Spojrzał na siostrę, nie odzywając się. Z jednej strony, miała rację. W końcu gdyby nie uczył Szczypiorka, nie miałby karnego imienia i tego wszystkiego, ale z tej drugiej strony... Nie mógł go przecież zostawić. To był jego jedyny przyjaciel.
- To nie było głupie. – odparł tylko i zajął się zużytym mchem. Lawenda nie dawała za wygraną. Cały czas patrzyła na niego ciekawskim spojrzeniem, cierpliwie czekając na odpowiedź. Jednak jej cierpliwość szybko się wyczerpała.
- Naiwna Łapo, widzę, że nie rozumiesz, przez twoją głupotę teraz musisz sortować jakiś mech! – powiedziała siostra. Van odwrócił się w jej stronę.
- Jemu można było zaufać, to klan tego nie rozumiał. – oznajmił, cały czas stawiając na swoim.
- Skąd to wiesz? – zapytała Lawenda – Może tylko cię oszukiwał, w końcu to... – nagle przerwał jej Naiwna Łapa, chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu podnosząc głos:
- To, że był samotnikiem, nic nie znaczy, bo był o wiele lepszy od niektórych członków tego klanu. Nigdy by mnie nie oszukał.
Lawendowa Łapa spojrzała nieco zdziwiona na swojego brata, na co ten lekko się zjeżył. Szybko jednak się uspokoił i po chwili mówił już tym samym, cichym głosem co przez te ostatnie księżyce:
- Może zajmijmy się tym mchem do końca? – zapytał i zabrał się do pracy. Niebieska nie odpowiedziała. Może cały czas czekała na dokładną odpowiedź? Naiwna Łapa nie był pewien, ale szybko jego wątpliwości się rozwiały.
- Powiedz, dlaczego mu pomagałeś. W końcu to zwykły samotnik, zagrożenie dla klanu.
Van nie odzywał się przez chwilę, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Wiedział, że powód jego pomocy był dość głupi, przynajmniej dla niektórych, ale dla niego był bardzo ważny. Wiedział, że mógł to rozwiązać w inny sposób, ale sam nie wiedział do końca jak. Wtedy nie wiedział, a później było już za późno.
- Był moim przyjacielem. – powiedział w końcu. Niebieska spojrzała na niego, chyba jeszcze bardziej zdziwiona. Nastała chwila ciszy.
- Przecież to bez sensu... Możesz znaleźć przyjaciół w Klanie Wilka. – odparła Lawenda.
- Nic nie rozumiesz.
- No to mi wytłumacz!
- Nie mogłem go tak zostawić! Czy ty zostawiłabyś kota na śmierć, z powodu tego, że jest jakimś samotnikiem? – zapytał – Musiałem mu pomóc, musiałem! Na początku nie byłem do niego przekonany, dokładnie jak ty, ale potem... Stał się moim przyjacielem i musiałem go zostawić! Teraz jest już kompletnie sam, bez nikogo! – krzyknął, a w jego oczach, nie wiadomo dlaczego, pojawiły się łzy. Czyżby aż tak się przejął samotnikiem? – To był pierwszy kot, który mnie polubił, który nie mówił mi, że jestem gorszy. A teraz? Każdy dzień jest przepełniony niepewnością i tęsknotą... Wiesz, jak ja się czuję? Każdego dnia zastanawiam się, czy jest z nim wszystko dobrze... Czy sobie poradził... – powiedział już ciszej. Było mu tak strasznie głupio. Czemu mówił to wszystko siostrze? I to akurat tej siostrze? Przecież ona szybciej by go wyśmiała niż Gryka.
- Był moim przyjacielem... A dziś utknąłem w obozie i nie mogę sprawdzić, czy żyje! Wiem, że to moja wina, ale i tak... Gdyby nie mama nikt by się nie dowiedział. Gdyby nie Ważkowe Skrzydło! Nienawidzę jej z całego serca! – syknął, nie wiedząc już, na kogo jest zły. Może na Szczypiorka, może na mamę czy Szakalą Gwiazdę, a może na samego siebie.
<Lawenda?>
[517 słów]
[Przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz