Dzień zapowiadał się niezwykle pięknie. Ptaszki ćwierkały, las szumiał swoją poranną pieśń, a typowa wrzawa w obozie, która towarzyszyła codziennemu wymarszowi kotów na pierwszy patrol, powoli przycichała. Jednak nawet najmniejszy gwar i rozmowy były wystarczające, by obudzić tą małą, nabuzowaną energią koteczkę. Wilczek jeszcze moment wcześniej leżała rozwalona na boku, opierając się grzbietem o brzuch Jadowitej Żmii, a łapką smyrając uszko Cisa, a teraz stała, gotowa w pełni do kolejnych harców. Cichutko, by nie obudzić reszty rodzeństwa czy mamusi, podreptała w stronę wejścia do kociarni; chciała tylko przyjrzeć się wychodzącym wojownikom. Przysiadła, czując na pyszczku promienie słońca, które niemrawo przebijały się przez korony drzew. Obserwowała jak powoli coraz więcej kotów przewijało się przed jej oczami. Niektórzy posyłali jej uśmiechy, inni byli zbyt zajęci własnymi sprawami, by ją w ogóle zauważyć; za to czarna zawsze się z wszystkimi witała. Lubiła budzić się przed Cisem i Mrokiem. Zawsze doceniała każdy moment, kiedy nie była dominowana towarzysko przez siostrzyczkę. Widziała Szakalą Gwiazdę wychodzącą ze swojego legowiska, by przygotować się do treningu z Lawendową Łapą, widziała swojego tatę, który rozmawiał z Chłodnym Omenem, a gdy usłyszała szelest krzaczorów obok prawego ucha, wiedziała, że również Gęsi Wrzask przebudził się i rozpoczynał swój dzień pełen pełnienia obowiązków medyka. Wysunęła się dalej, nie chciała łamać zasad mamy; nie powinna sama się pałętać pod nogami innych, ale tak lubiła dyskutować i zagłębiać się w życie klanu… Ugniatała łapkami trawę przy wejściu i ruszała łebkiem w w rytm ptasiego świergotania. Lubiła zaglądać, lub słuchać ze żłobka, tego co dzieje się w legowisku obok. Nagle wyjrzała z niego bura głowa Kuniej Norki. Futerko na szyi Wilczek uniosło się z podekscytowania. Mała uwielbiała asystentkę medyka! Była taka słodka!
— Hejka! Hejka Kunia Norko! — zawołała koteczka, a zdziwiona pręgowana po chwili posłała jej ciepły uśmiech.
— Witaj Słoneczko… Ty już tak wcześnie nie śpisz?
— Nie! Po co marnować taki ładny dzionek? A ty? Wybierasz się po ziółka? A może idziesz kogoś ratować?
— Tym razem tylko po zioła, skończyły nam się — zachichotała starsza i zrobiła kilka kroków przed siebie, podnosząc głowę, chcąc sprawdzić, jak wysoko na niebie jest już słońce.
— Weź mnie! Weź mnie ze sobą! Przecież to nie jest niebezpieczne! Proooszeee… — zaczęła jojczeć koteczka, a Kuna tylko przymrużyła ślepka i łapką nacisnęła jej na pyszczek, dając znak, że ma być ciszej.
— Nie nie, na razie jesteś zbyt maleńka… Twoi rodzice nie byliby zadowoleni, jakbyś się tak włóczyła ze mną po lesie kochaniutka… — dała jej delikatnego pstryczka, na co długowłosa zmarszczyła nosek i po chwili kichnęła, wydając z siebie wysoki pisk. Bura medyczka posłała jej ostatnie skinienie i truchcikiem ruszyła przed siebie, w stronę wyjścia z obozu.
Głośne ‘apsik’ Wilczek obudziło resztę rodzinki w żłobku. Usłyszała za sobą przeciągłe ziewnięcie Żmii oraz mlaskanie zaspanego Cisa. Odwróciła się i chciała skoczyć na brata, by zagonić go do wspólnej zabawy, jednak ktoś ją uprzedził. Na jej bok skoczyła siostra, która nawet nie wiadomo kiedy zdążyła wstać, przyczaić się, a wcześniej pewnie podsłuchiwać siostrę i asystentkę Gęsiego Wrzasku. Kotki przeturlały się kawałek; oczywiście ostatecznie to Mrok zdobyła przewagę i przyparła mniejszą do ziemi.
— Czemu spoufalasz się z tą zdrajczynią?! Powinnaś unikać z nią wszelkich kontaktów, wiesz?! — wysyczała, w pełni poważna, zielonooka. Wilczek z pewną dozą niedowierzenia spoglądała, trochę rozbawiona, w ślepia siostrzyczki.
— Oh, Kunia Norka? Ona jest taka milutka, uwielbiam z nią rozmawiać, czemu tak źle o niej mówisz?
— To papla, nie znasz tej historii?
— Hmm… Chyba znam… Ale co za różnica, ty przecież nawet z nią nie rozmawiasz, jak możesz o niej tak brzydko mówić; to chyba ty jesteś papla, w takim razie.
<Mrok?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz