*ostatnia część do historii zawartej w poprzednich trzech opowiadaniach*
W ciągu tych kilku sekund Jabłuszko zdołał powtórzyć wszystkie znane mu modlitwy do Klanu Gwiazd.
Niestety (tak jak się spodziewał) nawet rzekomo wszechmocny Klan Gwiazd nie uratował go od wpadnięcia do rzeki. Od uderzenia zaparło mu dech, a mroczki zatańczyły mu przed oczami. Jego półdługie futro natychmiast przesiąkło wodą i zaczęło wciągać go w toń. Jabłuszko rzucał się panicznie, robiąc wiele nieuporządkowanych ruchów łapami, mających imitować pływanie. Całe życie przeleciało mu przed oczami. „Żegnaj świecie” – pomyślał – „Mam nadzieję, że w Klanie Gwiazd będą jacyś przystojniacy typu…”.
Nagle poczuł, jak silne szczęki łapią go za kark i wyciągają z wody. Niech to szlag. Przerwali mu monolog.
- Cożeś sobie myślał?! - syknęła z wściekłością Rzeczna Bryza, wynosząc go na brzeg. Jabłuszko zadrżał, nagle zdając sobie sprawę, że pozostanie w wodzie mogło być przyjemniejsze niż konfrontacja z matką. Jednak ku jego zaskoczeniu złość w oczach szylkretowej szybko zamieniła się w niepokój. - Zraniłeś się? Jak się czujesz? - miauknęła z troską, natychmiast przystępując do wylizywania futra syna.
- Wszystko dobrze, mały? - zapytał Psia Łapa, przypominając Jabłuszku o swojej egzystencji. Kocurek odskoczył, chowając się za Rzeczną Bryzą. Taka kompromitacja podczas pierwszego spotkania… Kociak poczuł palący wstyd. Cynamonowy strzepnął uszami ze zdziwieniem, rzucając pytające spojrzenie w stronę partnerki. - Nie masz się czego bać, nie gryzę – zapewnił, uśmiechając się przyjaźnie.
Jabłuszko powoli wypełzał zza matki, cały czas uważnie przyglądając się kocurowi. Ostrożnie podszedł do domniemanego ojca i obwąchał go dokładnie. Teraz był pewien – to właśnie ten zapach Rzeczna Bryza przynosiła ze sobą, gdy nie zdążyła dokładnie się oczyścić. W woni Psiej Łapy było coś przyjemnego, jakby pochodzącego spoza lasu, który kocurek musiał samotnie przemierzyć. Cynamonowy rzucił mu przyjazne, lecz nieco spłoszone spojrzenie, a kociak uświadomił sobie, że rzeczywiście spotkał swojego ojca, tego bohatera, o którym opowiadała mu mama. Nagle w niebieskich oczach Jabłuszka pojawiła się radość i ufność; podbiegł do kocura i bez wahania wtulił się w miękkie futro samotnika.
- Opowiedz mi o tym, jak pokonałeś samotnie trzy borsuki – poprosił, wpatrując się w ojca wielkimi oczami. Psia Łapa wydawał się zaskoczony prośbą — wlepił wzrok w Rzeczną Bryzę, która przekazała mu kilka niezrozumiałych dla Jabłuszka znaków. Samotnik uśmiechnął się niezręcznie.
- Może wolałbyś posłuchać o tym, jak złapałem moją pierwszą zdobycz…? - zaproponował nieśmiało. Jabłuszko pokiwał głową energicznie. Nieważne, o czym miał mówić Psia Łapa – liczyło się tylko to, że wreszcie byli razem.
jak uroczo (´ω`*)
OdpowiedzUsuń