- Cóż, trzeba się zadowolić tym co mamy - mruknęła, odrzucając kości pozostałe po zdobyczy. - Dopiero w Porę Nowych Liści najemy się do syta.
Kot przytaknął. Ile by dał teraz za jakiegoś tłustego królika! Ale lepiej odrzucić teraz zmartwienia i zająć się czymś poważniejszym
- Pójdę odwiedzić Ciemną Mordkę - miauknął kot. Matka chorowała, więc przesiadywała u medyka. Droździa Łapa wiedział, że jest w dobrych łapach, ale mimo wszystko, okropnie bał się o wojowniczkę. Była mu tak bliska, załamałby się gdyby miała go zostawić.
Skinięciem pyska podziękował Fioletowej Chmurze za wspólny posiłek, po czym dźwignł się z ziemi i skierował do legowiska Kwiecistego Wiatru. Wślizgnął się do zagłębienia pod płaskim głazem. Od razu natknął się na szylkretową, która spiorunowała go wzrokiem. W pyszczku trzymała zioła, najprawdopodobniej przeznaczone dla syjamskiej kotki. Leżała kawałek dalej, zwinięta w kłębek. Kocur podszedł do niej, usiadł zawijając ogon wokół łap. Widział, że nie śpi.
- Jak samopoczucie...?
- W porządku - odparła słabo, widać było, że prawda jest inna. Terminator zmarszczył nos. Mógłby spróbować zachęcić ją do rozmowy, ale wyglądała na zmęczoną. Uśmiechnął się tylko krzywo, chcąc podnieść matkę na duchu. Ta odwzajemnila gest, choć w jej oczach widać było smutek. Wyglądało na to, że tyle z jego wizyty. Nie zupełnie wiedział czy może polizać kotkę na pożegnanie, więc postanowił tego nie robić. Po raz ostatni posłał jej współczujące spojrzenie i wyszedł.
* * *
Droździa Łapa zbudził się późno, zdecydowanie za późno. W prawdzie, dzisiejszy trening z Lamparcim Krokiem odbywał się potem, ale kot nie lubił wstawać o tej porze. Czuł wtedy, że coś go ominęło. I tak było tym razem. Zanim zdążył się przeciągnąć, pod gałęzie ostrokrzewu wpadła Srocza Łapa. Na jej pyszczku widać było ślady po łzach. Kocur spojrzał na nią z przerażeniem, ale nie zdołał o nic zapytać. Automatycznie zaczął się zastanawiać co może być powodem jej płaczu. Z początku nic nie przychodziło mu do głowy, ale po chwili trafiła do niego ta myśl. To... to się stało. Powoli wyszedł z legowiska. Panowało dziwne zamieszanie. Uczeń tak jak wczoraj, ruszył do medyka. Tym razem trafił na Korową Łapę. Pociągała nosem, choć miała się dużo lepiej niż Sroka. Brat minął ją. We wnętrzu legowiska zobaczył Sowiego Szpona, Słoneczną Łapę i Białą Gwiazdę, pochylonych nad... ciałem. Zatrzymał się. Poczuł w gardle narastającą gulę. Łapy ugieły się po jego ciężarem. Zrobił krok w przód, ale zawahał się. Chcąc powstrzymać łzy, wydał z siebie niewyrażny pomruk. Terminatorka spojrzała na niego kątem oka. Kremowy schylił się nisko i wlepił wzrok w podłoże. Więc jego matka zmarła. Tak bliska kotka, do której zawsze mógł iść... jest teraz w Klanie Gwiazdy.Dlaczego go opuściła...?
Hm, brak tego czegoś oznacza, że nie należy odpisywać?
OdpowiedzUsuń*tego czegoś na końcu ze strzałkami
UsuńTego czegoś miało nie być, bo chciałam zakończyć wątek z Fioletową. Chyba, że dać do dokończenia Białej, żeby ona opisała co tam się dalej dzieje z ciałem itd.
Usuń