BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot u Samotników!
(brak wolnych miejsc!)

Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

01 grudnia 2023

Od Szepczącej Łapy (Szepczącej Pustki) CD. Cynii

dawno dawno temu przed mianowaniem kiedy deficyt ziół

- Uhhh... zdążyło mi się przysnąć - wymruczał Powiew, kiedy Mżyste Futro tyrpnął go łapą i spróbował przyprowadzić do porządku po dłuższym siedzeniu w osłoniętym od wiatru zakątku. Lilowy nie wyglądał na zbyt przytomnego, Szept mógł niemal zobaczyć, jak wokół jego osoby unosi się stężona senność. 
- Nasza prośba dalej aktualna? - odezwał się Mżysty, bowiem drugi z wojowników wciąż był nieswój. Cynia uniosła łebek znad obracanego przez nią w łapkach opakowania po batoniku czy innym cukierku.
- Jasne - stwierdziła pogodnie, po czym spojrzała na wyjście z uliczki. Chyba śnieżyca zelżała.
- No, to w drogę - Mżysty gotowy był już do drogi, natomiast reszta patrolu.. cóż, najchętniej dłużej posiedziałaby w całkiem nie tak złym kącie. Cynia widząc, że ma jeszcze troszkę czasu wstała, po czym przeciągnęła się. Następnie spojrzała na zaspanego Powiewa, zaraz potem zerkając na resztę dopiero co poznanych kotów, po czym ruszyła przed siebie, by poprowadzić ich do swej ciotki. Tuż po wyjściu z uliczki rozejrzała się jakby zastanawiając, po chwili ruszając w prawą lewą stronę truchcikiem, który dla starszych kotów był spokojnym chodem.
- Trochę mało przyjazne miejsce do życia - zauważył Szept po chwili chodzenia w milczeniu, rozglądając się dookoła z zainteresowaniem - Macie tu coś do jedzenia? Na zagłodzonych to mi się nie wydajecie… - Zmierzył z tyłu jeszcze wcześniej kotkę wzrokiem. Dziwna to doprawdy była sytuacja i niemal zdawało mu się, jak sierść staje mu dęba na karku. Nie jest to kocię zbyt naiwne, że prowadzi grupę kocurów w stronę swojej rodziny? Czy może to jakaś pułapka? Była to bardziej prawdopodobna opcja, niż takie luźne podejście do otoczenia. 
- Oczywiście, że mamy. No, teraz to jest trochę gorzej, ale dajemy sobie radę. Moja rodzina zna się dobrze na ziołolecznictwie, więc koty z okolicy się z nami wymieniają na jedzenie i nie musimy głodować - stwierdziła. - a do tego jesteśmy zaprzyjaźnieni z niektórymi przeszczochami, w ciężkich czasach one też nam pomagają, tak samo my im. - Szept znów się zastanowił. To taki dzieciak byłby świetnym przykładem by porwać i mieć z tego okup w postaci ziół! Czemu nikt tego nie zrobił? Może ta dziwna grupa miała aż takie poprarcie wśród miejscowych, że nikt by nawet nie próbował? Kotka odwróciła nieco łebek by spojrzeć na Szepta. Po chwili jednak zatrzymała się, widocznie dostrzegając jakieś ślady - A wy? Wiele kotów jest bardzo głodnych... poza miastem jest lepiej czy tak samo? 
Mżysty z Powiewem wymienili między sobą szybkie, jakieś porozumiewawcze spojrzenia, jednak zanim sami zabrali głos, znów odezwał się Szept, kontynuując temat. 
- Eh - wzruszył ramionami po jakimś wysokim zaprzeczeniu - Bywało gorzej. Jak widać szkieletami nie jesteśmy. Nabieramy natomiast masy mięśniowej - pochwalił się, po czym zerknął w górę na wielkie "góry", które w jego odczuciu były niezwykle brzydkie. 
- Różnice są jak na razie takie, że u was jest więcej kryjówek i jest cieplej, to z pozytywów. U nas są otwarte przestrzenie, jest miękko pod łapami i... uhh, mamy bardziej subtelne zapachy - tu zmarszczył nos, próbując go dać w inną stronę niż dochodził dziwny, nieznany mu smród.
- Faktycznie, jest dużo kryjówek w mieście, w których można się schować. Chociaż mój brat się w dużej części nie mieści - zaśmiała się, a gdy ślady skręciły, ona również.
- Żyjecie tu w większej społeczności? - spytał w końcu Powiew, widocznie zafascynowany i lekko zaniepokojony, gwiezdni wiedzieli czym - Czy nie dołączył może do was kocur o imieniu Krysia?
- Większej, zależy jaką uznać za większą. Słyszałam, że wy klany żyjecie w ogrooooomnych grupach. Nas jest trochę mniej, ale jak na tutejsze standardy jestesmy dużą grupą. Krysia? Cóż, ja tam nie wiem, ale może moja cioteczka wie. - stwierdziła. Gdy weszli w następną ulicę niespodziewanie wskoczyła na nią liliowa kulka. Dwa nieznane koty potoczyły się po śniegu, a już po chwili Cynia została przygnieciona do ziemi przez cętkowaną kotkę, w tym samym wieku. Czyli raczej.. nie musieli reagować? 
- Pliszka! - pisnęła zaskoczona szynszylowa.
- Znalazłam cię, ślamazaro! - wykrzyczała cętkowana koteczka, śmiejąc jej się prosto w pysk. Jednak już po chwili dostrzegła obce koty, a w jej oczach zaiskrzyła ciekawość. - A to kto? O rajciu, jaki wielki! - liliowa straciła całe zainteresowanie swą siostrą, podbiegając do Powiewa - a ty jesteś, nie wiem, jakimś koto niedźwiedziem czy coś? Ale mięciutkie! - bez pytania zaczęła ugniatać futerko Powiewa.
- Oh - wydobyło się z pyska Powiewa, który widocznie nie stracił jeszcze całkiem nadziei na odnalezienie znajomego. Natomiast gdy wyskoczyło kolejne kocie, ten uśmiechnął się szeroko jeszcze dodatkowo się pusząc, jakby chcąc podwoić swoją olbrzymiość, stawiając ogon na sztorc i unosząc głowę. 
- Jestem jednym z zaginionych przodków lilowych niedźwiedzi - odpowiedział niezwykle poważnie - Nasz ród cechował się najbardziej miękkim futrem w całej dolinie!
Pliszka rozszerzyła swe wielkie oczęta.
- Też chcę być niedźwiedziem!!! - wyrzyczała Pliszka, zatapiając się w sierści Powiewa i próbując ją wokół siebie ułożyć tak, by wyglądać, jakby też była niedźwiadkiem. 
- Wiesz, zdradzę ci sekret - miauknął Powiew, ściszając głos - Jeśli odpowiednio się napuszysz i będziesz przestrzegać prawa niedźwiedziego, może zauważą cię przodkowie i obdarzą cię niedźwiedzią siłą…
Mała od razu na te słowa nadęła policzki, skupiając się a jej futerko poszło do góry, przez co cętkowana zaczęła wyglądać bardziej puchato.
- Bardzo dobrze, już pierwszy krok!
Kociak uśmiechnął się do Powiewa.
- Jak widzę poznałyście nowych znajomych - niespodziewanie rozległ się głos za Powiewem. Jeśli ten się odwróci, dostrzeże czekoladową szylkretkę mniej więcej w jego wieku, noszącą naszyjnik, który ozdabiały pomarańczowe kamienie szlachetne w kształcie prostokątów zwisających na krótszych bokach. Każdy z owych klejnotów był otoczony obwódką zrobioną z brązowego, lekko pomarańczowawego metalu. 
Owa szylkretka stała tam z lekkim uśmiechem przypatrując się obcej trójce.
.- Hej, to mój stary, znajdź sobie swojego - dało się jeszcze słyszeć w tle głos Szepta, który spróbował wydobyć kociaka łapą spomiędzy gęstego futra Powiewa.
- Pani jest ciocią tej dwójki? - Pyta Mżysty, ignorując pozostałych, podczas gdy Powiew próbował odwrócić głowę w tył, by jakoś dojrzeć kolejnego kota który się pojawił i mu krótko pomachać.
- Dokładniej ciocią babcią, ale dla skrótu ciocią, tak - stwierdziła kocica.
- O, dobrze. Ja jestem Mżyste Futro, pozostała dwójka to Konwaliowy Powiew i Szepcząca Łapa - przy przedstawieniu się, po kolei wojownik kiwnął głową, a Szept machnął ogonem - Pochodzimy z Klanu Burzy, a przyszliśmy tu w poszukiwaniu kocura imieniem Krysia. Czy dołączył może do was taki? 
- Jest raczej stary, ma taką brudną, długą, burą sierść. Trochę kościsty, brak jednego palca u tylnej łapy - wtrącił się Powiew, starając się przedstawić poszukiwanego jak najlepiej.
- Krysia, cóż, wiem że ktoś taki mieszka w okolicy, nawet parę razy go widziałam, ale nie utrzymujemy większych kontaktów. - stwierdziła - nie ma się najgorzej jak na te czasy. Pewnie dlatego, że zna się na medycynie. Zanim jednak się do niego skierujecie: z Klanu Burzy, tak? Dawno nie widzieliśmy się z Burzakami. Jak tam teraz u was? - Skowronek zdawała się ożywić na wiadomość o ich pochodzeniu. Kocica usiadła, jakby właśnie gotowała się do dłuższej konwersacji - zauważyliśmy, że przynajmniej przez jakiś czas u was na terenie były Wilczaki po wojnie. Pozbyliście się ich? Kto teraz u was jest liderem? Podejrzewam, że niestety Kamienna Gwiazda odeszła już na drugą stronę... - mruknęła - Ach, racja, jesteśmy na zewnątrz. Robi się zimno. Może chcecie byśmy przenieśli się w cieplejsze miejsce? - spytała. 
Patrol był dość... zmieszany. Popatrzyli po sobie, potem zerknęli na Powiewa, jakby ten był jedyną możliwością informacyjną, jednak ten jedynie wzruszył ramionami. Sam wyglądał na trochę... zaniepokojonego? To tym bardziej zaalarmowało Szepta, który pod pozorną miną uprzejmości zdążył ocenić każdy szczegół jaki prezentowała sobą kocica i młode kulki. W końcu kto by ufał komuś, kto miał na ich temat nie dość, że zbyt wiele informacji, to jeszcze podawał się za jakiegoś znachora z kawałkami dziwnych kamieni dookoła szyi? Znaczy jasne. Były ładne i błyszczały, ale no! To jakiś sposób na przekupstwo? Skąd pewność, że nie pracują oni dla Wilczaków i tylko udają przyjaznych? 
- Niech Pani poczeka - Mżysty widocznie nie specjalnie chciał iść gdzieś z kimś, kto wiedział o nich prawie wszystko, a oni o gospodarzu-praktycznie nic - Niech nam Pani coś wyjaśni. Skąd o tym wszystkim wie?
Skowronek uśmiechnęła się.
- W skrócie ujmując, ma matka dobrze znała się z waszą dawną liderką. Najlepiej wyjaśniłaby to wszystko właśnie ona, jednakże... już od dawna niestety nie żyje - stwierdziła. - Ale ta historia jest dłuższa. 
- Cóż, na pewno chętnie jej posłuchamy... - Mruknął Mżysty. Zdawało się, że patrol potrzebuje wyjaśnień w kilku kwestiach. Widocznie kocur martwił się o ten nadmiar wiedzy u samotników, i Szept mu się nie dziwił. Sam teraz czuł się nieswojo. Nienawidził mieć tak ograniczonej informacji. 
Szylkretka skinęła głową.
- A więc chodźcie za mną - po czym ruszyła przed siebie i zaczęła ich prowadzić w stronę znaną tylko jej oraz dwóm kociętom.
- Powiedz mi, ta twoja matka.. jak się nazywała? - zapytał niebieski po chwili. 
- Mogliście już kiedyś o niej słyszeć. - stwierdziła, po chwili w końcu wypowiadając imię staruszki - Bylica.
- Niestety... nikogo takiego nie znamy - przyznał Mżakwa, a kiedy Szept zerknął na Powiewa, ten jedynie wzruszył znów barkami
Skinęła głową.
- Nie dziwię się - stwierdziła. Po jakimś czasie w końcu dotarli do uchylonego okna piwnicznego. Skowronek weszła do środka, a za nią Cynia. Pliszka stanęła jeszcze w przejściu, uśmiechnęła się figlarnie po czym wskoczyła do środka krzycząc - JUPIIIIII!
Sam patrol w przeciwieństwie do mieszkańców, wahał się. Rozglądali się niepewnie, jakby analizując, czy na pewno mogą wejść do “jaskini wroga”, jednak po jakimś czasie pojedynczo postanowili wejść dalej, rozglądając się czujnie. Przed nimi było zejście zrobione ze starych poduszek, kołder i innych miękkich rzeczy, które leśne koty widziały pierwszy raz  w życiu. Przed nimi rozciągało się piwniczne pomieszczenie z różnymi gratami gdzieś w kątach. Jednakże środek pomieszczenia był nienaturalnie wręcz niezapełniony - jakby mieszkające tu koty pozbierały co się dało i wywaliły do reszty rupieci. Jedyne, co znajdowało się na środku, to kilka lepiej wyglądających poduszek i kocyków. Na jednej z nich leżał kremowy kocur, który zdawał się być dość zdziwiony gośćmi. Skowronek usadowiła się na jednej z poduszek, a dwa kocięta wskoczyły na kremowego kocura, używając go jako dodatkowej poduszki. Ten skrzywił się, ale nie zaprotestował, pozwalając małym na nim leżeć, mimo, że wyrośnięte kociaki nieco ważyły. 
- Całkiem przestronnie - skomentował Powiew, na co Szept kichnął gdzieś w tyle, po czym przetarł nos z niezadowoleniem. Coś niezrozumiałego drapało go w nos i chyba nawet wiedział co. Padające przez otwór światło, pozwalało zobaczyć dziwne, małe drobinki. 
- Ta - mruknął jakby do siebie.
- Trzeba było się jakoś urządzić - stwierdziła Skowronek, tymczasem małe ugniatały łapkami ofiarę z innego osobnika, któremu to patrol skinął jedynie głową. 
- Wujekkkkk - Pliszka coś chciała powiedzieć, ale kocur jej przerwał.
- Śmieć. Nazywam. Się. Śmieć - powiedział bardzo poważnym tonem, ale mała nie zwróciła na to uwagi, po czym położyła mu łapy na głowie, wbijając lekko swe pazurki między futro, co wywołało rozszerzenie oczu u zdziwionego kocura. - WUJEK ŚMIEĆ! - zaczęła skandować, a ten tym bardziej się załamał. 
Szept zerknął na Powiewa, który nie wydawał się być imieniem zaskoczony, jednak trochę niepocieszony. Sam uczeń jednak nie komentował na chwilę obecną. Nie jemu było oceniać dziwności świata betonowego. 
- Tak więc... uh, pani... jak się mamy właściwie zwracać? - zabrał znów głos Mżawka
- Nazywam się Skowronek - przedstawiła się kocica. - Usiądźcie. Pytajcie o co chcecie.-
Szept, wyglądając jakby niezbyt się przejmował w tym momencie spięciem i dziwnością sytuacji, po prostu wybrał jedną z poduszek, na której zgrabnie się usadowił, co dwójce wojowników przyszło z większym trudem, jednak w końcu grzecznie się ulokowali gdzieś na rogu. Zanim jednak nastała chwila niezręcznej ciszy, głos zabrał Szept. 
- Mówiłaś.... przepraszam, mogę się zwracać na ty?
Starsza skinęła głową. 
- Oczywiście. Mów śmiało - miauknęła, uśmiechając się.
- No więc, mówiłaś, że możemy znać jakąś Bylicę i że się znała z naszą dawną przywódczynią. Pytanie: którą? I czemu się znały? Oczywiście, jest wiele możliwości, do tego kilka z nich bardzo prawdopodobnych, jednak wolałbym usłyszeć to od ciebie osobiście. Myślę, że reszta też. W końcu, jak wiesz, entuzjazm na wieść o klanach jest dość rzadko spotykany.
- Och, nie mówiłam, że wy możecie ją znać. Mogliście o niej słyszeć, ale raczej nie znać. A znała się z Kamienną Gwiazdą, którą wcześniej wspomniałam. Dlaczego? Ponieważ... - Skowronek nie dokończyła, bo Cynia wstała na łapy (przy okazji miażdżąc kręgosłup biednego Śmiecia) i odezwała się pierwsza: 
- Była z Klanu Burzy! - miauknęła mała, chcąc pochwalić się że pamięta historię rodziny, a w tym samym momencie Pliszka korzystając z okazji popchnęła ją i szynszylowa upadła na ziemię. Czarna próbowała wstać, tymczasem liliowa zaczęła zwijać się ze śmiechu, a Śmieć po prostu w geście załamania zakrył sobie jedną łapą oczy. 
-  To wiele wyjaśnia - skwitował Mżawka, trochę się jakby uspokajając - Chociaż... musiały się chyba znać jeszcze z czasów przed przeprowadzką. To kawał czasu.
- Tak, tak. Bylica w końcu miałaby teraz ponad sto czterdzieści księżyców, gdyby żyła - stwierdziła Skowronek. - Zaiste, było to dawno temu.
- W takim razie, czemu nie przyłączyliście się do klanu? Wydajecie się mieć z nimi dobre wspomnienia - kontynuował wojownik.
- Cóż... nie jest tak do końca. Były dobre wspomnienia, ale także i złe. Jak wiecie, historia Klanu Burzy... nie była taka kolorowa - stwierdziła Skowronek - Bylica uznała, że pozostanie samotniczką. My też pozostaliśmy - stwierdziła - Ale to nie oznacza, że nie utrzymywała znajomości. Więc gdy Mroczna Gwiazda zaczął być zagrożeniem, ostrzegła o nim Kamienną Gwiazdę. Bycie samotnikiem ma swoje plusy. Bylica podróżowała i spotykała koty. Wiedziała więc dużo i tej wiedzy użyczyła częściowo Kamień. Ale niestety nie uchroniło to ani was, ani nas przed mocniejszymi skutkami konfliktu między czterema klanami. 
- Czyli... możemy was uznać za przyjaciół? - dopytał jeszcze Powiew, patrząc z jakąś nadzieją na Skowronka.
- Oczywiście - stwierdziła Skowronek, skinąwszy głową z uśmiechem.
- Powinniście spotkać się z Różą - ogłosił Powiew, klaskając w łapy po chwili ciszy, na co spotkał się z niezbyt zadowolonymi oczyma współtowarzyszy. Co prawda Szept już od początku rozmowy brał taką możliwość pod uwagę, jednak czemu ojciec musiał wypalić z tym akurat teraz? Nie mógł poczekać? Chociaż może za bardzo to analizował, w końcu widać było nawet po samej mowie ciała, że koty to nie wrogie maszyny do zabijania. 
- Różą? - spytała - czy ta Róża jest czarną szylkretką z przewagą czerni, starszą ode mnie? - spytała.
- Tak! Dokładnie. Taka wysoka, wiecznie niezadowolona... a co, ją też znacie? - spytał wojownik, już na poważnie zaskoczony
- Kiedyś Róża pomogła mej matce. Znały się krótko, ale Bylica była jej wdzięczna. Jest waszą przywódczynią? - Powiew pokiwał głową na potwierdzenie
- Chętnie się z nią spotkamy - stwierdziła Skowronek, ale zaraz coś sobie jakby przypomniała - Cóż, my tu sobie gadu gadu, ale została jedna kwestia. Co się takiego stało, że zaszliście aż do miasta? Przecież mieszkacie dość daleko, jeśli iść okrężną drogą. 
- Cóż, szukamy Krysi - tu znów się odezwał Mżawka, trochę niechętnie - Powiew go znał, być może mógłby nam pomóc.
- W czym? - spytała Cynia, właśnie przygniatająca swą siostrę w zemście do ziemi.
- W załawieniu interesu z ziołami - wyjaśnił.
- My też mamy zioła - stwierdziła Skowronek - Jeśli chcecie, możemy wam coś dać. Czego potrzebujecie?
- Głupio mówić, szczególnie, że widzimy się pierwszy raz na oczy - mruknął Mżawka - Jednak mamy dość spory deficyt kocimiętki.
- My mamy jej na tyle, by się podzielić. W końcu to Siedlisko Dwunożnych - stwierdziła Skowronek.
- Oh, to... - Mżysty jakby szukał w pyskach towarzyszy co mógłby odpowiedzieć - Cóż... bylibyśmy wdzięczni... 
- Po co dwunożnym kocimiętka? - zapytał uczeń, niezbyt zadowolony, że nie mógł przejąć inicjatywy w tych interesach. Huh, gdyby tylko był starszy…
- Szczerze... raczej się nad tym nie zastanawialiśmy, ale ja widzę dwa powody. Pierwszy, to to, że duwnogi lubią przy swoich gniazdach mieć mały teren zieleni, zwany ogrodem. Tam sadzą wszystko, co wpadnie im w łapy i dostatecznie się spodoba. Prawdopodobnie więc kocimiętka kiedyś po prostu została przez nich odkryta i zasadzona. Drugi jest taki... że Dwunożni żyją z pieszczochami. Możliwe, że uznali, że skoro koty lubią kocimiętkę, to będą ją im sadzić by mogły jeść jej do woli - zaśmiała się - A co do wcześniejszego pytania, to chętnie podzielimy się z wami naszymi zapasami - dodała. Tu Patrol na moment zamarł, zerkając na kotkę, jednak nie jakoś nienaturalnie. Wyglądało to bardziej, jakby się zastanawiali. Ale właśnie…. znów zbyt chętnie. Czego chcieliby w zamian? Szept zerknął na Powiewa, który przystrolił pysk w niepewny uśmiech. 
- Jak możemy się wam odwdzięczyć? 

<Cynia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz