śniegu i kocięta potoczyły się razem, oboje lądując pyskami w śniegu. Kamień uśmiechnęła się triumflanie.
Zajączek nie był zły, a Kamień powiedziałaby raczej, że rozbawiony. Długo jednak jej nie towarzyszył, ponieważ miał inne koty do dręczenia, więc Kamień mogła odpocząć, przynajmniej na chwilę.
Kotka wysunęła się z małej zaspy i otrzepała, spoglądając z ukosa na żłobek. Potruchtała w tamtą stronę, ponieważ nadchodził zmrok, a mróz był nie do zniesienia. Ulżyło jej, gdy poczuła znajome ciepło i woń tłoku wielu ciał, zapachu matczynego mleka i przede wszystkim, kamiennego dachu nad głową, który nie przepuściłby żadnej śnieżynki.
Ułożyła się wygodnie koło Króliczego Susu, a Glina nawet nie sapnął, gdy siostra przepchnęła się przez niego bliżej ciepła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz