*jeszcze przed osiedleniem się na nowych terenach*
Nie wiedział co się stało. W jednej chwili był, a w drugiej już go nie było. Ciemność go zalała, błoga i niepewna. Nawet na jego powieki nie spłynął żaden sen. Ocknął się po jakimś czasie, czując ból głowy. Tak jakby w nią czymś mocno dostał. Zamrugał zdezorientowany, czując przyjemne uczucie na języku. Kojarzył skądś ten smak. Nie potrafił jednak sobie przypomnieć skąd. Jednak... Czemu miałby to uważać za coś dziwnego? Czuł się bardzo rozluźniony, a świat... Ah ten świat był taki piękny!
Spojrzał na Miodunkę, uśmiechając się szeroko. Czy ona też tak to widziała jak on? Te kolory, te dźwięki?
- Miodunka... - powiedział, a ta uśmiechnęła się w odpowiedzi dostrzegając, jak po jej polikach spłynęły łzy. W pierwszej chwili pomyślał, że tak. Że czuje to samo co on i mogą zaznać tego pięknego szczęścia, lecz te łzy bardzo tutaj nie pasowały. Przytuliła się do niego, smarkając mu na dodatek w futro. Nie wiedział dlaczego. Przecież... Przecież wszystko było dobrze. Prawda?
Postanowił oddać przytulasa, obejmując ją mocno, mrucząc. Może zaraz jej się humor polepszy?
- Nie płacz... Co się stało? - zapytał, bo bardzo go to ciekawiło.
- Mama... powiedziała...że... że nie jestem w ciąży... Nie będzie kociąt... - łkała.
Och... To brzmiało naprawdę źle! Zrobiło mu się jej bardzo żal, chociaż ciężko było się smucić, gdy życie było piękne i wspaniałe. Chciał aż rzucić to wszystko i zrobić coś szalonego. Nie mógł jednak... Nie mógł zostawić płaczącej kotki na pastwę losu. Trzeba było ją pocieszyć, a doskonale wiedział jak. Zresztą... Plusk miała rację. Gdyby te dzieci istniały, to zostałyby zjedzone przez ich matkę i co? I nie ma. Dziwne, że jeszcze na to nie wpadła.
- Przykro mi - Polizał ją za uchem, chwilę później ją w nie skubiąc. - Ale twoja mama ma rację. Lepiej nie jeść swoich dzieci...
- W sensie... Nie chciałam ich jeść... - zaśmiała się na tą jego pieszczotę - I... ona praktycznie powiedziała.... że nigdy mnie nie chciała... - powiedziała ponownie zaczynając płakać.
Zamruczał kojąco, liżąc ją po głowie.
- Moja mama też mnie nie chciała. Nawet nie wiem kim była. - starał się ją pocieszyć.
- Ja... ja wiem... Ch-chcesz to....wiedzieć? - spytała.
Czy chciał wiedzieć kim była medyczka? A nie... w zasadzie o czym oni teraz rozmawiali? Zgubił wątek. Kolory bardziej stały się intensywniejsze, a zapach futra szylkretki, kusił go i jednocześnie uspokajał.
- Nie - szepnął, przytulając się do niej bardziej. - Wystarczy, że mam ciebie.
Słysząc te słowa, mocniej się w niego wtuliła.
- Masz rację... i nie ważne jest też to, że mama mnie nie chce, bo jesteś przy mnie - Polizała go po policzku.
Wspaniałe uczucie. Czuł doskonale ten język, ten spokój, tą miłość i harmonie, która wylewała się zewsząd. Chyba latał. Unosił się. Świat skąpany był w bieli...
- Ja cię chcę - powiedział, mrugając, by pozbyć się na chwilę tego błogiego stanu i skupić na jej słowach - Lubię się tulić... i latać w chmurkach - zaśmiał się głupkowato. - Pofruwamy trochę? - O tak... Jednak zmienił zdanie. Ponownie. Fru, fru było przyjemne. Wyciągnął aż łapę, by złapać za kawałek nieba, ale to rozmyło mu się przed oczami, zastąpione głosem kocicy.
- Pewnie! A jak się fruwa?
Jego kończyna powoli opadła w dół. To było trudne pytanie. Wcześniej był w stanie na nie odpowiedzieć, a teraz?
- Właśnie... właśnie zapomniałem - przyznał, kładąc się na niej. - Czuje się ciężki...
Położyła się, przyklejając do jego boku z pomrukiem. Również zamruczał, zaczynając ją lizać i skubać po sierści. Ah... Ale by ją zjadł. To mięso... Soczyste, krwawe. Czuł je już na języku. Musiał pozbyć się tylko tego futra. Mocniejsze ugryzienie i byłby w jej ciele, przełykając te kęsy. Ślinka mu aż pociekła, którą przełknął głośno.
- Jestem... głodny.
- Kochanie, to może upoluję coś dla nas? Zaraz wrócę - Ciepło zniknęło, bicie serca ucichło. Odeszła. Jego zwierzyna odeszła. Nie był w stanie wstać i za nią pobiec. Poległ. Ponownie. A był tak głodny! Mógł korzystać póki była przy nim, a teraz? Teraz nic nie mógł zrobić.
Leżał tak zastanawiając się nad kolorem liści, które przybrały raz fioletowy, raz zielony, a innym razem niebieski odcień. To tak śmiesznie migało sprawiając, że na pysk cisnął mu się głupi uśmieszek. Ale fajne! Ha, ha, ha.
Leżał dalej na grzbiecie, machając łapami. Śmiał się sam do siebie, mamrotając coś pod nosem, czując zaraz obok Miodunkę ze zdobyczą.
- Proszę, to dla ciebie! - Polizała go po łebku.
Uśmiechnął się do niej szeroko, ocierając się głową o jej łapy.
- Am, am - Otworzył pysk, czekając niczym pisklę na posiłek.
W odpowiedzi zaśmiała się po czym dała mu do pyszczka upolowaną nornicę.
Zaczął ją memlać, zjadając ze smakiem aż nie zniknęła w jego żołądku. Oblizał się i zaczął łapkami trącać jej pyszczek.
- Pychaaaaa. Dobre mniam, mniam.
Kotka polizała go, przytulając się do niego. Ah... Jaka była kochana. Nic tylko mógłby przy niej być i dryfować w tej przestrzeni, tak jak właśnie teraz. Zamruczał, wtulając się w jej sierść.
- Chcę być super kotem. Będę robił szum i bęc i bul bul - mamrotał pod nosem, czując jak powoli oczy uciekają mu wgłąb czaszki.
- Ty już jesteś super kotem. - Pocałowała go czule.
Nadstawił pysk bliżej jej pyska, chcąc tego więcej. To dopiero była magia. To co działo się teraz w około miało się nijak do uczucia szczęścia, jakie odczuwał w swoim ciele.
- Buzi, buzi w pyszczek - poprosił.
Polizała go znów, szczęśliwa.
- A teraz ty mnie - dodała, nadstawiając pyszczek.
Polizał ją tam, chichocząc. Ale to była zabawna zabawa. Podobała mu się. Bardzo.
- Lubie buziaczki. I kwiatki... Jestem chyba kotką... hihi... - W zasadzie nie wiedział co mówił, bo powoli czuł, że jego umysł przestaje funkcjonować. Ta faza jaka go złapała, zaczęła chyba coraz bardziej odbierać mu resztki inteligencji.
Miodunka chwyciła najbliższy kwiatek, po czym wplotła mu go w futro.
- Hihi... Piękny. A wiesz, że ja zium zium i wffffuuuuff? A potem leci się, a ja łapie buziaczki - Znów dał jej buzi w pyszczek, póki jeszcze czuł się w miarę żywy. Za to ponownie dostał całusa, z którego bardzo był zadowolony. Odwdzięczył się tym samym, no bo jak to? To było niegrzeczne.
- Mogę być twoim kwiatuszkiem? - zapytał, mrugając, by nieco wyostrzyć obraz, który nad nim wisiał.
- Tak. A ja mogę być twoim Miodkiem? - spytała.
- Tak. Słodziutki miodek robi bzzz, bzzz - Machnął łapa. - Chcę zjeść miodek.
Polizała go po pyszczku, chichocząc. Nie wiedział czemu, ale zachichotał w odpowiedzi. To było takie zabawne! Może to dlatego? Albo to ten dźwięk? Miodunka bardzo ładnie się śmiała. Bardzo, bardzo.
- Śmiejesz się jak ćwierkot ptaszków Miodku.
- A ty jesteś piękny jak kwiat Kwiatuszku - odparła, dając całusa.
- Hihi - Podkurczył łapki, zwijając się w kulkę przy jej boku. - Kocham cię baardzo. Bardzoooo... mocno. A ty jak bardzo?
- Tak bardzo, że gdyby ta miłość była ogniem, to by spaliła cały świat. - Tym razem polizała go po policzku.
- Ja lubię być nie ogniem, bo... bo kuku robi. A jak jesteś Miodkiem, to ty słodka i chcę się lizać i buzi dawać - wyjaśnił, dając jej buzi.
Tak. Była taka słodka. Urocza. Jej sierść smakowała nawet jak świeża trawa. Ah... Znów poczuł zwrot całusa, z czego był zadowolony.
- Bz....Bzzzzz - zrobiła jak pszczoła, liżąc go po pyszczku i cmokając jego futerko raz po raz.
- Bzzz - powtórzył za nią, ocierając się o nią głową. - Bzzzzz latają pszczółki, bo ja kwiatek. Bujam się na wietrze... - Przymknął oczy.
- Bzzz Bzzz Bzzzz - bzyczała, tuląc go do siebie.
- Bzzz bzzzz bzzz - powtarzał, zapadając się w jej sierści. - Bzz mnie główka boli. Ał ał... Ktoś mnie walnął? - zapytał, przypominając sobie o tym, że głowa go rzeczywiście zaczęła pobolewać.
- Chyba nie - przytuliła go do siebie z czułością.
- Jak mnie tulisz, to nie boli... - wymruczał w jej sierść.
- To będę cię tulić - odparła, liżąc go delikatnie.
O tak... Jednak nie był w stanie nic już więcej powiedzieć. Jego czas się skończył. Ciemność go na powrót zalała, a zmęczenie ogarnęło całe jego ciało. Zapadł w sen.
<Miodunko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz