Tęskniła. Tęskniła. Tęskniła. Słowa kotki odbijały się echem w jego głowie i przez chwilę czuł, jak łapy uginają się pod jego ciężarem. Łzy spłynęły mu po policzkach, pozostawiając cienkie smugi. Spadły na ziemię, wsiąkając w nią. Schylił pysk, cały drżąc. Nie umiał zapanować nad płaczem. Kotka nie reagowała. Może miała nadzieję, że wróci? Albo czekała, aż spojrzy na nią ten ostatni raz? Potrząsnął głową i podniósł wzrok. Stała po przeciwnej stronie drogi. Wiatr targał jej krótkie futerko, a oczy błyszczały w świetle księżyca. Potwór przemknął między nimi, a gdy znów ukazał przeciwną stronę ścieżki... znikła.
On też będzie tęsknił.
Znów coś ukłuło go mocno w serce, a w umysł uderzył strach. Nie chciał jednak żałować swojej decyzji. Zmrużył oczy w ciasne szpadki i ruszył przed siebie. Przedzierał się przez wysokie trawy. Wiedział, że w pobliżu są bagna, które oddzielają tereny klanów od siedliska dwunogów. Był wręcz pewien, że coś go tam spotka. Srebrną Skórkę zasłoniły ciemne chmury, co zdecydowanie było złym omenem. Nie minęła dłuższa chwila i już poczuł, gdzie się znajduje. Ziemia w okolicy stała się miękka i grząska. W powietrzu unosił się charakterystyczny zapach wilgoci. Słyszał zwierzęta, które tu żyły. Świerszcze i żaby przygrywały, co wprawiało go w skołowanie. Nim się spostrzegł otoczyły go drzewa. Były stosunkowo niskie. Posiadały jednak długie gałęzie, schylając się ku ziemi. Przybierały dziwaczne kształty, przez co wyglądały nieco strasznie. Nie brakowało też zbiorników wodnych. Woda wydawał się brudna, choć kocur zobaczył w niej ryby. Nie polował na nie wcześniej, jednak uczucie głodu nakazywało mu złapać jedną z nich. Zamoczył łapy w chłodnej, nieprzyjemnej cieczy. Patrzył uważnie w taflę wody, aż wreszcie zauważył coś tuż przy nim. Wyciągnął pazury i uderzył łapą w zwierzę. Ku jego zdziwieniu zaraz znów się wynurzyło. Przyjrzał się bliżej, trącając mokre "coś" nosem. Miało dziwną powierzchnię i zapach. Nie było rybą. Nie było nawet zwierzęciem. Musiało być czymś, co wyrzucili dwunożni. Skrzywił się na samą myśl o tym, jednak rzeczy dwunogów wydawały mu się interesujące. Do głowy napłynęło mu wiele myśli, dotyczących nowego życia. Gdzie zamieszka, z kim, kogo pozna, co będzie jadł. Do tej pory nawet przez chwilę nie martwił się tym czy będzie miał gdzie spać! Im bardziej się zbliżał, tym więcej czuł obaw. Zostawił śmieci pływające w wodzie i poszedł dalej. Zapach bagien powoli zanikał, a zamiast niego pojawiał się inny - taki, którego wcześniej nie czuł. Był mieszanką woni potworów, jedzenia i czegoś jeszcze. Mimo wszystko, wydawało mu się to przyjemne. Położył uszy, wychodząc z wysokiej trawy. Zabłyszczały światła dookoła drogi. Zaparło mu dech w piersi. Nie widział wcześniej czegoś takiego. Otworzył szeroko oczy, wpatrując się w wielokolorowe, migające punkty. Skupił na nich całą uwagę, co okazało się złą decyzją. Usłyszał po swojej prawej niski, gardłowy dźwięk. Odskoczył do tyłu, obracając łeb. Zaledwie kilka króliczych skoków dzieliło go od... psa. Widział takiego tylko raz, gdy akurat był na patrolu. Tamten był duży, krótkowłosy i czarny. Ten wyglądał zupełnie inaczej, ale Lamparci Krok powiedział, że te stworzenia mogą się od siebie znacznie różnić. Terminator zapamiętał jeszcze z opowieści, że można je poznać po zapachu. Droździa Łapa nie miał jednak czasu na takie bzdury! To ohydne zwierzę nie wyglądało na przyjaźnie nastawione. Z lekko otwartego pyska ciekła mu dziwna piana, a dzikie oczy patrzyły na niego z nienawiścią. Kocur zabrał się do ucieczki w trybie natychmiastowym. Popędził przed siebie, nawet się nie oglądając. Serce biło jak szalone. Pokonywał drogę długimi susami. W takich sytuacjach przydawała się umiejętność szybkiego biegania. Przebiegł przez czarny kamień. Wciąż słyszał za sobą psa, więc stwierdził, że taka ucieczka dużo mu nie da. Nawet jeśli będzie biegł, stworzenie znajdzie go po zapachu. Rozejrzał się dookoła, analizując sytuację. Przeskoczy przez srebrne ciernie, pies ich nie pokona. Wziął duży rozbieg, a gdy znajdował się w odpowiedniej odległości wybił się tylnymi łapami. Złapał się pazurami. Sieć był niestabilna, przez co szarpnęło nim trochę w przód. Szybko odzyskał równowagę i podciągnął się w górę. Zgrabnie przeszedł na drugą stronę. Wylądował na ziemi, po czym obejrzał się za siebie. Pies uderzył w ciernie, które zabrzęczał nieprzyjemnie. Kot cofnął się, choć wiedział już, że nic mu nie grozi. Zostawił zwierzę i postanowił obejrzeć okolicę. To musiało być gniazdo dwunogów. Po drugiej stronie, przy lewej ścianie gniazda kot zobaczył gęste krzewy, więc pomyślał, że to dobre miejsce na kryjówkę. W centrum stał wielki obóz, wewnątrz którego najprawdopodobniej siedzieli bezwłosi. Droździa Łapa stał na wąskiej ścieżce z kamyczków, która prowadziła właśnie tam. Widać było wejście do środka, szczelnie zamknięte. Kocur zaczął drapać w nie pazurami, jednak nie drgnęło. Zaciekawiło go, jak dwunogi tak wchodzą. Tuż obok znajdowało się coś na wzór dziury, za którą błyszczały światła. Dochodziły też stamtąd odgłosy. Terminator podskoczył do góry, lądując na czymś w rodzaju półki. Nie mógł wejść do środka, jak zamierzał, ale miał możliwość zajrzenia do wnętrza gniazda. I zobaczył ich - dwunożnych. Byli naprawdę dziwaczni. Rzeczywiście poruszali się na dwóch łapach i nie mieli sierści. Pewnie było im przez to zimno, bo nosili kolorowe okrycia. Było ich troje - dwoje większych i jedno mniejsze, które musiało być ich kocięciem. Biedna, słaba kotka! Urodziła tylko jedno młode!
Patrzył na nich jeszcze kilka bić serca, bo nieoczekiwanie bezwłosy kociak zaczął zmierzać w jego stronę. Kremowy zeskoczył z półki, znów lądując na twardej powierzchni. Postanowił schować się w krzewach, a po wschodzie słońca zacząć się martwić. Może go przygarną? Będzie musiał znaleźć też coś do jedzenia. Zawinął się w kłębek i zmrużył oczy. Nie mogąc zasnąć, zaczął zastanawiać się nad swoim imieniem. Gdyby został w klanie, skończyłby trening i otrzymał wdzięczne miano, jak na przykład Droździe Pióro albo Droździ Lot. Skoro odszedł, pozostanie już na zawsze Droździą Łapą? To byłoby poniżające, jakby nigdy nie zasłużył na wojownicze imię! Może zaakceptuje nazwę, jaką dadzą mu dwunożni? Albo po prostu znów stanie się Drozdem? Taki natłok myśli wyjątkowo go zmęczył, więc szybko usnął.
Zbudziły go promienie słońca, przedzierające się przez gałęzie krzewów i padające prosto na pyszczek kocura. Zamrugał błękitnymi ślepiami. Gdy usiadł od razu poczuł ścisk w żołądku. Nie myślał już o niczym innym, tylko o jedzeniu. Wyszedł z gęstwiny stawiając łapki na mokrej trawie. W powietrzu unosił się jej przyjemny zapach. Kot automatycznie przekręcił łeb, spoglądając na wejście do gniazda dwunogów. Coś zadrżało i trzasnęło, a z wnętrza wyszedł jeden z bezwłosych - tej największy. Wystraszony terminator wskoczył na srebrne ciernie, chcąc uciec przed wzrokiem nieznajomego. Podciągnął się w górę i wylądował po przeciwnej stronie. Skulił się, wlepiając spojrzenie w dwunożnego. Tamten nie zwrócił uwagi na intruza i spokojnie skierował się za gniazdo. Kocur może i poszedłby go śledzić, ale głód dawał się we znaki. Najpierw zapoluje. Przebiegł przez czarny kamień, po czym przecisnął się przez dziurę w srebrnych cierniach, prosto do następnego gniazda. Szedł tak przed siebie, starając się wychwycić woń myszy. Nie było to łatwe zadanie, na tych siedliskach mieszało się wiele zapachów. Po czasie udało mu się wreszcie coś znaleźć. Chuda, mała mysz kręcąca się dookoła wejścia do gniazda. Kocur był pewien, że nie napełni tym brzucha, ale zawsze coś. Szybko schwytał stworzenie. Choć nie jest już kotem klanowym, może wykorzystać umiejętności, które tam nabył. Wyrzucił bezbronnego gryzonia w górę, a potem cisnął przed siebie potężnym uderzeniem. Teraz nawet drobne zdobycze napawały go satysfakcją. Wcześniej czuł, że jest porównywany z innymi uczniami. Jeśli zrobił coś gorzej, rodzeństwo miało powód do kpin.
Pochwycił mysz w ostre kły i zgrabnym ruchem rozpruł jej brzuch. Nie minęła dłuższa chwila, aż po posiłku zostały tylko niepotrzebne resztki. Kot oblizał się ze smakiem. Więc może pora, by poszukać nowego domu? Długimi susami podskoczył do wejścia do gniazda. Ułożył zmierzwione futro na piersi, chcąc dobrze wypaść. Zaczął miauczeć i drapać w drzwi, by dwunożni w środku zwrócili na niego uwagę. Ku jego zaskoczeniu odpowiedział mu głos po drugiej stronie, również należący do kota. Kremowy cofnął się w zarośla, a wtedy z wnętrza gniazda wyszedł nieznajomy. Zdawał sobie sprawę z obecności intruza, czuł go i słyszał. Uczeń nie wiedział co ze sobą zrobić, odezwała się w nim nieśmiała, strachliwa strona, niepozwalająca na nawiązywanie nowych znajomości. Gdy okrągły pyszczek przecisnął się przez gałęzie, poczuł, jak jeży mu się sierść na karku. Otrząsnął się i wyszedł na zewnątrz, mierząc pieszczocha nieufnym spojrzeniem, chcąc też wyglądać na silniejszego, niż jest w rzeczywistości.
- Jestem byłym... - urwał na chwilę, zastanawiając się co powiedzieć. - Byłym wojownikiem Klanu Burzy!
<Jakiś pieszczoszek?>
Jak nikt nie odpisze to sama zrobię ciąg dalszy, noł problem.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Do klanu szczęśliwie (chociaż zależy kogo się o to zapyta) powróciła zaginiona medyczka, Liściaste Futro. Niestety nawet jej obecność nie mogła powstrzymać ani katastrofy, jaką była szalejąca podczas Pory Nagich Liści epidemia zielonego kaszlu, ani utraty jednego z żyć przez Srokoszową Gwiazdę na zgromadzeniu. Aktualnie osłabieni klifiacy próbują podnieść się na łapy i zapomnieć o katastrofie.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Po długim oczekiwaniu nowym zastępcą Owocowego Lasu została ogłoszona Sówka. Niestety jest to jedyne pozytywne wydarzenie jakie spotkało społeczność w ostatnim czasie. Jakiś czas po mianowaniu zwiadowczyni stała się rzecz potworna! Cały Owocowy Las obudził się bez śladu głównej medyczki, jej ucznia oraz dwójki rodzeństwa kocura. Zdruzgotana Świergot zgodziła się przejąć rolę medyka, a wybrani stróże – Orzeszek i Puma – są zobowiązani do pomocy jej na tym stanowisku.Daglezjowa Igła w razie spotkania uciekinkerów wydała rozkaz przegonienia ich z terytorium Owocowego Lasu. Nie wie jednak, że szamanka za jej plecami dyskretnie prosi zaufanych wojowników i zwiadowców, aby każdy ewentualny taki przypadek natychmiastowo zgłaszać do niej. Tylko do niej.
Obóz Owocniaków huczy natomiast od coraz bardziej wstrząsających teorii, co takiego mogło stać się z czwórką zaginionych kotów. Niektórzy już wróżą własnej społeczności upadek.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Burzy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz