— Smutna Ciszo. — usłyszała jak ktoś stojący za nią wymawia jej imię. Automatycznie się obróciła za siebie poznając po głosie Kocura, że to właśnie Aronia. Przywitała się delikatnym skinięciem głowy. W głębi serca czuła ciekawość, o co może chodzi. — Jak wiesz Zorzak zaginął.
— Wiem, jednak to chyba niejedyna opcja co z nim mogło się stać. — rzuciła bez dłuższego namysłu.
— Co masz na myśli?
— Mhm… Może został uprowadzony, albo zabity? — wyjąkała już niepewnym głosem. Rozglądając się po obozie, głupio było jej patrzeć prosto w oczy biało-czarnego.
— Rozpoznalibyśmy obcy zapach. — rzekł lider.
— Mógłby być to przecież jeden z nas.
— Przecież nie miał żadnych wrogów, a przynajmniej tak mi się wydaje. Zresztą kto mógłby być tak okrutny, by zabić swojego? Zdrajca wśród Nocniaków?
— To tylko moje rozminy i przypuszczenia, nie narzucam ci ich, spokojnie. Nie chcę też obwiniać niewinnych, tutejsze koty wydają się miłe. A tak w ogóle, o co chodzi, czemu do mnie przyszedłeś?
— Dobrze, miejmy nadzieję, że nie są prawdziwe. — odpowiedział krótko łaciaty. — A tak… Możesz zostać już asystentką medyka, teraz Mglisty Sen jest medyczką. – Kotka wymusiła uśmiech na swoim pyszczkiem, by jakoś okazać wdzięczność przywódcy. — Poproś, by cię oprowadziła po schowku i legowisku. Jeśli nie będziesz mieć problemów, możesz zacząć już nawet dzisiaj, chyba że zapomniałaś już, do czego służą dane zioła.
— Z nauką ziół jest tak samo jak z umiejętnością chodzenia, nigdy tego nie zapomnisz. — wymruczała pod nosem przypominając sobie lekcje z Jeżową Ścieżką, była nadal wdzięczna czekoladowemu, że ją wyszkolił. — Dziękuję… — wymruczała pod nosem.
***
Na początku dostawała bardzo proste zadania typu układanie ziół oraz ich sprzątanie, później dopiero Mgiełka oprowadziła ją po terenach, pokazując, gdzie dane rośliny u nich lubią rosnąć. Jeszcze nie dano jej uleczyć żadnego pacjenta, a jeśli już jakiś był, zwyczajnie się jej bał, może jeszcze nie byli co do końca do niej pewni? W każdym razie nie przywiązywała do tego większej uwagi, próbowała być jak najbardziej wyrozumiała, w końcu jest zupełnie obca, do tego prawie z nikim nie gawędziła. Stresował ją fakt, że już niedługo najprawdopodobniej wybierze się na zgromadzenie medyków czy klanów. Co będzie jeśli znowu nie dostanie snu? Co zrobi jeśli koty dowiedziały się o tym? Co sobie pomyślą inne koty? Może już pogodzili się z myślą, że niby zginęła? Poczuła ścisk żołądka na same myśli o tym wszystkim.
Głośno westchnęła.
— Czemu to wszystko musi być takie trudne? — wyszeptała i spojrzała się w niebo spojrzeniem jakby proszącym przodków o jakąś maciupeńką pomoc czy wskazówkę, choć dalej czując, że na nią nie zasługuję. Ze spuszczonym pyskiem powędrowała do swojego legowiska kończąc tym czynem swój dzisiejszy dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz