Pochmurny Płomień sam nie wiedział, czemu tamtego dnia postanowił szkolić Lwa. Może dlatego, że było mu żal małego włóczęgi, który w wieku zaledwie kilku księżyców bez żadnych większych umiejętności przetrwania tuła się po mieście i nie ma gdzie się podziać. Szanował to, że ten nie chce dołączyć do klanu. Poza tym jeśli na granicy z Klanem Wilka spotkał jakiegoś ześwirowanego mordercę, to nie dziwił się, że młody nie chciał żyć w klanie. Rozumiał trochę sytuację Lwa, bo jeśli ich mama zabrała ich tutaj, by dwunożni ich nie skrzywdzili, to co miał zrobić mały Lewek, zabrany od rodziny?
Muszę przestać mówić na niego “Lewek”, on tak nie lubi - skarcił się w myślach. Pasowało mu to imię. Futro na szyi układa mu się w swego rodzaju lwią “grzywę”, a jego futro było piaskowe z białym. W sumie jedynym wskaźnikiem na to, że Lew jeszcze nie był dorosły, był jego głos.
- Pochmurny Płomieniu! - Rozległ się czysty, dźwięczny głos. - Pochmurny Płomieniu, już jestem!
Pochmurny Płomień skierował się w kierunku Drogi Grzmotu. Rozejrzał się i skulił. Nie lubił drogi grzmotu, ani przez nią przechodzić. Ostatnim razem gdy próbował, prawie potrącił go potwór. Stojący po drugiej stronie Lew spojrzał na niego.
- Dlaczego tak stoisz?
- Ja… Ja się boję drogi grzmotu…
- A to w tym problem. Nie ma się czego bać. Powiem ci, kiedy możesz przejść, a wtedy najszybciej jak możesz, przejdź do mnie, na drugą stronę. Nie myśl o tym. Myśl tylko o tym, by iść.
- No… Dobrze.
Pochmurny Płomień skupił się tylko na tym, by ruszyć na sygnał.
- Teraz!
Pochmurny Płomień przebiegł przez Drogę Grzmotu, nie oglądając się za siebie. Twarda nawierzchnia raniła mu jego nieprzyzwyczajone do chodzenia po takiej nawierzchni poduszeczki łap.
- I widzisz? Udało ci się!
Pochmurny Płomień spojrzał za siebie i tradycyjnie wydał z siebie wrzask radości.
- Udało mi się! Lwie kochany udało mi się!
- Cicho! Chcesz, by cię pobratymcy przyłapali za granicą z obcym kotem?
Pochmurny Płomień natychmiast ucichł.
- Więc dobrze. Dzisiaj potrenujemy nieco umiejętności łowieckie, nie będziesz już musiał grzebać w śmietnikach i żebrać u ludzi, by napełnić żołądek.
Pokazał Lwu najlepszą postawę łowiecką podczas łowienia myszy. Potem pokazał mu, po jakich dźwiękach można takową mysz rozpoznać. Lew bezbłędnie powtórzył postawę i zaczął nasłuchiwać. Stanął w bezruchu, a potem zaczął się skradać. Jego ruchy były ciche i płynne. Odbił się i poszybował przez chwilę w powietrzu, przygważdżając coś do ziemi i już po chwili wrócił do niego ze zdobyczą w pysku. Był z niego dumny. Jeśli dalej będzie się uczył w takim tempie, to z pewnością już niedługo będzie sobie radził w mieście jak doświadczony włóczęga. Jeśli zaczął swoją tułaczkę już kilka księżyców temu, zapewne w miarę znał już miasto. Lub chociaż jego część. Lew spojrzał na niego.
- Mógłbyś nauczyć mnie polować na większą zwierzynę? Teraz jeszcze nie jestem dorosły i najadam się taką myszką, ale jak dorosnę, będę większy. Umiesz może polować na ptaki? Zawsze chciałem spróbować zapolować na ptaka.
- Na ptaki później, ale owszem mogę cię nauczyć polować na większą zwierzynę.
Lew się ucieszył. Było to po nim widać, ale nie skakał, nie darł się i nie szalał jak on. Jego tajny uczeń był od niego kompletnie różny, ale lubił tego spokojnego, rozważnego kocurka. Patrząc na jego budowę, oraz rozmiary będzie świetny w walce. Może jednak pokaże mu coś z niej już dzisiaj?
- Tak teraz myślę… Może chciałbyś potrenować walkę? Jesteś duży, po twojej budowie widać, że jak poćwiczysz, będziesz cechował się dużą siłą. Szybko się uczysz, to też zaleta i z pewnością ci się przyda.
- Dobrze, to możemy teraz potrenować! W sumie chyba jeszcze nigdy naprawdę nie walczyłem. Tata tylko mówił co robić jeśli zaatakuje nas jakiś włóczęga czy samotnik, ale teraz sam jestem włóczęgą.
- To świetnie zaczynajmy. Zaatakuj mnie. Postaram się walczyć na razie jak bardziej przeciętny wojownik, bo nie chcę, byś zmarnował przydatne przy przeciętnych wojownikach ruchy.
Lew napiął mięśnie do skoku, i wpatrzył się w jego prawe ramię. Prosty trik. Patrzy w prawo, skoczy na lewo. Wzrok Lwa szybko przeskoczył na jego lewe ramię jednak nie wystarczająco szybko, by on tego nie zauważył. Pochmurny Płomień był już gotowy, by odskoczyć w prawo, ale okazało się, że Lew był sprytniejszy, niż by się wydawało. Kocur skoczył, tyle że nie tak jak przewidział Pochmurny Płomień i tak jak planował, skoczył na prawo, czyli dokładnie tam, gdzie przed chwilą odskoczył. Lew wylądował na nim, wbijając mu pazury w grzbiet. Skąd ten dzieciak ma tyle sprytu i siły? Jednak musi mu coś wytłumaczyć.
- Tak dobrze? - zapytał go Lew.
- Tak, tylko proszę cię, nie używaj pazurów. Podczas treningów trenuje się ze schowanymi pazurami.
Jego uczeń schylił głowę.
- Dobrze Pochmurny Płomieniu. Przepraszam, nie chciałem cię zranić.
Jego uczeń nieustannie go zaskakiwał. Nigdy nie spotkał tak czułego kota.
- Nic się nie stało Lwie, nie wiedziałeś o tym. Mogłem ci o tym powiedzieć.
Lew natychmiast się rozpogodził.
- To może teraz pokażesz mi parę uników lub sposobów obrony?
- Świetny pomysł. - Przyjrzał się uczniowi. - W sumie prawie dorównujesz mi wzrostem, więc raczej nie zrobię ci krzywdy.
Lew stanął i uważnie wpatrywał się w niego, zwracając uwagę na jego każde pojedyncze napięcie mięśnia, każdy najmniejszy chociaż ruch, każde spojrzenie. Pochmurny skoczył, bez żadnych kombinacji, po prostu na wprost. Lew cofnął się kawałek jednak nie wystarczająco, i zdążył trącić go łapą w pysk.
- Może spróbuj w bok? Możesz spróbować podobnej zmyłki jak przy ataku.
Pochmurny Płomień skoczył jeszcze raz. Tym razem jego uczeń uskoczył w bok, jak mu poradził. Pochmurny Płomień szybko przygotował się, by wylądować na cztery łapy.
- Wspaniale Lwie. Nie powiem, twoje wyniki są zachwycające.
- Dziękuję Pochmurny Płomieniu.
- Chyba na dzisiaj wystarczy. Nie chcę, by pobratymcy podejrzewali, że coś ukrywam.
- Dobrze. I tak nauczyłeś mnie dzisiaj naprawdę dużo.
- Jutro o przyjdź o tej samej porze. Potrenujemy nadal walkę i popracujemy nad tropieniem i polowaniem.
- A nie lepiej by było o innej porze? Jak będziesz wychodził z obozu codziennie o tej samej porze, zaczną coś podejrzewać.
- Dasz radę wcześnie wstać?
- Tak, zazwyczaj wcześnie wstaję. W mieście jest głośniej, miasto budzi się znacznie wcześniej.
- Dobrze, więc widzimy się przy tamtym drzewie, przed świtem.
- Dobrze. Do zobaczenia Pochmurny Płomieniu.
- Do zobaczenia Lwie.
Lew udał się w stronę siedliska dwunożnych. On przeszedł przez drogę grzmotu, i powrócił do obozu. Przy okazji zabrał ze sobą ptaki, które upolował wcześniej dla ukrycia powodów swojego wyjścia.
Muszę przestać mówić na niego “Lewek”, on tak nie lubi - skarcił się w myślach. Pasowało mu to imię. Futro na szyi układa mu się w swego rodzaju lwią “grzywę”, a jego futro było piaskowe z białym. W sumie jedynym wskaźnikiem na to, że Lew jeszcze nie był dorosły, był jego głos.
- Pochmurny Płomieniu! - Rozległ się czysty, dźwięczny głos. - Pochmurny Płomieniu, już jestem!
Pochmurny Płomień skierował się w kierunku Drogi Grzmotu. Rozejrzał się i skulił. Nie lubił drogi grzmotu, ani przez nią przechodzić. Ostatnim razem gdy próbował, prawie potrącił go potwór. Stojący po drugiej stronie Lew spojrzał na niego.
- Dlaczego tak stoisz?
- Ja… Ja się boję drogi grzmotu…
- A to w tym problem. Nie ma się czego bać. Powiem ci, kiedy możesz przejść, a wtedy najszybciej jak możesz, przejdź do mnie, na drugą stronę. Nie myśl o tym. Myśl tylko o tym, by iść.
- No… Dobrze.
Pochmurny Płomień skupił się tylko na tym, by ruszyć na sygnał.
- Teraz!
Pochmurny Płomień przebiegł przez Drogę Grzmotu, nie oglądając się za siebie. Twarda nawierzchnia raniła mu jego nieprzyzwyczajone do chodzenia po takiej nawierzchni poduszeczki łap.
- I widzisz? Udało ci się!
Pochmurny Płomień spojrzał za siebie i tradycyjnie wydał z siebie wrzask radości.
- Udało mi się! Lwie kochany udało mi się!
- Cicho! Chcesz, by cię pobratymcy przyłapali za granicą z obcym kotem?
Pochmurny Płomień natychmiast ucichł.
- Więc dobrze. Dzisiaj potrenujemy nieco umiejętności łowieckie, nie będziesz już musiał grzebać w śmietnikach i żebrać u ludzi, by napełnić żołądek.
Pokazał Lwu najlepszą postawę łowiecką podczas łowienia myszy. Potem pokazał mu, po jakich dźwiękach można takową mysz rozpoznać. Lew bezbłędnie powtórzył postawę i zaczął nasłuchiwać. Stanął w bezruchu, a potem zaczął się skradać. Jego ruchy były ciche i płynne. Odbił się i poszybował przez chwilę w powietrzu, przygważdżając coś do ziemi i już po chwili wrócił do niego ze zdobyczą w pysku. Był z niego dumny. Jeśli dalej będzie się uczył w takim tempie, to z pewnością już niedługo będzie sobie radził w mieście jak doświadczony włóczęga. Jeśli zaczął swoją tułaczkę już kilka księżyców temu, zapewne w miarę znał już miasto. Lub chociaż jego część. Lew spojrzał na niego.
- Mógłbyś nauczyć mnie polować na większą zwierzynę? Teraz jeszcze nie jestem dorosły i najadam się taką myszką, ale jak dorosnę, będę większy. Umiesz może polować na ptaki? Zawsze chciałem spróbować zapolować na ptaka.
- Na ptaki później, ale owszem mogę cię nauczyć polować na większą zwierzynę.
Lew się ucieszył. Było to po nim widać, ale nie skakał, nie darł się i nie szalał jak on. Jego tajny uczeń był od niego kompletnie różny, ale lubił tego spokojnego, rozważnego kocurka. Patrząc na jego budowę, oraz rozmiary będzie świetny w walce. Może jednak pokaże mu coś z niej już dzisiaj?
- Tak teraz myślę… Może chciałbyś potrenować walkę? Jesteś duży, po twojej budowie widać, że jak poćwiczysz, będziesz cechował się dużą siłą. Szybko się uczysz, to też zaleta i z pewnością ci się przyda.
- Dobrze, to możemy teraz potrenować! W sumie chyba jeszcze nigdy naprawdę nie walczyłem. Tata tylko mówił co robić jeśli zaatakuje nas jakiś włóczęga czy samotnik, ale teraz sam jestem włóczęgą.
- To świetnie zaczynajmy. Zaatakuj mnie. Postaram się walczyć na razie jak bardziej przeciętny wojownik, bo nie chcę, byś zmarnował przydatne przy przeciętnych wojownikach ruchy.
Lew napiął mięśnie do skoku, i wpatrzył się w jego prawe ramię. Prosty trik. Patrzy w prawo, skoczy na lewo. Wzrok Lwa szybko przeskoczył na jego lewe ramię jednak nie wystarczająco szybko, by on tego nie zauważył. Pochmurny Płomień był już gotowy, by odskoczyć w prawo, ale okazało się, że Lew był sprytniejszy, niż by się wydawało. Kocur skoczył, tyle że nie tak jak przewidział Pochmurny Płomień i tak jak planował, skoczył na prawo, czyli dokładnie tam, gdzie przed chwilą odskoczył. Lew wylądował na nim, wbijając mu pazury w grzbiet. Skąd ten dzieciak ma tyle sprytu i siły? Jednak musi mu coś wytłumaczyć.
- Tak dobrze? - zapytał go Lew.
- Tak, tylko proszę cię, nie używaj pazurów. Podczas treningów trenuje się ze schowanymi pazurami.
Jego uczeń schylił głowę.
- Dobrze Pochmurny Płomieniu. Przepraszam, nie chciałem cię zranić.
Jego uczeń nieustannie go zaskakiwał. Nigdy nie spotkał tak czułego kota.
- Nic się nie stało Lwie, nie wiedziałeś o tym. Mogłem ci o tym powiedzieć.
Lew natychmiast się rozpogodził.
- To może teraz pokażesz mi parę uników lub sposobów obrony?
- Świetny pomysł. - Przyjrzał się uczniowi. - W sumie prawie dorównujesz mi wzrostem, więc raczej nie zrobię ci krzywdy.
Lew stanął i uważnie wpatrywał się w niego, zwracając uwagę na jego każde pojedyncze napięcie mięśnia, każdy najmniejszy chociaż ruch, każde spojrzenie. Pochmurny skoczył, bez żadnych kombinacji, po prostu na wprost. Lew cofnął się kawałek jednak nie wystarczająco, i zdążył trącić go łapą w pysk.
- Może spróbuj w bok? Możesz spróbować podobnej zmyłki jak przy ataku.
Pochmurny Płomień skoczył jeszcze raz. Tym razem jego uczeń uskoczył w bok, jak mu poradził. Pochmurny Płomień szybko przygotował się, by wylądować na cztery łapy.
- Wspaniale Lwie. Nie powiem, twoje wyniki są zachwycające.
- Dziękuję Pochmurny Płomieniu.
- Chyba na dzisiaj wystarczy. Nie chcę, by pobratymcy podejrzewali, że coś ukrywam.
- Dobrze. I tak nauczyłeś mnie dzisiaj naprawdę dużo.
- Jutro o przyjdź o tej samej porze. Potrenujemy nadal walkę i popracujemy nad tropieniem i polowaniem.
- A nie lepiej by było o innej porze? Jak będziesz wychodził z obozu codziennie o tej samej porze, zaczną coś podejrzewać.
- Dasz radę wcześnie wstać?
- Tak, zazwyczaj wcześnie wstaję. W mieście jest głośniej, miasto budzi się znacznie wcześniej.
- Dobrze, więc widzimy się przy tamtym drzewie, przed świtem.
- Dobrze. Do zobaczenia Pochmurny Płomieniu.
- Do zobaczenia Lwie.
Lew udał się w stronę siedliska dwunożnych. On przeszedł przez drogę grzmotu, i powrócił do obozu. Przy okazji zabrał ze sobą ptaki, które upolował wcześniej dla ukrycia powodów swojego wyjścia.
[1001 słów]
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz