- Już nie śpisz? – W uszach Łuski zabrzmiał wesoły głos jej przyjaciela i mentora. Ślimak wręcz tętnił energią, co chwile podrygując ogonem.
Dymna pokręciła głową, szybko wstając z posłania. To był jej pierwszy zwiadowczy trening, musiała wyjść dobrze przed znajomym.
- Dobrze! Dzisiaj zajmiemy się gatunkami drzew. Ta wiedza jest bardzo przydatna do ukrywania się, wiesz? – Uśmiechnął się promiennie do towarzyszki.
Łuska odwzajemniła słaby uśmiech i zeskoczyła z legowiska, uprzednio dając pointowi zejść z konaru.
Ślimak wyszedł szybkim krokiem z obozu a niebieska kotka popędziła za nim.
- Wiesz co, Łuska? To trochę dziwne, że teraz jestem twoim mentorem, ale nadal się kolegujemy, prawda? – Szturchnął ją barkiem, przez co chuda kotka ledwo uniknęła bolesnego spotkania z ziemią. Mimo tego, kiwnęła głową.
- Od czego zacząć… - Mruknął point, prawie nie wpadając na stojącą tuż przed nim kolczastą roślinę. – Oh! Sama się nasunęła! – Zachichotał. Łuskę ten żart ani trochę nie rozśmieszył, jednak z grzeczności uśmiechnęła się z przymusem.
- A więc, Łusko, to jest akacja, ma straszne kolce i ogólnie jest okropna do ukrywania się, więc nawet nie próbuj! Ciągle się przewracają, jak jest większy wiatr to najlepiej po prostu przebiegać obok nich, lepsze to niż skończyć pod gałęziami! Nadaje się tylko do ucieczki przed wrogami… po co one właściwie rosną? To bezsensu, do niczego się nie nadają. – Wydukał głośno. Ślimak zamyślił się na chwilę, po czym otworzył pyszczek, jakby chciał coś powiedzieć. – Niedaleko stąd powinna być taka duuuża jabłoń – Wymruczał pod nosem, rozglądając się zdezorientowany. Po chwili jednak najwidoczniej chwycił trop, ponieważ popędził w stronę niskiego drzewka, które wcale nie było żadnych imponujących rozmiarów – od to, najzwyklejsze drzewo z czerwonymi owocami. Co chwilę słychać było huk jabłka uderzającego o ziemię, przerywający Ślimakowi wywód o tym, jak wspaniałe i niezawodne są jabłonie.
- Mają bardzo elastyczne gałęzie! Świetnie się po nich chodzi, a przez to, że są niskie, bardzo łatwo jest na nie wleźć! – Zademonstrował to, nieostrożnie wskakując na drzewo i strącając owoce prosto na Łuskę, która ponownie była blisko skończenia na trawie. Czarny kocur nie zwracając uwagi na niebezpieczeństwo które spowodował, poklepał drzewko łapą i zeskoczył z niego.
- Niestety, są bardzo podatne na róóóóżne choroby. Ale o tym potem! Musimy skończyć z drzewami. – Miauknął. – Teraz będziemy dłużej iść, bo reszta drzew jest gdzie indziej!
***
Kiedy dotarli na miejsce, Ślimak od razu doskoczył do chudego drzewa. Obok niego rosło drugie takie same, tylko, że białe.
- To białe to brzoza, a normalne to topola! Są takie same, więc omówimy je razem. Mają rzadką koronę więc nie nadają się do ukrywania, ale są wysokie, więc na obserwację w sam raz! Po za tym to to samo co z akacjami, przy mocnych wiatrach się wywalają! – Powiedział, szybko odchodząc do kolejnego drzewa. – To jest klon, jest charakterystyczny, ponieważ jego liście są baaardzo kolorowe! Są świetne do wszystkiego! I do obserwacji, i do krycia się… I nawet się nie łamią! To – wskazał ogonem na rozłożysty dąb – jest bardzo silnym drzewem! Dokładniej jest to dąb. Świetne na kryjówkę oraz na polowanie! Na gałęziach jest bardzo dużo drobnej zwierzyny. Kolejny jest kasztanowiec, jest tam, za dębem – skinął głową w tamtą stronę. – Taka podróba dębu. – Zaśmiał się. – To tyle na dzisiaj! Wracajmy do obozu.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz