Szerszy uśmiech zagościł na jej pyszczku. Uwielbiała entuzjazm tego dziecka, na wszystko się zgadzała, nie to, co Niedźwiedź, który zawsze miał jakieś "ale" i tłumaczył to posiadaniem "zdrowego rozsądku". Przecież ona nie była chora, więc jej rozsądek też nie mógł być!
— Wtedy spotkaliśmy go w okolicy Złotych Kłosów, więc tam zaczniemy nasze poszukiwania — oświadczyła, prowadząc córkę we wspomnianym kierunku. — To naprawdę niezwykle miły kocur, polubisz go, a on ciebie — zagwarantowała jej, wesoło mrucząc pod nosem.
— Nie bierzemy nikogo ze sobą? — zapytała młodsza, rozglądając się w przelocie. — Bo tata właśnie do nas idzie.
Aksamitka momentalnie zatrzymała się, przez co drepcząca za nią kotka miała bolesne zderzenie z jej tyłem. Zastępczyni Klanu Klifu powędrowała wzrokiem za siebie, odkrywając, że bury kocur rzeczywiście do nich zmierzał.
— Idziecie na polowanie? — spytał.
— Nie, idziemy do twojego taty! — zawołała wesoło Kwiecista Łapa, a pointka gdyby mogła, to by całkowicie pobladła. Mina Niedźwiedziej Siły mówiła sama za siebie.
— Odejdziesz na moment, skarbie? Muszę chyba porozmawiać z twoją matką — rzekł z powagą, a ich córka, choć chwilę się wahała, spełniła wolę ojca, odsuwając się na kilka większych kroków.
Aksamitna Chmurka dyskretnie też zaczęła się wycofywać, ale jej partner gwałtownie jej to uniemożliwił.
— Zwariowałaś? — zapytał, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. — Powiedziałaś jej o moim ojcu?
Kotka przewróciła oczami. Już zaczynał przeżywać ten temat niczym znerwicowana królowa, której ktoś nie wymienił posłania.
— Wyluzuj Misiu, rodzina to ważny aspekt życia! Powinna go poznać, sam nas zapraszał i był niezwykle miły...
— On nie był miły, on chciał nas zjeść, tak samo jak zjeść będzie chciał ją. — Zastrzygł uchem w kierunku młodszej szylkretki. — Aksamitko, jesteś zastępczynią, nie możesz zachowywać się w ten sposób! — oburzył się.
Zamrugała, nie ruszając się z miejsca. Dopiero po chwili cicho prychnęła, przekręcając pysk w stronę oczekującej ich wielkiej przygody córki.
— Nigdzie nie idziemy, bo tatuś nie chce, żebyśmy się dobrze bawiły — rzuciła głośno, głosem przepełnionym urazą. — Będziemy siedzieć i się nudzić całeeeee dnieee — podkreśliła z wyrzutem.
Bury zmrużył oczy i westchnął głośno.
— Wiesz dobrze, że nie o to cho...
— Jesteś zazdrosny, bo twój ojciec lubi mnie bardziej od ciebie! — burknęła, wymijając go i trzepiąc ogonem w nos. — Nie ma co się dziwić, skoro z ciebie taki ponurak — dodała oskarżycielsko, zostawiając z nim córkę.
Co on sobie myślał? Przecież to był taki świetny plan, aby odwiedzić osamotnionego teścia, a ten zachowywał się, jakby co najmniej prowadziła ich na śmierć!
— Wtedy spotkaliśmy go w okolicy Złotych Kłosów, więc tam zaczniemy nasze poszukiwania — oświadczyła, prowadząc córkę we wspomnianym kierunku. — To naprawdę niezwykle miły kocur, polubisz go, a on ciebie — zagwarantowała jej, wesoło mrucząc pod nosem.
— Nie bierzemy nikogo ze sobą? — zapytała młodsza, rozglądając się w przelocie. — Bo tata właśnie do nas idzie.
Aksamitka momentalnie zatrzymała się, przez co drepcząca za nią kotka miała bolesne zderzenie z jej tyłem. Zastępczyni Klanu Klifu powędrowała wzrokiem za siebie, odkrywając, że bury kocur rzeczywiście do nich zmierzał.
— Idziecie na polowanie? — spytał.
— Nie, idziemy do twojego taty! — zawołała wesoło Kwiecista Łapa, a pointka gdyby mogła, to by całkowicie pobladła. Mina Niedźwiedziej Siły mówiła sama za siebie.
— Odejdziesz na moment, skarbie? Muszę chyba porozmawiać z twoją matką — rzekł z powagą, a ich córka, choć chwilę się wahała, spełniła wolę ojca, odsuwając się na kilka większych kroków.
Aksamitna Chmurka dyskretnie też zaczęła się wycofywać, ale jej partner gwałtownie jej to uniemożliwił.
— Zwariowałaś? — zapytał, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. — Powiedziałaś jej o moim ojcu?
Kotka przewróciła oczami. Już zaczynał przeżywać ten temat niczym znerwicowana królowa, której ktoś nie wymienił posłania.
— Wyluzuj Misiu, rodzina to ważny aspekt życia! Powinna go poznać, sam nas zapraszał i był niezwykle miły...
— On nie był miły, on chciał nas zjeść, tak samo jak zjeść będzie chciał ją. — Zastrzygł uchem w kierunku młodszej szylkretki. — Aksamitko, jesteś zastępczynią, nie możesz zachowywać się w ten sposób! — oburzył się.
Zamrugała, nie ruszając się z miejsca. Dopiero po chwili cicho prychnęła, przekręcając pysk w stronę oczekującej ich wielkiej przygody córki.
— Nigdzie nie idziemy, bo tatuś nie chce, żebyśmy się dobrze bawiły — rzuciła głośno, głosem przepełnionym urazą. — Będziemy siedzieć i się nudzić całeeeee dnieee — podkreśliła z wyrzutem.
Bury zmrużył oczy i westchnął głośno.
— Wiesz dobrze, że nie o to cho...
— Jesteś zazdrosny, bo twój ojciec lubi mnie bardziej od ciebie! — burknęła, wymijając go i trzepiąc ogonem w nos. — Nie ma co się dziwić, skoro z ciebie taki ponurak — dodała oskarżycielsko, zostawiając z nim córkę.
Co on sobie myślał? Przecież to był taki świetny plan, aby odwiedzić osamotnionego teścia, a ten zachowywał się, jakby co najmniej prowadziła ich na śmierć!
***
Jej córcia była już wojowniczką, inna zdecydowała się na drogę medyka, a jeszcze dwie kolejne dalej się szkoliły. Minęło sporo czasu od ich nieskutecznej próby odnalezienia Szamana, a skoro teraz Grzyb oddał jej posadę lidera, to ona tu rządziła i Niedźwiedź nie mógł jej dłużej czegokolwiek zabraniać.
Specjalnie wysłała kocura na patrol, żeby tym razem nie mógł im przeszkodzić. Odnalazła szylkretkę w legowisku wojowników i lekko szarpnęła ją za ogon.
— Chodź Kwiatuszku, nasza przygoda na nas czeka — zamruczała. — Tylko szybko, zanim twój ojciec wróci.
Szylkretka podniosła na nią zaskoczona wzrok, podwijając łapy pod siebie. Po chwili przytaknęła i wstała, ruszając za nią posłusznie.
Tym razem udało im się opuścić obóz i dojść do obszaru Złotych Kłosów. Lekka mżawka zdecydowanie im sprzyjała, bo ich ślady i zapach ginęły w kroplach deszczyku. Aksamitka szła z nosem w górze, szukając wzrokiem jakichkolwiek oznak, że ktoś tu bytuje.
Doskonale pamiętała ich pierwsze spotkanie, ale wśród jasnych źdźbeł nie dostrzegała niczego czekoladowego. Jedynie prześwity drzew w oddali myliły ją swoją brązową barwą.
Czuła, że Kwiatek się zniechęca. Kręciły się tak dosyć długo, ale po Szamanie nie było żadnego znaku. Pewnie Niedźwiedź wrócił już z patrolu i począł szukać ich dwójki. Jeśli był sprytny (a niestety, zdarzało mu się być mądrym) to pewnie przypomniał sobie, że bardzo chciały odszukać jego ojca. Nawet ostatnio wspominał, że jeśli znowu przyjdzie jej to do głowy, to ma to sobie z niej od razu wybić.
— Mamo! — Podekscytowany głos córki wyciągnął ją z zamyśleń. — A tam? — Wskazała łapką w dal, gdzie pośród złotych kłosów przesuwał się ciemny, większy od nich kształt. — Chyba ucieka.
Rzeczywiście, przesuwał się w przeciwną od nich stronę.
— O nie — załamała się kotka. — Musimy go dorwać! — krzyknęła z determinacją i z niebywałą jak na nią prędkością, popędziła w stronę ich zbiega.
Niedźwiedź najpewniej skarciłby ją teraz za nieodpowiedzialność, bo przecież mógłby być to ktoś obcy, albo nawet jakieś wygłodniałe zwierzę. Gdy jednak szarpnęła czekoladowy kształt za ogon, a spojrzenie ciemnych oczu spoczęło na niej, ulga ogarnęła jej ciało.
— Dzień dobry! — Puściła jego ogon, uśmiechając się szeroko. — Panie Szaman, pamięta mnie pan?
Kocur wpatrywał się w nią chwilę z lekkim zawieszeniem, a potem kąciki jego pyska uniosły się w górę.
— Oh, jakbym mógł zapomnieć pysk tak uroczej damy? — zamruczał. — Aksamitkowe... Aksamitka, prawda? — upewnił się, zerkając na kryjącą się w oddali Kwiatek. — A cóż to za panna ci towarzyszy? Mojego syna tu nie ma? — spytał ze smutkiem w głosie.
— No ni, głupek dalej na pana marudzi, że pan zły i zjada koty. A ta tutaj to nasza córka, Kwiatuszek! No chodź bliżej, w końcu poznasz dziadka! — Machnęła łapą. — Mamy ich cztery, może kiedyś je pan pozna! — dodała z ekscytacją.
Szaman wyprostował się, skinając w jej stronę głową.
— A więc witaj, Kwiatuszku. Czy mój syn cokolwiek ci o mnie opowiadał?
<Kwiatek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz