- Czuję coś. Mysz. Ale na niej jest jakaś… krew? – miauknęła zdziwiona Księżycowa Łapa. Była razem z mentorką na treningu. Ćwiczyły polowanie, skradanie się, a teraz przeszły do tropienia.
- Doskonale. – mruknęła mentorka. - Leć sprawdzić co to za mysz.
Jak mam polecieć? Zdziwiła się uczennica, ale posłusznie poszła za źródłem zapachu. Otworzyła pysk i zaczęła się skradać. Wszystko wskazywało na to, że zdobycz znajduje się w krzakach nieopodal. Zwinnie wskoczyła z małym hałasem. gotowa zadać śmiertelny cios gryzoniowi. Nagle coś wyczuła. Kogoś. Poczuła uderzenie i łupnęła głową o ziemię. Zareagowała instynktownie. Otworzyła pysk do krzyku, a wtedy poczuła w ustach smak mysz. Szeroko otwartymi oczami patrzyła na białego kocura. Nie pachniał żadnym z klanów, więc najpewniej był samotnikiem.
- Cii. – szepnął do niej. – Nie mam złych zamiarów, nie informuj swojego mentora, zaraz sobie stąd pójdę. – miauknął. Oh jak bardzo by chciała, żeby Północny Szlak była tutaj! Ta zawsze wiedziała co robić. Nie mogła teraz puścić go wolno, prawda? Zdołała wydukać:
- C-c-co robisz na terenach Klanu Klifu? I-i czemu tu polujesz? Nie masz prawa! – pisnęła przerażona. Jeszcze nigdy nie widziała samotnika! Tak bardzo się bała…
- Załóżmy, że tutaj jestem, ale zaraz zniknę, oddam ci zdobycz, a ty nikogo nie poinformujesz i pochwalisz się mentorce, że złapałaś mysz. – kocur wskazał na piszczkę ogonem.
- C-co? – Księżycowa Łapa zamrugała. Kocur westchnął.
- Gotowa? Zaraz wyskoczysz i dasz zdobycz mentorce i nic o mnie nie powiesz. Na trzy… - zaczął odliczanie. Księżycowa Łapa oszołomiona pokiwała głową.
- Dwa… - Naprawdę miała tak o puścić? Wolno? Nie była jeszcze wojowniczką, ale już była dobrą uczennicą. Ma go zostawić?
- Jeden... – myślała intensywnie. Ma go zostawić? Podjęła decyzję.
- Teraz! – syknął. Księżycowa Łapa zamiast pobiec skoczyła mu do gardła. Oczywiście nie zamierzała go zabić, tylko przestraszyć. Wytoczyli się z krzaków. Jej plan polegał na tym, aby przegonić stąd tego samotnika. Nie potrafił nawet pewnie walczyć! Skoczyła, zadrasnęła jego bok pazurami. Nagle przyszpilił ją do ziemi, a jako że był większy z łatwością ją przytrzymywał. Wtedy obróciła głowę i ugryzła go w jego lewą łapę, a ten się przewrócił. Podniosła się i wysyczała:
- Nigdy więcej nie wchodź na tereny Klanu Klifu! – syknęła z furią. – Rozumiesz?!? – jak on śmiał wchodzić na tereny jej ukochanego klanu! Właśnie dlatego potrzebne jest więcej patrolów granicznych! Nigdy się tak nie bała, adrenalina dodawała jej sił. Niestety, jako że był większy znowu leżała, a on przytrzymywał ją. Nie mogła dosięgnąć jego łap; były za daleko. Miała tylko nadzieję, że Północny Szlak gdzieś tam jest i w porę ją znajdzie… Spojrzała prosto w oczy białemu samotnikowi.
<Śmierć?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz