Przebywanie z Orzeszką było zaskakująco przyjemne - no, przynajmniej do czasu, aż nie sprała idealnego futerka Kurki.
- No, to teraz możemy porozmawiać - beztrosko oznajmiła kotka, ponownie zaczynając czyścić swoje puchate futerko. Jabłuszko zamrugał, skonsternowany. Czy powinna być tak obojętna po dosłownym zbiciu swojego brata? Kocurek rzucił pełne współczucia spojrzenie w stronę odchodzącego rudzielca - może i nie wszyscy lubili jego opowieści (w przeciwieństwie do Jabłuszka, który mógł godzinami siedzieć i słuchać wywodów zielonookiego), lecz nie zasłużył na takie traktowanie. Chyba. Właściwie, Jabłuszko nie do końca rozumiał, jak powinny działać relacje między rodzeństwem, więc trudno było mu oceniać, co jest dopuszczalne.
- Um… Jeśli c-chcesz…? - mruknął nieśmiało, stwierdzając, że chyba lepiej nie podpadać kotce, jeśli nie chce znaleźć kilku cierni w swoim posłaniu. Orzeszka owinęła nienaturalnie długi ogon wokół łap i wbiła wzrok w wyjście z obozu.
- Chciałabym się stąd urwać - westchnęła rozmarzonym tonem, na co zaskoczony Jabłuszko strzepnął uszami. Nie do końca rozumiał jej potrzebę natychmiastowego wyjścia ze żłobka, gdzie nikt obcy (zazwyczaj, zdarzały się wyjątki) cię nie zaczepiał. - Chciałabym pochodzić, powspinać się na drzewa… - wymruczała, a w jej oczach pojawiła się niepokojąca iskra.
No tak, drzewa. Jabłuszko dobrze słyszał, jaki był powód opieprzu, który otrzymała od matki kotka, gdy tamta w końcu ściągnęła ją z gałęzi i jakkolwiek się starał, nie potrafił zrozumieć fetyszu młodszej szylkretki. Szczerze mówiąc, myśl o wspinaczce na wysokość zajęczego skoku napełniała go niepokojem.
- Ja c-chyba wolę zostać na ziemi - stwierdził kocurek, na co Orzeszka parsknęła z zaskoczeniem. Jabłuszko zgarbił się, mając wrażenie, że w jakiś sposób naraził się kotce. Ugh, relacje z innymi były strasznie trudne. - Nie w-wolałabyś się pobawić? - zaproponował niepewnie, w głębi duszy mając nadzieję, że szylkretka się zgodzi. Rzadko kiedy bawił się z innymi kociętami, więc sytuacja była dla niego w pewnym sensie obca.
Orzeszka spojrzała na niego zaciekawiona.
- Proponujesz ucieczkę ze żłobka? - zapytała, a jej zielone oczy zabłysły. Jabłuszko zrobił wielkie oczy i wzdrygnął się, wspominając swoją ostatnią ucieczkę.
- Miałem na myśli zabawę w Klan… - mruknął nieśmiało, mając nadzieję, że nie zawiódł kotki. - Ale jak wolisz, oczywiście – dodał szybko, mając nadzieję, że tym stwierdzeniem nie przypieczętował swojego marnego losu.
< Orzeszko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz