Po co chciała cicho chodzić? To było bardzo dobre pytanie, na które z radością miała zamiar odpowiedzieć swojej siostrze.
— Jak to po co Tensjo! Dzięki temu będziemy wspaniałymi dzikusami, które potrafią bezszelestnie się skradać! Arbuzika i Raczek też nauczę cichego chodu — oznajmiła z radością w głosie, dzięki temu każde z jej rodzeństwa będzie wspaniałe, a ojciec na pewno będzie z nich dumny
— Jak to po co Tensjo! Dzięki temu będziemy wspaniałymi dzikusami, które potrafią bezszelestnie się skradać! Arbuzika i Raczek też nauczę cichego chodu — oznajmiła z radością w głosie, dzięki temu każde z jej rodzeństwa będzie wspaniałe, a ojciec na pewno będzie z nich dumny
Na pyszczku Tensji pojawił się wyraz jakiegoś niezrozumienia i zmęczenia.
— Eh... No dobrze — mruknęła, niezbyt zadowolona
Naparstnica była wielce rozczarowana, że jej siostra nie podziela jej entuzjazmu na ten jakże wspaniały pomysł nauki reszty rodzeństwa cichego chodu – kotka uważała to za bardzo przydatną umiejętność. Dzięki bezszelestnemj poruszaniu się mogli mieć przewagę nad złymi kotami, które chciałaby im wyrządzić krzywdę. A poza tym mogliby zaskoczyć przeciwnika, tak jak to Hortensja nie raz zaskoczyła Naparstnicę w żłobku. Czarna tonkijka powinna się cieszyć, że cała ich czwórka mogła w przyszłości dumnie reprezentować Klan Wilka. Tylko musieli się postarać i nabyć potrzebnych umiejętności.
— Co to za mina?! — wykrzyknęła poirytowana i skoczyła na siostrę, przyciskając ją do ziemi. Nie mogła pozwolić, aby Hortensja była tak zobojętniała na przyszłość swoich bliskich.
***
Zostały uczennicami. Miały nawet okazję uczestniczyć na zgromadzeniu. Czy jej się na nim podobało? I tak, i nie. A to wszystko wina tego, że na zgromadzeniu pojawiły się również wyznawcy Klanu Gwiazdy, co uważała za chore. Na jednego nawet wpadła, starszego ucznia, który co chwilę rzucał nawiązanie do Klanu Gwiazdy. Gdyby nie to, mogłaby rzec, że z Judy był całkiem miły kocur. Bo w końcu zajął się jej nie–zranioną łapą, jak i polecił jej lizać ją przez kolejne dni. Stosowała się więc do zaleceń kocura, rozmyślając nad tym czy naprawdę dobrze uczyniła. Dopiero po dwóch dniach dotarło do niej, że to całe lizanie łapki mógło być jakaś ceremonią, poprzez którą mogła się oddalać od Mrocznej Puszczy.
— Ach! — wykrzyknęła uderzając łapką w legowisku, czując się niczym Naiwna Łapa. To ona powinna się tak nazywać, a nie syn Ważkowego Skrzydła. Bo wykazała się jeszcze większą naiwnością niż van. Niepotrzebnie zaufała kotu z Klanu Klifu, a tym bardziej niepotrzebnie z nim rozmawiała. — Aaaaaaaa!
Poderwała się na równe łapki i wybiegła z legowiska uczniów, pozostawiając za sobą w tyle zdziwionych uczniów, którzy szykowali się na własne treningi. Ona natomiast spanikowana popędziła do Bieliczego Pióra. A gdy udało jej się zlokalizować kotkę, padła przed nią chyląc głowę i wyznała jej wszystkie grzechy, których się dopuściła na zgromadzeniu. Oczywiście wspomniała również o tym jak wychwalała wspaniałą Szakalą Gwiazdę.
***
Wpatrywała się z szeroko otwartymi oczami w Lwią Grzywę. Tego majestatycznego zwierzęcia, o którym kiedyś słyszała kocur ani trochę nie przypominał. Był jakiś taki chudy, i nie wyglądał groźnie czy elegancko.
Zamyślona przeniosła spojrzenie na Mętnego Zawilca. Może nie była aż tak bardzo ze swojego mentora zadowolona, ale cieszyła, że nie trafiła na kogoś takiego jak czarny kocur.
— Wiesz, co Tensjo... nie chcę się przechwalać, ale uważam, że mam lepszego mentora. Z nas wszystkich to Raczek ma najlepszego, ale w drugiej kolejności to jestem ja... — rzuciła cicho podczas drogi, kiedy to kierowali się we wskazane miejsce, w którym młode kotki mogły ćwiczyć walkę — Grzywek jest ojcem Rozwydrzeńca prawda? To nie wróży dobrze twoim treningom... — przedłużyła zdanie kołysząc się na boki — Bo widzisz, mój Zawilc mimo, że nie jest tak wspaniały, to jest ojcem mistrzyni!
Hortensjowej Łapie zapewne nie spodobała się ta uwaga, bo na jej pysku pojawił się grymas. Strzepnęła uchem i nie wdając się w dyskusję z siostrą przyspieszyła, wychodząc na prowadzenie, zostawiając szylkretkę w tyle.
— Dobrze, jesteśmy na miejscu. Tutaj będziecie trenować. Tylko proszę, to was pierwszy raz, więc niech was lepiej nie poniesie... Pamiętajcie, aby nie używać pazurów. To nie prawdziwa walka — przypomniał Lwia Grzywa, na co Naparstnica wywróciła oczkami — Niech Gwiezdny Klan rozjaśnia waszą drogę!
Kocur pożyczył uczennicą powodzenia i wycofał się w bok, dając znać, że mogą rozpocząć walkę. Naparstnica była pewna, że się przesłyszała. Co on takiego właśnie powiedział na głos?! Była za bardzo wstrząśnięta słowami kocura, że z łatwością została przewrócona przez Hortensjową Łapę, która sama również wyglądała na zaskoczoną własną siłą. Spojrzała się na czarną oskarżycielsko. Czy ona wiedziała, że jej mentor czcił te parszywe Gwiazdki, które były zagrożeniem dla kociąt? I zachowała to w tajemnicy?! Czy Szakala Gwiazda zdawała sobie sprawę, że mieli zdrajcę wśród członków? Jeśli nie, to trzeba było ją poinformować. Nie mogła pozwolić, aby głowa Hortensjowej Łapy przesiąkła bredniami.
— Jak mogłaś... — wysyczała odpychając siostrę, po czym sama przystąpiła do ataku
I pomimo próśb Lwiej Grzywy, nie zamierzała nie używać pazurów.
<Tensjo?>
[742 słów, udział w pojedynkach uczniów]
[Przyznano 20%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz