- Chcesz żyć, prawda? – Miauknęła do gryzonia. Zdobycz trzęsła się ze strachu, spoglądając z żalem w oczy kotki. – Uciekaj. – Liściasta Łapa uwolniła myszkę ze swoich łap. – No już, szybko!
- Nie udało się? – Zdziwił się Czarny Ogień. Mentor podszedł do niej. – Myślałem, że ją miałaś!
- No… Tak jakby…to wypuściłam ją. – Zwierzyła się kotka uśmiechając się niewinnie do mentora. – Ona nie chciała umierać! – Miauknęła szybko. Miała nadzieję, że wojownik nie będzie zły.
- My też nie chcemy umierać z głodu, bo wypuszczasz nasze zdobycze. – Prychnął kocur. Był zły. Łatwo było to zauważyć. Nie chciała rozzłościć mentora, lubiła go.
Przecież ja nic nie zrobiłam! – Pomyślała kotka. – Czemu on się tak gniewa?
- Wracajmy do obozu. – Miauknął Czarny Ogień, podnosząc swojego ptaka. – Już raczej nic nie złapiemy. – Liściasta Łapa chętnie zostałaby dłużej. Chciała cokolwiek złapać, żeby udobruchać mentora. Ale uznała, że lepiej się nie sprzeciwiać, więc poszła za wojownikiem do obozu.
***
- Cześć, Liściasta Łapo! – Miauknęła przyjaźnie. Uczennica otworzyła jedno oczko, a gdy zobaczyła kto przyszedł, usiadła wygodnie i wyprostowała się.
To Czereśniowa Gałązka! – pomyślała. – Ciekawe, czego chce.
- Hej! – Miauknęła uśmiechając się.
- Muszę z tobą poważnie porozmawiać. – Miauknęła asystentka medyczki. Liściasta Łapa skupiła na niej swoje niebieskie oczka.
Na pewno chodzi o coś ciekawego i ważnego! – ucieszyła się w myślach.
- No dobrze. – Powiedziała niepewnie.
- Jak Ci idzie w treningu? – Miauknęła szylkretowa kotka. – Lubisz bycie uczennicą wojownika?
- No…dzisiaj wypuściłam celowo myszkę i Czarny Ogień był zły. – Zwierzyła się Liściasta Łapa, ale szybko się usprawiedliwiła. – Bo... Bo ona była taka smutna i nie chciała umierać! Więc pomyślałam, że nic się nie stanie, jeśli jej nie zabiję.
- Nikt nie chce umierać. – Stwierdziła Czereśniowa Gałązka. – A inne wojownicze umiejętności, na przykład walka?
- Nie lubię walczyć! Bo po co się bić? Można komuś zrobić krzywdę!
- Tak, to prawda. Dlatego my, medycy leczymy koty. Nie możemy odmówić pomocy nawet wojownikom z innego klanu. – Miauknęła asystentka medyczki. – Byłabyś świetną medyczką. Wiesz, Morskie Oko i ja potrzebujemy trochę pomocy, a taki kot jak ty, bardzo by się przydał.
- Ale ja już się szkolę na wojowniczkę. Od kilku księżyców. – Stwierdziła uczennica z lekkim żalem w głosie. Bycie medyczką na pewno byłoby fajne. Znałaby te wszystkie ciekawe ziółka. I nie musiałaby zabijać myszek, ani walczyć. Dlatego ucieszyła się na następne słowa Czereśniowej Gałązki.
- Nigdy nie za późno, żeby to zmienić. Jesteś mądrą kotką, szybko się wszystkiego nauczysz. Jeśli tylko nie przeszkadza ci, że prawdopodobnie będziesz mianowana później od sióstr. Ale to chyba nic złego.
Jeśli mogę to jeszcze zmienić, to zmienię! – pomyślała kotka. – Mogę być później mianowana, w niczym to nie zaszkodzi. – Uśmiechnęła się do medyczki.
- Oczywiście, że nic złego! Tylko co z Czarnym Ogniem? To byłoby wobec niego trochę niesprawiedliwe. – Liściasta Łapa spuściła ogonek. Nie chciała zasmucać mentora.
- Zrozumie to. – Zapewniła ją Czereśniowa Gałązka. – To jak? – Uczennica energicznie pokiwała głową. Jej ogonek podrygiwał z podekscytowania, zapomniała już kompletnie o Czarnym Ogniu. Myślała tylko o byciu medyczką. – Pójdę jeszcze porozmawiać z Morskim Okiem i Grzybową Gwiazdą. – Miauknęła szylkretowa kotka.
***
- Twoją mentorką będzie Czereśniowa Gałązka. Mam nadzieję, że Czereśniowa Gałązka przekaże Ci całą swoją wiedzę. – Miauknął Grzybowa Gwiazda i zwrócił się do szylkretowej kotki. – Czereśniowa Gałązko, jesteś gotowa do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałaś od swojej mentorki Morskiego Oka doskonałe szkolenie. Będziesz mentorką Liściastej Łapy, mam nadzieję, że przekażesz jej całą swoją wiedzę. – Uczennica zetknęła się nosem ze swoją mentorką, posyłając jej szeroki uśmiech.
- Kiedy zaczniemy szkolenie? – Spytała Liściasta Łapa.
- Za chwilkę. – Miauknęła Czereśniowa Gałązka.
- To pójdę się pochwalić tatusiowi i mamusi. – Koteczka odbiegła od nowej mentorki.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz