— Nic nie mam na czym ci zależy! — obserwował ją. Wariatka. Oszalała całkowicie. — Nie zamierzam chodzić żebrać do Dwunożnych dla ciebie czy kraść! Masz od tego swoje dzieci! Przestań na mnie polować!
Była okropna! Czemu za nim łaziła? Nie miała innych rozrywek? Tak bardzo pragnął się jej pozbyć. Czy jeżeli naśle na nią seryjnego mordercę, to ta nareszcie zdechnie i przestanie go nękać? Nie dało się tak żyć!
— Ależ po co mam męczyć moje kochane dzieciątka kiedy mam ciebie? — spytała, po czym rzuciła mu śniegiem w oczy. — Umiesz znaleźć jedzenie w śmietniku, nie? Więc będziesz potrafił też znaleźć gniazdo sroki, to nie takie trudne. Starczy poobserwować ptaki, drzewa i szukać piór, nic czego byś nie umiał lub nie mógł zrobić.
Prychnął, ocierając oczy, gdy na moment oślepł przez ten jej głupi, godny kocięcia czyn. Zwariowała! Oczekiwała od kaleki, że będzie szukał jakichś ptaków! Jak on nie potrafił polować, a co dopiero łazić po drzewach!
— Nie umiem wchodzić na drzewa — uświadomił ją, aby porzuciła ten pomysł w cholerę. — I po co ci sroka? Możesz sama szukać tych ptaków.
— Och, ale tak jest zabawniej nie uważasz? — miauknęła z uśmiechem mrużąc oczy.
Zabawne? Chyba tylko dla niej! Ile już minęło księżyców od momentu, gdy ją zdradził? Wiele. A ta wciąż żyła i wciąż szukała swojej zemsty!
— Nie! Wcale nie jest to zabawne! Odpuść mi. Byłem tylko dzieckiem, a ty mścisz się tak, jakbym zabił ci rodzinę.
— Bo chciałeś, aby to się stało — rzekła — No więc poszukasz tej sroki i jej gniazda czy dalej mam cię męczyć? Bo ja tak mogę caaały dzień.
Na księżyc! Starucha się uwzięła i nie zamierzała odpuścić! Miał jej tak serdecznie dość! Gdzie był Duma, gdy go potrzebował? Wtedy mógłby nawet i oddać mu swoją drugą łapę, gdyby ten tylko uratował go przed towarzystwem tej zgrzybiałej mendy.
— Naprawdę ci się nudzi? Nie wolisz poszukać żarcia? Jest Pora Nagich Drzew. Weź zajmij się swoją rodziną, a nie mną — starał się jej przemówić do rozumu. To co robiła podchodziło pod nękanie! A on czuł, że jeszcze chwila, a zwariuje. Trzeba będzie się wynieść na koniec świata, aby ta przestała zachodzić mu co rusz drogę.
— Oh ale na ciebie zawsze znajdę czas skarbie — miauknęła — Więc?
Cofnął się najbardziej jak umiał od Bylicy, tylko na nią patrząc. Nie chciał w niczym jej pomagać, ani robić to co chciała. W życiu nie da się kolejny raz tak podle wykorzystać!
Srebrna widząc jego wahanie westchnęła.
— Dobra, więc inaczej — zaczęła — MASZ TO ZROBIĆ ALBO ZNOWU WRZUCĘ CIĘ DO TAMTEGO OGRODU, TYM RAZEM PORZĄDNIEJ! — wrzasnęła niespodziewanie.
Sierść stanęła mu dęba, a jej krzyki zwabiły niespodziewany ratunek, z którego ucieszył się jak mało kto.
— Ej, paniusiu. Zostaw naszego kumpla. Może i kaleka, ale nasz — Ten głos... Nie dało się go pomylić z nikim innym. Łazęga! Stary druh! Nigdy nie spodziewałby się, że tak ucieszy się na jego widok. Szybko podbiegł do samotnika, chowając się za jego futrem. Z drugiej strony pojawił się Grzmot, który wraz ze swoim towarzyszem stworzył mu wspaniałą tarczę.
Bylica powiodła po nich wzrokiem. Wątpił, aby odważyła się ich zaatakować. Raczej taka głupia to nie była...
— Nie będziesz kryć się wiecznie za kolegami. Jeszcze tu wrócę — ogłosiła, po czym ku jego uldze odeszła.
— Nie będziesz kryć się wiecznie za kolegami. Jeszcze tu wrócę — ogłosiła, po czym ku jego uldze odeszła.
Miał ochotę wycałować tych gamoni. Uratowali mu życie.
***
Nie widział Bylicy od... dawna. Minęło naprawdę dużo czasu od ich ostatniej rozmowy. Zdawał sobie sprawę, że była wiekowa, więc przypuszczał, że w końcu dopadła ją śmierć. Co wypytywał okoliczne koty, te kręciły głowami. Nikt nie zauważył, aby kręciła się w okolicy. Za to... kto inny wprowadził się do miasta. Jej dzieci. Krokus i cała reszta... Było to zaskakujące i bardzo interesujące. Nie opuściliby swojej schorowanej matki i babci za żadne skarby. Ta rodzina w końcu była przesiąknięta mdłą miłością do porzygu. Uśmiechnął się pod nosem.
Czyli wychodziło na to, że naprawdę kojtnęła. Szkoda tylko, że nie wiedział gdzie ją pochowano. Wtedy mógłby jej się odwdzięczyć pięknym za nadobne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz