time skip do teraz
Leniła się. Tak uznawał każdy wojownik, który widział trenującą szylkretkę. Kotka miała dość tych plotek. Starała się, jak tylko mogła. Ćwiczyła sama ze sobą, żeby nadgonić wszelkie zaległości, a cały czas obracała się martwo w jednym punkcie. Nie posuwała się nic do przodu. Już lepiej uczył się Kaczorek, który może i nie pragnął walki, ale coś docierało do jego głowy.
Zresztą... Mglisty Sen owinęła go sobie wokoło ogona! Zmienił powołanie i teraz ONA go nauczała. ONA. Na myśl o medyce, obecnej blisko jej brata, JEJ brata, dostawała ataku szału. Na szczęście tylko w myślach, już zdołała się nauczyć, aby nie srać przypadkowym kotom do legowisk. Mimo to do dzisiaj nie żałowała, że oddała się cuchnącej i mało przyjemnie wyglądającej potrzebie fizjologicznej nad miejscem do snu Posranej Gwiazdy.
Czekała na swojego mentora nad brzegiem rzeki. Dreptała w miejscu, następnie zaczęła kreślić pazurem proste kreski w ziemi. Przekrzywiła głowę. Podobno Dwunożni potrafili zawrzeć otaczający świat na kawałku białego drewna. Słyszała takie plotki, chociaż nie potrafiła im do końca uwierzyć.
Udała się na małą przebieżkę blisko brzegu. Malinową Łapę wypełniała energia. Dzisiaj... W końcu nauczy się pływać! Poczuje rzeczne fale, drobny nurt otaczający jej karłowate ciało z każdej strony. Posunie się do przodu w nauce i nie zostanie wygnana. Tatuś nie pomógłby jedynej córce w przypadku wygonienia z klanu. Nawet on.
Poczuła się lepiej, skumulowana energia na chwilę się uciszyła.
Ujrzała idącego ku niej Królicze Serce. Pomachała radośnie ogonem, uśmiechając się promiennie do mentora. Doszła do wniosku, że lepiej tolerowała kocury niż kotki. Nie lubiła Zarazy ani Mgiełki, a ponad wszytko uwielbiała Jesionka, Króliczka i Kaczorka. (Chciała jedynie pozbyć się Aroniowej Gwiazdy, ale to zupełnie inna historia).
- Wujaszku! Wujku! Jak ja się cieszę, że cię widzę! - miauknęła podbiegając do niebieskiego. Skakała wokoło niego, ponownie chcąc się ruszać, a nie stać 2 miejscu i tylko patrzeć na niego w milczeniu.
- Ma-malinowa Łapo, spokojnie - powiedział nieco onieśmielonym tonem kocur.
- Jak spokojnie? Czekałam na ciebie bardzo, bardzo, ale to baaaaardzooooooo długooooooo - odpowiedziała kotka. - Będę dzisiaj pływać! Na sto procent! Obiecałeś, że zajmiemy się tym! Ooooo taaaak! Będę miała co opowiadać bratu! I w końcu kopnę Jesiotra w te jego uprzejme i konfidenckie dupsko - cieszyła się z własnej pomysłowości Malinowa Łapa.
- Zamknij mordę! Niektórzy chcą odpocząć! - dobiegł do niej głos któregoś z wojowników.
- Ssij sobie ogon, palancie! Uczę się, by potem ci bronić dupy! - odpowiedziała szylkreta. Gdyby tylko mogła i potrafiła, pokazałaby delikwentowi środkowy palec.
- S... Skupm-my się le-lepiej na na-nauce - powiedział cicho Królicze Serce.
Szylkretka westchnęła. Żyła wśród idiotów, cholernych idiotów. Spojrzała na niebieskiego. Dziwiła się, że on przez tyle czasu potrafił zachować spokój i zimną krew w wielu sytuacjach. Z drugiej strony... Taki ciągły spokój musiał być nudny. Zero wrażeń, zero ryzyka, sam spokój.
- To co mam robić? - zapytała się córka Jesionowego Wichru.
- Stań tam. - Kocur wskazał ogonem jedno z miejsc tuż przy brzegu.
- Oooo... Polowanie jednak? Wujuuuuu... No weeeeeź - miauknęła Malinowa Łapa i zrobiła ogromne, słodkie oczy.
- Stań. Mam dla ci-ciebie nie-niespodziankę - odpowiedział.
- NIESPODZIANKA?! GDZIE?! GDZIE?! - zapytała się, stając w wyznaczonym miejscu. Rozejrzała się, spojrzała na taflę wody. - Wujaszku... Tu nic nie ma! - Odwróciła głowę, patrząc z nutą żalu na Królicze Serce.
<Wujaszku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz