przed śmiercią Mrocznej Gwiazdy
Pożegnali kolejnych dwóch wojowników. Trójoka Wrona był kotem, do którego miała szacunek, nawet jeżeli należał do grupy tych, przez których była znienawidzona. Swą tajemniczością jednak przypominał jej o Oszronionym Słońcu i nie mogła go winić za niechęć w jej stronę. Był dobrym wojownikiem. Gradowa Burza jednak... To było dla Kuny ogromne zmieszanie. Podobnie jak Malinowy Kolec, kotka nienawidziła jej, swej ciotki, z powodu rangi medyka. Wszystko przez Jaszczurzy Syk... Ale nadal, bura była jej bratanicą, jednym z nielicznych ostatków po Mysikróliku. Jej odejście sprawiało tylko, że tych "pamiątek" było tylko coraz mniej.
Zamiast niej jednak pojawił się promyk, a nawet dwa. Dwa małe, kruczoczarne zawiniątka u boku Płonącej Duszy. Kuna wiedziała, że ta rodzina nie była szczęśliwa tak, jak by tego pragnęła, lecz nadal dzieci jej bratanka nadal były dla niej darem. Wiedziała, że Lwia Grzywa będzie dobrym ojcem.
— Kunia Norko? Mogę wejść? — rozbudził ją z kolejnego napływu rozmyślań wysoki, kocięcy głosik. Natychmiast wiedziała, kto się za nim krył – Nocka. Nowa członkini jej rodziny, która od pewnego czasu zdawała się być zainteresowana ziołami, z każdym dniem coraz bardziej. Uśmiechnęła się w jej stronę, gdy tylko ją zobaczyła przy wejściu, ruchem ogona zapraszając do siebie. Nie mogła nikogo okłamywać, to był odpowiedni czas na ucznia. Wiśniowa Iskra była starym więźniem, a jej samej również księżyce mijały. Nie zamierzała pozostawić Klanu Wilka bez następcy, a z drugiej strony bała się, że gdy Mroczna Gwiazda weźmie sprawy w swoje łapy to nie wyjdzie z nich nic dobrego. Nie chciała na miejscu ucznia medyka któregoś ze zdemoralizowanych, rządnych krwi kociąt z wypranym mózgiem. To musiało być powołanie.
— Oczywiście. Coś cię sprowadza? Wszystko w porządku? — zapytała, choć była pewna, że mała przyszła tu tylko, by spędzić z nią czas i dowiedzieć się czegoś o ziołach.
— Tak — odpowiedziała bez wahania czarna. — Czy jest teraz ktoś chory?
— Obecnie nikt do mnie nie przychodzi, więc zdaje mi się, że nie. Choć koty lubią bagatelizować swoje choroby, co później prowadzi do tragedii — westchnęła, szybko się jednak rozchmurzając. — To dobrze, że klan jest zdrowy. Nie mam się o co martwić.
— Co robisz, gdy nie masz kogo leczyć? — spytała ciekawsko Nocka. Kunia Norka polizała swoją łapę i się delikatnie zaśmiała.
— Jest dużo rzeczy, które mogę robić. Zbieram zioła, przecież same się nie pozbierają, prawda? Teraz, gdy jest lato muszę ich nazbierać jak najwięcej, zanim spotka mnie mróz. Jak będziesz już uczennicą czasami będziesz chodzić ze mną na patrole ziołowe. Wiesz, często przydaje mi się pomoc w niesieniu czy znajdywaniu ziół. — Kotka urwała i spojrzała się z powrotem na kocię, by mieć pewność, że nie zanudza. Czarna jednak siedziała w ciszy, przytakując główką, zachęcając by mówiła dalej. — Starszyzna i karmicielki również często potrzebują mojej pomocy. A jak już o wilku mowa, twojej mamie mogłaby się ona przydać.
— Czy moja mama jest chora? — miauknęła zaskoczona Nocka, która położyła po sobie uszy.
— Nie, nie — zapewniła ją Kuna, kręcąc ogonem. — Karmicielki robią mleko na kociąt, ale często mają go za mało. Jest takie zioło, ogórecznik, które pomaga im robić go więcej. Popatrz — miauknęła, wyciągając z kupki włochaty liść, który podsunęła pod łapy kociaka. — Gdy rośnie i kwitnie ma dodatkowo niebieski lub różowy kwiatek, ale nie jest on potrzebny. Możesz zanieść go mamie i powiedzieć, aby to zjadła. Na pewno się ucieszy.
<Nocko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz