Miał przynieść Daliowemu Pąkowi jedzenie. Tak niby kazała jego mentorka, bo on uczeń, to ma spełniać zachcianki królowej. Taaa... Dobre sobie. Wolał jej nasrać niż dawać jej cokolwiek, jednak wziął mysz dla świętego spokoju, udając się do żłobka. Zlustrował wzrokiem otoczenie, rzucając karmę pod pysk samicy, jakby była psem, siadając. Chciał zobaczyć jej młode, bo podobno urodziła. Rozejrzał się, a czując, że coś mu się wiję pod tyłkiem, wstał, gapiąc się zaskoczony na kociaka.
- Ej ty! Uważaj! Prawie bym cię zdeptał - rzucił do niego, posyłając mu protekcjonalne spojrzenie.
Dzieciak z piskiem wściekłości zlustrował go wzrokiem.
- Pats gdzie lezies! Matoł!- pisnął.
Jaki matoł? Że on? Nastroszył się, patrząc na niego z góry.
- Ej ty uważaj na słowa. Jestem już prawie wojownikiem - fuknął pod nosem. - To ty jesteś tak mały, że cię nie widać. - Usiadł naprzeciw niego. - Jak się nazywasz bąblu?
- Tulkuć!- powiedział radośnie, machając ogonem w boki.- A ty plawie-wojowniku?
Tulkuć? A nie, Turkuć. Ten dzieciak przecież nie umiał jeszcze prawidłowo się wysławiać. Musiał przyznać, że to imię było durne. Co to niby znaczyło? Brzmiało jak nazwa dla jakiegoś robala.
- Nazywam się Nastroszona Łapa - rzekł dumnie, patrząc na niego z góry. Niesamowite, że kiedyś był też taki mały. - Słyszałem, że lider to twój tata - rzucił na niego oceniającym spojrzeniem. - Jesteś do niego podobny.
Była to prawda. Kocurek był rudy jak swój ojciec i na pewno lider nie miał szans się go wyprzeć.
Kociak zawarczał cicho, co brzmiało bardzo uroczo. Ten jego głosik nie pasował do czegoś takiego, co miało budzić w kimś strach.
- Nie jeśtem podobny to tego matoła! On daje dupę zdlajcy! Tak potlaktował moją mamusię!- rzekł wściekły na lidera.- A ty jak będzies wojownikiem, to jakie imię bedzies miał?- zapytał ciekawy.
Uniósł brew słysząc jak psioczył na lidera. W sumie... Może mógł mu nieco nagadać klanowych plotek? Powinien chyba wiedzieć jaki jest jego tatuś. Uśmiechnął się, zniżając nieco łeb w stronę malca.
- Wiesz czemu daje dupe zdrajcy? Bo jest zboczony. Każdy szanujący się kocur nie zniżyłby się do tego, aby lizać się po krzakach z przedstawicielem tej samej płci. Miej to na uwadze, jeżeli nie chcesz podzielić jego losu. A imię? Nie mam pojęcia. Nie zastanawiałem się nad tym jeszcze.
Turkuć przekrzywił łebek.
- Cyli źle jest lizać się z kimś tej samej płci?- zapytał zdziwiony.
Ugh! Nie cierpiał tych tematów, ale trzeba było nauczyć dzieciaka, by tępić takie zachowania. Nie mógł wyrosnąć na kogoś, kto był tolerancyjny. Im więcej kocurów miało podobne zdanie do niego, tym była większa szansa, aby doprowadzić do całkowitej zagłady tych zachowań z ich klanu, bo po prostu będą tępione.
- Tak! O fuj! - Skrzywił pysk, wystawiając z obrzydzeniem język. - Przecież to obrzydliwe! To tak jakbyś całował się ze swoim ojcem. Okropne nie? - zobrazował mu to, by zrozumiał powagę sytuacji.
<Turkuciu?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz