Morze nie wiedziała, jakim cudem tak długo była w stanie ignorować te katusze - wszakże ból zęba to nie byle co! Przeszkadzał jej w jedzeniu, przeszkadzał jej w zabawie, czasem nawet przeszkadzał w spaniu. A jednak trwała w tym bólu. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy robiła to dla honoru i ducha walki, czy swoją męczeńską postawą wypełniała chrześcijańską doktrynę co poniektórych Dwunożnych, która nakazywała godnie znosić cierpienie. Najprawdopodobniej była to jednak pierwsza opcja, ponieważ Morze nie wiedziała czym jest chrześcijaństwo, nigdy nie czytała również Pisma Świętego.
W końcu jednak nadszedł moment, w którym honor i duch walki nie mogły już dłużej konkurować z nieprzyjemnym uczuciem, które w tym momencie ogarnęło już nie tylko ząb, ale całą szczękę kociaka. Nie miała wyboru! Musiała w końcu poddać się i uporać z bólem.
Pora Zielonych Liści miała się już ku końcowi, lecz wciąż było przyjemnie, ciepło i zielono. Nie można jednak podziwiać piękna natury, gdy doskwiera ci ból zęba! Morze więc bardzo szybko pokonała dystans dzielący żłobek i medykowisko i wstąpiła do środka.
— Witam — powiedziała bardzo poważnie.
— Witam — odpowiedział Morzu brązowo-biały kocur, niejaki Topikowa Głębina.
Koteczka nie marnowała czasu. Przybliżyła się do medyka, wyjaśniła mu sytuację i jej wielką wagę, a Topikowa Głębina jedynie słuchał uważnie. W końcu powiedział, że niedobrze, że Morze zwlekała z tym tak długo, ale dobrze, że ostatecznie tutaj przyszła, ponieważ jeszcze chwila, a skończyłaby bez zęba. Informacja ta sprawiła, że całe futerko na ciele Morza stanęło dęba, lecz nie miała nawet chwili na nacieszenie się tym stanem trwogi, gdyż medyk prędko podał jej śmiesznie wyglądający kawałek kory. Zgodnie z poleceniem przeżuła go (choć nie zrobiła tego z największą przyjemnością), a gdy tylko to się stało, poczuła, jak magicznie opuszcza ją dolegliwość bólu zęba.
Morze wyleczona!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz