-Nieźle! A u ciebie? Dobre jest ze Spadającym Liściem?
-Sam nie wiem. Trochę jest ostry, ale... Dobrze uczy.
Przejechałam pocieszająco ogonem po jego grzbiecie, przez co poczułam dreszcz. Przez pachnące krzaki okalające legowisko uczniów weszła Kacza Łapa i Śnieżna Łapa.
-Cześć wam wszystkim!- zawołała moja siostra od razu kierując się do posłania z mchu. Jej kompanka kiwnęła głową i uniosła końce pyszczka. Westchnęłam po cichu, i wstałam by bardziej ugnieść mech. Zakręciłam się wokół swojej osi i nadal trochę się kręcąc ułożyłam się okręcając się swoim ogonem. Zamknęłam oczy i rozluźniłam się.
-}{-
Byłam na terenach Klanu Klifu. Ruszyłam dalej w świerkowy las. Nagle do mojego nosa naleciał ostry i śmierdzący zapach. Krzaki ze wszystkich stron się ruszały. Zaczęłam się trząść, całe moje ciało przeszywał strach. Ze wszystkich stron nadbiegły wielkie, umięśnione bestie. Miały takie puste, czarne oczy. Z ich pyska leciała piana i dużo, dużo, dużo krwi.
-Ra...Ratunku!!!- krzyknęłam kuląc się. Psy rzuciły się na mnie, największy złapał mnie w zęby i ugryzł mnie w ogon. Bolało jak nie wiem, wszędzie wokół niego była szkarłatna krew. Pewnie moja. Inny rzucił się na mnie. Jego pysk był już pół długości mysiego ogona od mojego gardła.
Obudziłam się szybko i cieżko dysząc.
-Wszytko dobrze, Zabluszczona Łapo?- usłyszałam zmartwiony głos przyjaciela.
-Po-Po-po prostu miałam ko-ko-koszmar i by-były tam ps-ps-psy i był-o-o i-ich du-u-żo i chciały mnie za-abić...
<Borsuczku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz