Nie wierzył, że to się dzieję. Mokra Gwiazda umarł. Normalnie jakieś święto czy co? Bardzo się cieszył. Naprawdę! W końcu będzie mógł iść legalnie na zgromadzenie! Tym razem nie poinformuje nowej liderki o swojej przypadłości. Koniec ze zwierzaniem się i szukaniem pomocy i oparcia. Te dni się skończyły.
Wieść o śmierci lidera dotarła do niego nieco później od reszty, ponieważ wybrał się na polowanie. Ale gdy już dotarła... musiał się upewnić. Znalazł przykryte mchem ciało kocura i przekonał się o jego martwości. Ha! No i co teraz zrobisz zdechlaku? Nic! Chabrowa Bryza, teraz Gwiazda niedługo pewnie ogłosi kto zostanie nowym zastępcą. Za bardzo nie przejmował się, kto to może być. Kotka wydawała mu się w miarę ogarnięta, a same informację o tym, kto kiedyś zostanie kolejnym liderem go nie obchodziły. Chciał jeść. Głód przez panującą wściekliznę dawał się we znaki. Pochwycił ukradkiem jakąś małą mysz i zjadł ją ze smakiem. Teraz każdy walczył o najdrobniejszy skrawek mięsa. A on? On dawno już nic nie jadł, więc uznał, że mógł się posilić. Nie chciał paść. Drżący już i tak mu miauczał, wylewając strugi łez, jak boli ich brzuch. Taki smakołyk na chwilę zaspokoi ich pragnienie posiłku.
Gorzej, że Płacząca Wierzba ciągle truła mu tyłek i chodziła krok w krok. Był jej mentorem, fakt. Również ojcem... Ale za bardzo nie miał chęci na spoufalanie z młodą. Mogła w końcu wziąć się w garść i zacząć żyć bez jego uwagi. Była już wojowniczką! Zdała test. Nauczył ją wszystkiego tak jak prosił go Drżący. Mogła być teraz samodzielna. Ale nie... Tatusia jej się zachciało. A gdzie mamusia? Mogła również za nią łazić. Postanowił ją nieco wykorzystać i kazał jej coś upolować, oczywiście dla niego do jedzenia. Tym sposobem pozbył się kotki na kilkaset uderzeń serca.
***
Nadszedł ten moment. Chabrowa Gwiazda wystąpiła i zwołała klan. Za przyjemnie mu się leżało, aby ruszać tyłek. Jednak syknięcie ze strony brata - Wiewiórczego Pazura, spowodowało, że zmusił się do ruszenia za nim w kierunku miejsca przemówień. Nowa lidera oczywiście zaczęła od ckliwych słów na temat poprzedniego lidera. Nie słuchał zbyt uważnie. Ziewnął nawet, jednak kolejne słowa go bardzo rozbudziły.
- Moim zastępcą zostanie, Piaskowa Ścieżka! - ogłosiła, a nim wstrząsnął atak kaszlu.
Co?! Matka?! Czy ona zwariowała?! Brała na swoją prawą łapę sadystkę i świruskę?! Czuł jak Drżący zaczyna dygotać, a jego myśli uciekały do strasznej wizji matki, która się nad nim znęcała. Teraz... będzie mogła to robić bezkarnie, zwalając na obowiązki nakładane przez jej rangę. A później? Później... Chaber była stara... Gdyby umarła... Piaskowa Ścieżka zostałaby liderem. Zdobyłaby władzę... władzę nad klanem i nad nim. Ścieżce to się nie podobało, a jego drugiemu ja, zaczęły nasuwać się czarne scenariusze. Ona ich wykończy. Trzeba było uciekać, kiedy mieli okazję. Nie wiadomo co teraz będzie.
Wiewiórczy Pazur oczywiście cieszył się, że matka została zastępcą. Jemu to się będzie z nią żyło jak w Klanie Gwiazdy. Powoli wycofał się, aż opuścił granice obozu. Musiał to wszystko przemyśleć podczas spaceru.
***
Ta wycieczka trwała długo. Słońce już zaszło, a na niebie pojawiły się gwiazdy. Znów brzuch zaburczał, domagając się jedzenia. Nic nie wywęszył podczas tej swojej podróży. Zamiast tego zaczęło go ogarniać zwątpienie i niepokój.
- Ona nas zabije - lamentował Drżący. - Nie wracajmy tam...
- Zabiję nas prędzej jeśli zobaczy, że się obijamy. Nic nie zrobi. Chabrowa Gwiazda na to nie pozwoli - uspokajał go.
Nie mogli teraz zwiać. Ledwo co miał siły, aby upolować jakąś zdobycz. Gdyby teraz odeszli, skończyliby martwi.
Powrót do obozu zajął im chwilę. Jednak coś się zmieniło. Czuł to. Ktoś inny stał na warcie? Przekonał się o tym, gdy dostrzegł znajome zakręcone uszy. Takie same jak jego. Zjeżył sierść, stając oko w oko z matką.
- Gdzie się szlajałeś? - warknęła.
- Byłem na polowaniu.
- I nic nie przyniosłeś? - Zbliżyła się, a go ogarnął niepokój.
Nie. To nie on. To Drżący znów panikuję. Próbował uspokoić swoje drugie ja, nie pozwalając, aby ukazać tą słabość. Zastępca czy nie... Nie pokaże, że się jej boi.
- Trudno o zwierzynę. Mało kto dzisiaj coś przyniósł - wytłumaczył się.
Piaskową Ścieżkę jednak nie obchodzili inni. Skupiała się tylko na nim i jego porażkach. Tak jakby chciała go zniszczyć do cna. Po tym jak jej się postawił, bardziej zaczęła zwracać uwagę na jego istnienie. Nie podobało mu się to. Czuł emanującą od niej irytację i złość. Nie zdziwiłby się, gdyby znów wywiązała się pomiędzy nimi walka.
- Idź spać. Z rana pójdziesz na patrol - oświadczyła, przepuszczając go.
Czy to był jakiś podstęp? Ostrożnie przeszedł obok i... nic się nie stało. Co ona knuła? Czyżby miał rację i wstrzymywała się przez wzgląd na Chabrową Gwiazdę? Jeśli tak... Co będzie później, gdy kotka umrze, a ona siądzie na stołku?
- Może ją przeprośmy i róbmy co każe. Może wybaczy... - szepnął do niego Drżący.
O nie! Nie miał zamiaru uginać przed nią karku i lizać jej łap! Czuł jak wzbierają mu w oczach łzy. Jego drugie ja bało się konsekwencji jego decyzji. Obiecał w końcu ich chronić. I to zrobi. Ochroni, ale nie w taki sposób, jaki chciał kocur. Zrobi to po swojemu.
Wszedł do legowiska wojowników i ułożył się na swoim posłaniu. Dostrzegł błysk oczu brata. Nie spał. On wiedział. Wiedział...
- Idź spać, a nie się lampisz. Oślepniesz - syknął do niego, zwijając się w kulkę i zasypiając.
Haha szach mat Drżący xD
OdpowiedzUsuń