Następny dzień, następna podróż przez świat. I pomyśleć że jeszcze nie padł z przemęczenia. Szedł o dziwo wytrwale choć zdyszał się. Robili aktualnie mały postój na uboczu więc miał co na razie spokój. Na uboczu zauważył siostrę, do której już miał sobie iść ale….
- Mógłbyś ją potrzymać do następnego odpoczynku? - Stokrotkowa Polana stanęła tuż przed nim trzymając malusieńkie kocię. No oczywiście, że ktoś musiał mu uprzykrzyć życie. No cóż.
- Jasne..- mruknął niechętnie i lekko ale na siłę się uśmiechnął.
- Dziękuję ci, potem ci ją zabiorę, jestem wymęczona aktualnie.- miauknęła w podzięce i odeszła zostawiając mu tą złoto czarną kupę futra. Z tego iż jeszcze mieli trochę czasu to postanowił rozluźnić atmosferę.
- Uhmm… witaj… y.. jak ci na imię?- szczerze nie chciało mu się jej denerwować wiedząc, że z Stokrotkową Polaną żartów nie ma, a co dopiero z Igrą.
- Szakal! - krzyknęła podekscytowana - Mam do czynienia z uczniem, dobrze zgadłam? Jesteś mniejszy od swoich rówieśników tak jak ja.
-Nie wiedziałem że aż tak to się rzuca w oczy....- speszył się patrząc na swoje łapy. Racja, były znacznie krótsze niż kogokolwiek. - Poza tym... ładne imię. Ja jestem Astrowa Łapa i tak, jestem uczniem - uśmiechnął się choć na siłę to było dobrze. Już się bał, że będzie jakimś sadystycznym kociakiem, który zacznie go pożerać w całości, yuuuh, aż ciarki po plecach mu przeszły na tą myśl.
- Dzięki! Twoje imię za to bardzo się wyróżnia. Astrowa Łapa... W sumie dlaczego akurat Astrowa?
- Szczerze to nie wiem... Motyli Trzepot mnie tak nazwała, po takim kwiecie. Na początku nazywałem się Chwast, więc miła odmiana.- Nikomu nigdy oprócz mamce nie mówił o przeszłości ale chyba kociak nie zrobi z tego furory na cały klan, racja? -Tylko proszę nie nazywaj mnie tak. Nie jestem fanem tego imienia.
- Nie martw się o to, staram się nie wygadywać rzeczy, które ranią innych. A jeśli chwast do nich należy, to nawet o tym nie pisnę. Śmianie się z innych nie sprawia mi przyjemności, no bo co w tym fajnego?
Odetchnął z ulgą
-Dziękuję ci, jesteś miła jak na kociaka w tym klanie.
- Przeceniasz mnie - zaśmiała się cicho - Chociaż to może ja jestem zbyt pesymistyczna względem siebie? Nieważne, skoro czekamy, to co chciałbyś porobić?
-To już zależy od ciebie, mnie wszystko obojętne.- mruknął kładąc swój wcześniej niespokojnie machający ogon.
- Hmm, a nie masz jakiegoś pomysłu? -zapytała z zakłopotaniem - Szczerze nic mi do głowy nie przychodzi.
-Uhmm... nie wiem, może po prostu porozmawiamy sobie o nas? Nie mam innych pomysłów...
- Sensowny pomysł.
Koteczka podniosła się potruchtała trochę dalej. Wróciła z mchem który następnie zaczęła lepić w kulkę i rzuciła do Astra.
- Pfe! Mech nie smakuje dobrze, ale przynajmniej możemy w ten sposób zająć swoje łapy - lekko pchnęła zawiniątko w stronę Astrowej Łapy - Nie mam pojęcia od czego mogłabym zacząć. Ja... No cóż, staram się dzielić swoją dobrocią z innymi i pomagać, nawet jeśli na chwilę obecną nie jestem w stanie zbyt wiele zdziałać. Jednak w przyszłości powinnam być większa i wtedy moje marzenia się spełnią! O ile przetrwam swoją pierwszą noc w lesie.
Odepchnął mech w jej stronę wsłuchując się w jej przemowę.
- Spokojnie, raczej dasz radę. W każdym razie ja może zacznę od mojej przeszłości, nikomu się tym nie chwaliłem. Urodziłem się w norze samotników, nawet nie pamiętam ich imion. Ja wraz z moim rodzeństwem od małego byliśmy uczeni dobrych manier i posłuszeństwa. Motyli Trzepot znalazła nas i zabrała od tych potworów no i tak tu się pojawiłem...- głupio mu teraz było. Każdy miał jakąś sensowną przeszłość i cudowną rodzinę a on jako wpadka pojawił się na świecie, zero miłości ze strony biologicznych rodziców, aż ciekawe co gdyby Motyli Trzepot tam nie przyszła. Może byłby jakimś wędrowcem? Albo pieszczochem... sama myśl o tym przyprawiała go o mdłości.
- Twoja dawna rodzina nie była chyba przyjazna, lecz najważniejsze jest to, co teraz. Dla przykładu - ja nigdy nie spotkałam swojego ojca. Nie wiem skąd mógłby pochodzić, bo nawet moja matka nie chce o tym gadać. Mimo wszystko nie przejmuję się tym i cieszę się, że mam chociaż jednego rodzica. Lepsze to niż nic.
-Racja, nie była za fajna…- mruknął przyglądając się niezwykle szczęśliwej dzięki tej rozmowie kotce.
<Szakal?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz